Mam 47 lat i wyjątkowo wrażliwą skórę. Ten krem koi podrażnienia i działa jak plaster. Nie znajdziecie lepszego
Zimą moja skóra potrzebuje wyjątkowego traktowania. Jest bardzo wrażliwa, skłonna do zaczerwienień i na pewno nie służy jej przebywanie na przemian w przesuszonych kaloryferami pomieszczeniach i na zimnym, wietrznym powietrzu. Na ratunek przyszedł mi nowy krem marki Thalgo – Cica Marin Soothing Cream.
- Katarzyna Dąbrowska, redaktorka naczelna GLAMOUR
W tym artykule:
W moim wieku pielęgnacja to podstawa. Skóra jest o wiele bardziej wymagająca i wrażliwa na niewłaściwie dobrane kosmetyki. Nie stać mnie na złe wybory i od dłuższego czasu, zanim kupię nowy kosmetyk, radzę się zaprzyjaźnionych dermalolożek i makijażystek, bo one są na bieżąco z nowościami. Ostatnio makijażystka, która robiła mi makijaż do programu, zwróciła uwagę, że moja skóra jest zaczerwieniona i przesuszona, i doradziła, bym sprawdziła, jak poradzi sobie z tym nowość od Thalgo - Cica Marin Soothing Cream. Cóż, poradził sobie znakomicie.
Thalgo Cica Marin Soothing Cream – opis
Za łagodzące działanie kremu odpowiada m.in. jeden ze składników aktywnych, czyli filtrat z mikronizowanych alg. Pozyskiwanie z alg tego, co najsłynniejsze, to opatentowany w 1966 r. proces, który marka Thalgo stosuje od lat w swoich kosmetykach. Dzięki niemu w laboratoriach marki „rozbiera się” algi na czynniki pierwsze i bierze z nich to, co najcenniejsze: aminokwasy, polifenole i kwasy tłuszczowe w formie najlepiej przyswajalnej przed skórę. Pozyskany z alg filtrat dostarcza skórze 14 minerałów i mikroelementów, które widocznie poprawiają jej kondycję – wzmacniając ją i rewiatalizując. Kolejnym ważnym składnikiem aktywnym kremu Thalgo Cica Marin Soothing jest morski prebiotyk z czerwonej makroalgi. Ma on moc naprawy bariery skórnej, natychmiast łagodzi nadwrażliwość skóry i wzmacnia jej odporność poprzez równoważenie mikrobiomu skóry. Tyle dowiedziałam się z opisu producenta, a teraz czas na mój osobisty tekst kremu.
Thalgo Cica Marin Soothing Cream – recenzja
Konsystencja kremu jest idealna, natychmiast wtapia się w skórę, zostawiając na niej delikatny film, który nadaje cerze naturalny glow. Mam tu anegdotę: niedawno spędziłam tydzień na sesji zdjęciowej z całą ekipą. Pewnego wieczoru przyszłam na kolację do hotelowej restauracji tuż po kąpieli, na twarzy miałam tylko Thalgo Cica Marin Soothing Cream. „Albo byłaś na jakimś zabiegu, albo na siłowni” – powiedział mi makijażysta, który był z nami na tym wyjeździe, komplementując moją twarz. Wyglądała rzeczywiście jak po zabiegu – wygładzona, świetnie nawilżona, po prostu zdrowa i zadbana. To efekt używania Thalgo Cica Marin Soothing Cream przez dwa tygodnie.
Krem jest świetny pod makijaż, dobrze blenduje się z fluidem i makijaż wygląda bardzo naturalnie. Na wieczór kładę grubszą warstwę, pozwalając mu działać przez całą noc. Zachęcona jego działaniem kupiłam maskę z tej samej serii – Thalgo Cica Marin Soothing Repairing Mask. Używam jej 2 razy w tygodniu. Ten duet działa cuda.
Dodatkową zaletą kremu To efekt używania Thalgo Cica Marin Soothing jest to, że ma ledwie wyczuwalny zapach, co bardzo cenię w kosmetykach. Na koniec przyznaję temu produktowi i marce Thalgo dodatkowe wyróżnienie za opakowanie. W tym pięknym słoiczku znajduje się wymienialny pojemnik. Gdy wykorzystasz ten krem do końca, nie wyrzucaj słoiczka, tylko kup nowy wkład z kosmetykiem. Zaoszczędzisz pieniądze i przyczynisz się do ochrony środowiska.
-
Pamiętajcie – krem to nie wszystko. Zimową pielęgnację nawilżająco-ochronną warto uzupełnić o nawilżające serum i krem pod oczy.