Kosmetyki naturalne, z którymi zaczęłam 2019 rok i mam nadzieję, że zostaną ze mną na dłużej
Początek nowego roku to dobra pora na zmiany. Dlatego wprowadziłam do mojej codziennej pielęgnacji zupełnie nowe, naturalne produkty. Mam nadzieję, że mnie nie zawiodą!
Nie jestem zwolenniczką noworocznych postanowień. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że już od jakiegoś czasu zamierzałam wprowadzić do swojej pielęgnacji nowe nawyki, stwierdziłam, że początek 2019 roku to najlepszy moment na ich wdrożenie. Zrobiłam więc solidne porządki w mojej łazienkowej szafce i wyrzuciłam połowę kosmetyków, których skład, jak się okazało, pozostawia wiele do życzenia. A dowiedziałam się o tym dzięki serwisowi Czytamy Etykiety, który jest moim odkryciem końcówki 2018 roku. Mając nieco wolnego czasu w święta, poświęciłam go na przeanalizowanie zestawień i podsumowań, jakie do tej pory opublikowały autorzy Czytamy Etykiety. To, czego się dowiedziałam, z jednej strony mnie przeraziło, a z drugiej, skłoniło do błyskawicznego działania. Dlatego w nowy rok weszłam z kilkoma produktami, na jakie natrafiłam m.in. dzięki szczegółowym opiniom na Czytamy Etykiety i po przewertowaniu wielu ocen i komentarzy innych użytkowniczek, znalezionych w sieci na rozmaitych forach. Tym sposobem nie tylko ograniczyłam moją strefę beauty tylko do kilku produktów, ale przede wszystkim postawiłam na naturalną pielęgnację. Choć jestem dopiero na początku mojej drogi ku bardziej świadomemu dbaniu o swoją skórę, bo produkty stosuję zaledwie od kilku dni, pierwsze wrażenie jest świetne. Mam nadzieję, że w tym przypadku nie okaże się, że czasem bywa ono mylne. Jesteście ciekawi, w jakie kosmetyki naturalne zainwestowałam? Zajrzyjcie do galerii! >>>
Przetestowałam kosmetyki do makijażu Glossier. Oto jak działają [RECENZJA] >>>
1 z 6
Lekki fluid matujący do twarzy na dzień do cery tłustej i problematycznej Le Café de Beauté Kafe Krasoty, ok. 20 zł
Do tej pory nie udało mi się trafić na taki krem do twarzy, z którego byłbym w pełni zadowolona. Ale będąc posiadaczką cery mieszanej, trądzikowej, a do tego wrażliwej, trochę miałam do tego prawo. A teraz, kiedy okazało się, że miałam ku temu także inne powody, mianowicie takie, że w składzie niektórych kremów występowały substancje o wysokim prawdopodobieństwie wystąpienia reakcji alergicznej lub podrażnienia, już nie mam żadnych wątpliwości, że sięgałam po bardzo niewłaściwe produkty. Czy z kremem Le Café de Beauté będzie inaczej? Jest taka szansa, bo krem ten, a w zasadzie fluid, nie zawiera SLS, parabenów i silikonów, za to olejek i ekstrakt z lawendy, mające działanie przeciwbakteryjne i przeciwzapalne (czyli idealne dla mojego typu cery), ekstrakt z wiciokrzewu pobudzający przemianę materii w skórze, czyli uspokajający i szybko regenerujący skórę, a także ekstrakt w piwonii zapewniający działanie antybakteryjne i tonizujące. Od razu spodobała mi się bardzo lekka konsystencja, która przyjemnie się rozprowadza i błyskawicznie wchłania. Po chwili od zastosowania, fluidu w ogóle nie czuć na twarzy. Da się go również wymieszać z podkładem, co zdarza mi się często robić. Mam ogromną nadzieję, że zaprzyjaźnimy się z tym produktem. No i ta cena!
2 z 6
Intensywnie odżywczy krem do twarzy 24h Pyrus Cydonia, KIVVI, ok. 40 zł
Drugi krem, na jaki się skusiłam, to produkt łotewskiej marki kosmetyków naturalnych KIVVI. Jego skład to istne bogactwo roślinnych składników, m.in. ekstrakt z liści aloesu, masło shea, ekstrakt z korzenia arcydzięgla, ekstrakt z liści fiołka trójbarwnego. Te dwa ostatnie są bardzo skuteczne w walce z niedoskonałościami. Co prawda, znalazło się też miejsce dla oleju kokosowego, który akurat nie jest sprzymierzeńcem walki z trądzikiem. Ale ponieważ jest to krem do wszystkich rodzajów cer, nie mogę mieć żadnych pretensji i działam na własną odpowiedzialność. Krem można stosować na dzień i na noc. Ponieważ mam już produkt na dzień, ten zarezerwowałam sobie na czas snu. Poza tym konsystencja jest już zupełnie z innej bajki i moim zdaniem zdecydowanie bardziej na noc. Obym tylko dzięki temu produktowi mogła spać spokojnie i nie musiała budzić się rano z wielkim rozczarowaniem na twarzy.
