W dniu premiery stał się „jedynką” Netflixa. Serial „Szaleństwo” wciąga i obezwładnia
„Szaleństwo”, najnowszy ośmioodcinkowy thriller Netflixa, w błyskawicznym tempie stał się hitem platformy. Dlaczego porywa miliony i czy faktycznie warto go obejrzeć?
W tym artykule:
28 listopada 2024 roku na platformie Netflix pojawił się 8-odcinkowy miniserial „Szaleństwo”, klasyczny thriller stworzony przez Stephena Belbera. Produkcja skupia się na postaci medialnego eksperta Munciego Danielsa (Colman Domingo), który musi bronić swojej niewinności i życia po tym, jak przypadkowo wplątuje się w sprawę morderstwa. Serial już w dniu premiery wskoczył do netflixowego rankingu top 10 i zajął w nim pierwszą pozycję. Czym tak bardzo przyciąga widzów?
Miniserial Netflixa „Szaleństwo” – fabuła
Z pozoru zwyczajny wyjazd do lasu staje się dla Munciego początkiem koszmaru. Po tym, jak trafia na miejsce zbrodni, jego wersja wydarzeń zostaje poddana w wątpliwość, a tożsamość ofiary – nacjonalistycznego publicysty – tylko komplikuje sprawę. Policja nie wierzy w jego niewinność, a w miarę odkrywania kolejnych warstw intrygi Muncie uświadamia sobie, że stał się pionkiem w skomplikowanej grze. Mężczyzna zmuszony jest zmierzyć się z własnymi demonami i koniecznością uporządkowania relacji z byłą żoną Eleną (Marsha Stephanie Blake) i synem Demetriusem (Thaddeus J. Mixson).
Serial od pierwszych scen tworzy atmosferę paranoi. „Szaleństwo” wciąga widzów w świat teorii spiskowych, rasowych napięć i politycznych intryg, oferując mieszankę lęków współczesnego społeczeństwa.
„Szaleństwo” – obsada
Największą siłą „Szaleństwa” jest jego obsada. W głównego bohatera, Munciego Danielsa wciela Colman Domingo, znany m.in. z „Euforii”. Partnerują mu m.in. Marsha Stephanie Blake („Orange Is the New Black”, „Jak nas widzą”) oraz Deon Cole („Czarno to widzę”). Niestety, nawet świetne aktorstwo nie zawsze wystarcza, by przykryć pewne niedociągnięcia...
„Szaleństwo” – recenzja i zwiastun
„Szaleństwo” zaczyna się mocnym akcentem, ale szybko okazuje się, że scenariusz nie jest najmocniejszą stroną produkcji. W pierwszych odcinkach nie sposób nie zauważyć braku spójności i dziur logicznych, które już na samym starcie mogą zniechęcić widzów do dalszego oglądania. Jeśli jednak przebrniecie przez gorszy początek, dalej jest znacznie lepiej.
W trzecim odcinku serial nabiera tempa. Atmosfera gęstnieje, a napięcie rośnie. Dzięki temu historia staje się bardziej angażująca, a my nabieramy ochoty na więcej. I choć „Szaleństwo” nie dorównuje najlepszym thrillerom konspiracyjnym a momenty ekscytacji przeplatają się z dłużyznami, poświęcony na nie czas nie jest straconym.
Główna intryga jest całkiem interesująca, a atmosfera paranoi dobrze oddaje klimat panujący wokół teorii spiskowych. Równolegle z wątkiem kryminalnym poruszane są kwestie polityczne i rasowe, co nadaje opowieści szerszego kontekstu, czyniąc nie najlepszy scenariusz nieco ciekawszym.
I choć „Szaleństwo” wybitne nie jest, to dla fanów gatunku i widzów szukających rozrywki z dawką napięcia może być naprawdę ciekawą propozycją na wieczór.
Jeśli więc jesteście w stanie przymknąć oko na pewne wady produkcji i zanurzyć się w historii Munciego Danielsa, serial może dostarczyć wam kilku satysfakcjonujących momentów. Macie wolny wieczór, a fabuła wydaje wam się wystarczająco interesująca? Obejrzycie.