To jeden z najlepszych filmów, jakie widziałam, mimo że śmiałam się przez łzy. Celnie uderza w ludzką hipokryzję i snobizm
Nie jest nowością, bo premierę miał w 2023 roku, ale jeśli jeszcze go nie widziałyście i widzieliście, koniecznie nadróbcie zaległości. „Amerykańska fikcja” jest w TOP 10 moich ulubionych filmów. Czarną komedię (sic!) obejrzeć można na platformie MAX.

Jeśli lubicie czarny humor, nie możecie przegapić tego filmu. Mnie rozbawił do łez, choć może po prostu był to śmiech przez łzy? „Amerykańska fikcja” to satyra na współczesny świat – oparty na stereotypach, pełen hipokryzji i do przesady poprawny politycznie. W krzywym zwierciadle przedstawione są tu przede wszystkim elity intelektualne i świat mediów i show-biznesu, co dodaje produkcji dodatkowy smaczek (być może właśnie dlatego nie mogłam oderwać się od ekranu). I dowód na to, że zasada „fake it till you make it” (czyli w wolnym tłumaczeniu – „udawaj, aż ci się uda”), naprawdę działa. Do tego stopnia, że sprawy mogą wyrwać się spod kontroli.
„Amerykańska fikcja” – fabuła
„Amerykańska fikcja” to opowieść o pisarzu u progu kryzysu twórczego. Nie ze względu na brak talentu, czy obezwładniającą prokrastynację, ale to, jak jego twórczość jest odbierana przez innych. Gdy poznajemy Theloniousa Ellisona, dla przyjaciół Monka, czuje się przegrany. Choć od lat jest profesorem literatury angielskiej, jego metody nauczania, coraz częściej spotykają się z krytyką (za co zostaje wysłany na przymusowy urlop), a najnowsza książka, mimo że na swoim koncie ma już kilka, nie budzi zainteresowania wydawców. Zarzucają mu, że jest zbyt ambitna (czytaj: niszowa), ale przede wszystkim – „za mało czarna”, bo trzeba dodać, że Monk jest ciemnoskóry, co sprawia, że trudno mu wymknąć się stereotypom. Pewnego dnia postanawia więc wejść w konwencję. Wkurzony na środowisko literackie, które zachwyca się właśnie bestsellerem „We’s Lives In Da Ghetto” – klasyczną historią o nędzy czarnoskórej społeczności, napisaną przez (niezbyt oryginalną) konkurentkę Monka, dla żartu postanawia napisać powieść w podobnym stylu. Naszpikowaną stereotypami na temat ciemnoskórych i pełną wulgaryzmów. I dla żartu wysyła ją do prestiżowego wydawnictwa. Jak możecie się już domyślać, maszynopis momentalnie uznany zostaje za perełkę. Powieść zostaje wydana, zostaje bestsellerem i zostaje nominowana do prestiżowej nagrody literackiej. Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, co stopniowo zaczyna rujnować życie prywatne bohatera, prowadząc do finału, jakiego nie spodziewał się nikt.

„Amerykańska fikcja” – opinie
To właśnie zakończenie filmu jest jednym z jego największych atutów zdaniem internautów, którzy opisują je jako „brawurowe”. Pozytywnych opinii w sieci zresztą nie brakuje:
„Rarytas. Cudowny skrzący się ironią humor. Uwielbiam i żałuję, że ze świecą szukać takiej jakości w kinie”;
„Świetna puenta!”;
„Dla mnie bomba”;
„Świetny scenariusz. Dziękuję twórcom za fajny wieczór”;
„Fajnie pokazana Ameryka w krzywym zwierciadle” – można przeczytać na filmweb.pl. Aż trudno uwierzyć, że „Amerykańska fikcja” ma tam ocenę 6,4 na 10, bo moim zdaniem to prawdziwe arcydzieło. Najlepiej zresztą przekonać się o tym samemu. Zachęca do tego także komentarz, który według mnie najlepiej oddaje, czym jest film, mianowicie:
Delikatnie ilustruje problemy współczesnego społeczeństwa, w którym zdaje się obowiązywać niepisany zakaz wyrażania własnych myśli i prób bycia sobą. Opinia jest słuszna tylko wtedy, gdy nie jest sprzeczna z ogólnie przyjętymi, a potwierdzają to rosnące rzesze snobów.
„Amerykańska fikcja”: Gdzie obejrzeć? [zwiastun]
Film „Amerykańska fikcja” dostępny jest w streamingu. Ja (kilka miesięcy temu) obejrzałam go na Amazonie, a od niedawna dostępny jest również na platformie MAX. Na zachętę zobaczcie zwiastun. W roli głównej – znakomity Jeffrey Wright.