3 z 6
Dezodorant roll-on nie pozostawiający śladów Lavera, ok. 30 zł
Przyznam, że do tej pory nie zwracałam większej uwagi na składy kosmetyków, a już na pewno, jeśli chodzi o dezodoranty, jakie stosuję. Teraz wiem, że to wielki błąd. I choć nigdy nie miałam problemu z podrażnieniami w miejscu, gdzie się je aplikuje, powinnam była być bardziej zapobiegawcza. W końcu pachy to jedno z najdelikatniejszych fragmentów naszego ciała. Czasem lepiej późno, niż wcale podjąć pewne kroki, dlatego za namową mojej mamy, zdecydowałam się na produkt niemieckiej marki Lavera. Posiada ona w swojej ofercie kilka różnych opcji, moja gwarantuje, że nie pozostawi śladów użycia na ubraniu, skutecznie powstrzyma odpływ wody z naskórka, jednocześnie stymulując jego nawilżanie, a główny składnik - wyciąg z pereł - ma właściwości bakteriobójcze. Nie posiada za to soli aluminium, związku chemicznego budzącego wiele zastrzeżeń. Są podejrzenia, że może powodować raka piersi oraz Alzheimera. Mimo, że nie zostało to jeszcze oficjalnie potwierdzone naukowo, bo badania ciągle trwają, unikanie kosmetyków z tym składnikiem na pewno nie zaszkodzi.
4 z 6
Kremy pod oczy traktowałam dotychczas trochę po macoszemu. Wiem jednak, że powinnam wprowadzić taki kosmetyk do swojej codziennej pielęgnacji, szczególnie, że lada dzień skończę 29 lat i dbanie o ten fragment mojej twarzy jest jak najbardziej wskazane. A skoro podjęłam się wypróbowania kilku naturalnych kosmetyków, dlaczego by nie zaliczyć do tego również czegoś pod oczy? I oto mam, regenerujący krem wegańskiej marki Dr. Konopka’s. Zawiera on 98,9% składników pochodzenia naturalnego i posiada certyfikat Cosmos Natural, czyli mam pewność, co do jakości produktu. Czym kierowałam się przy jego wyborze (bo Dr. Konopka’s proponuje także kilka innych opcji kremów pod oczy)? Tym, co dokładnie w składzie. Dzięki czarnej porzeczce mogę liczyć na łagodzenie podrażnień, nawilżanie, opóźnianie procesów starzenia i wzmocnienie naczynek, a rumianek działa antybakteryjnie.
5 z 6
Olejek do demakijażu do cery normalnej i mieszanej Nacomi, ok. 30 zł
Jeśli chodzi o demakijaż, to od dłuższego czasu stawiam tylko i wyłącznie na olejki (a tak przy okazji, płatki kosmetyczne to zło, pamiętajcie!). Przetestowałam już kilka naprawdę niezłych produktów, w dodatku rodzimych marek, Resibo i Miya (polecam oba!). Teraz przerzuciłam się na olejek Nacomi, także polskiego producenta. Zachęcił mnie tym, że jest dedykowany skórze mieszanej, ale też normalnej (tak, wmawiam sobie, że może kiedyś doczekam się spektakularnej zmiany), a także kombinacja kilku olejków: rycynowego, arganowego, z pesek winogron, inca inci, marula, jojoba i z rokitnika (jeszcze do niego wrócę). Każdy z nich odpowiada za coś innego, ale wszystkie mają jeden zasadniczy cel - usunąć makijaż co do joty i nawilżyć skórę. Stosuję też dedykowaną do tego olejku ściereczkę bambusową, zapobiegającą rozprzestrzenianiu się stanów zapalnych. I póki co, duet ten sprawdza się bez zastrzeżeń.
6 z 6
Olej z rokitnika Nacomi, ok. 30 zł
Jak zapowiedziałam, tak robię. Olej z rokitnika, jeden ze składników mojego nowego produktu do demakijażu, to także osobna pozycja w ramach mojego pielęgnacyjnego rytuału. Ma mega intensywny i nieco problematyczny (trochę brudzi) ciemnopomarańczowy kolor, co jednak w ogóle mi nie przeszkadza. Co więcej, nie wiem dlaczego, ale mam ogromną frajdę, jak patrzę na siebie w lustrze po jego aplikacji. Ma szerokie zastosowanie (także na włosy), ale ja używam go przede wszystkim do pozbycia się blizn po niedoskonałościach i w celu nadania mojej cerze blasku i wyrównania kolorytu. Efekty widzę już po kilku zastosowaniach, co pozwala mi widzieć ten 2019 rok w zdecydowanie ciepłych barwach, a przynajmniej, jeśli chodzi o stan mojej cery.