Reklama

W tym artykule:

  1. „W mroku cieni” – fabuła
  2. „W mroku cieni” – recenzja
  3. „W mroku cieni” – zwiastun, gdzie obejrzeć?
Reklama

Gatunek true crime zdobył ogromną popularność w ostatnich latach. Produkcje, które eksplorują najciemniejsze zakątki ludzkiej psychiki, nierzadko epatując przemocą i krwią, dosłownie nas zalewają. Wyraźnie widać, że widzów fascynuje obserwowanie mroku z bezpiecznej odległości. Jest jednak pewne ryzyko - stawiając mordercę na pierwszym miejscu (a często właśnie tak się dzieje), tracimy wrażliwość na ofiarę. Jeśli szukacie innego spojrzenia na tematykę true crime, gorąco polecam serial „W mroku cieni”. To jeden z lepszych, jakie widziałam. Zdecydowanie warto.

Serial „Kochankowie” to komedia romantyczna, która nie jest romantyczna. I dlatego też jest taka dobra

Komedie romantyczne często rządzą się tymi samymi zasadami. Mają określony schemat, który przez wiele lat nam wystarczał, ale w roku 2024 może już nużyć. Platformy streamingowe wypuszczają komedie w tempie karabinu maszynowego, jednak niewiele z nich wyróżnia się czymś szczególnym. Na tym tle serial „Kochankowie” prezentuje się bardzo interesująco. Opiera się na schematach, ale po drodze całkowicie je przełamuje.

fot. mat. prasowe
fot. mat. prasowe

„W mroku cieni” – fabuła

„W mroku cieni” to brytyjski serial kryminalny oparty na prawdziwych wydarzeniach. Opowiada historię pięcioletniego śledztwa w sprawie seryjnego mordercy znanego jako „Rozpruwacz z Yorkshire”. Terroryzował on północną Anglię w latach 1975–1980, zabijając łącznie 13 kobiet. Działał według określonego schematu, starannie dobierając swoje ofiary. Choć jego modus operandi wydawał się częściowo przewidywalny, policja przez lata nie była w stanie go schwytać. Mimo zaangażowania, popełniła wiele błędów. Sprawa ta była niezwykle poważna i elektryzowała całą Wielką Brytanię. Media również miały ogromny wpływ na przebieg śledztwa, niejednokrotnie komplikując działania policji. Serial wiernie przedstawia złożoność tej sprawy, trudności napotkane przez śledczych oraz społeczno-kulturowe tło tamtych czasów.

Myślę, że nie będzie przesadą stwierdzenie, że momentami czułem się, jakbym żył w horrorze. Nadchodziły noce, a tam, w cieniu – i nikt nie wiedział, gdzie – czaiło się straszydło, które mogło zabrać ci kogoś, kogo kochasz. Brzmi to jak fikcja, ale to się nam przydarzyło – mówił dziennikarz Stephen Booth, który pracował wówczas dla gazet w regionie, w rozmowie z „The Independent”.

32d57775cd47e16a4f8fa5f2558b102133f8ddd6-38d3c6a

„W mroku cieni” – recenzja

W czasach, gdy w produkcjach true crime mordercy często stają się głównymi bohaterami, co podsyca niezdrowe zainteresowanie, formuła „W mroku cieni” przywraca właściwe proporcje. Tutaj najważniejsze są ofiary, ich rodziny oraz osoby, które poświęcają się bez reszty, aby schwytać mordercę, co znacząco wpływa na ich życie prywatne. Z tego względu serial ten ogląda się trudniej, ale z poczuciem, że twórcy szanują pamięć ofiar i ich bliskich. A to niezwykle ważne. Gdy skupiamy się wyłącznie na rozwiązaniu zagadki pod hasłem „Kto zabił?”, traktujemy to przede wszystkim jako rozrywkę. Jednak gdy na pierwszym planie pojawiają się osoby skrzywdzone, które są kimś więcej niż tylko bezwładnymi ciałami, ładunek emocjonalny jest o wiele większy. „W mroku cieni” to tak naprawdę dramat kryminalny, od którego trudno oderwać wzrok. Jest świetnie zrealizowany, pogłębiony psychologicznie, nie epatuje makabrą ani nie gra na niskich emocjach widza. Mamy tu do czynienia z dziełem inteligentnym, empatycznym wobec ofiar, które nie fetyszyzuje zbrodni. Bardzo, bardzo polecam. Czasem dobrze jest zmienić perspektywę. Ta produkcja na to pozwala.

Reklama

„W mroku cieni” – zwiastun, gdzie obejrzeć?

Zaciekawieni? Aby jeszcze bardziej podsycić wasz apetyt przedstawiamy zwiastun produkcji. Idealnie wprowadza w jej klimat i buduje napięcie. Wideo zwiastuje naprawdę mocne kino. Serial składa się z siedmiu odcinków. Można oglądać go na Prime Video i SkyShowtime.

Ten serial Netflixa przeszedł bez echa, a jest prawdziwą perłą. To kryminał, po którym trudno zasnąć

Seriale kryminalne to jeden z najbardziej lubianych gatunków telewizyjnych. Trzeba przyznać, że Brytyjczycy mają wybitny talent do tego typu produkcji, ale jeszcze mroczniejsze bywają seriale skandynawskie. „Kasztanowy ludzik” to tak mocny kryminał, że trudno się od niego oderwać. Porusza najgłębsze emocje i zostaje w pamięci na długo.

fot. Netflix
fot. Netflix
Reklama
Reklama
Reklama