Ten film Netflixa, który ukazuje mroczną stronę royalsów, powinna obejrzeć każda z nas. Opowiada o kobietach walczących o prawdę i sprawiedliwość w patriarchalnym świecie
„Mocny temat” to produkcja Netflixa, której nie można przegapić. Choć fabuła koncentruje się na wywiadzie, którego kilka lat temu książę Andrzej udzielił BBC, to nie royals jest głównym bohaterem. Ten film należy do kobiet. Do kobiet, które walczą o prawdę i sprawiedliwość. Oto, dlaczego.

W tym artykule:
- „Mocny temat” przypomina skandaliczny wywiad księcia Andrzeja
- „Mocny temat” z Gillian Anderson w roli ambitnej dziennikarki BBC
- „Mocny temat”: recenzja
„Mocny temat” to obok „The Crown” jedna z najgłośniejszych produkcji o brytyjskiej rodzinie królewskiej. Film w reżyserii Philipa Martina („The Crown”, „Katarzyna Wielka”, „Poirot”) przypomina rozmowę księcia Andrzeja (nazywanego „ulubionym synem królowej Elżbiety II”) z dziennikarką Emily Maitlis dla telewizji BBC. Czyli jeden z najbardziej kontrowersyjnych wywiadów w historii telewizji. Oparta na faktach, ale sfabularyzowana i nieco podkręcona produkcja pokazuje kulisy tego wydarzenia. Obraz jest dostępny dla subskrybentek oraz subskrybentów Netflixa. Sprawdźcie, czy warto dać mu szansę.
„Mocny temat” przypomina skandaliczny wywiad księcia Andrzeja
Książę Andrzej od lat mierzy się z kryzysem wizerunkowym ze względu na swoją znajomość z Jeffreyem Epsteinem – amerykańskim finansistą, multimiliarderem, który został skazany za liczne przestępstwa seksualne. W związku z tym 14 listopada 2019 roku książę Yorku udzielił wywiadu telewizji BBC. Całość wywołała liczne kontrowersje. A rozmowa przeszła do historii dziennikarstwa. Co więcej, przyczyniła się do tego, że syn królowej Elżbiety II zrezygnował z pełnienia swoich obowiązków. Główny zainteresowany całą sprawą był przekonany, że poszło świetnie, a co za tym idzie: że udało mu się oczyścić swoje imię. Ale tak naprawdę jeszcze bardziej zraził do siebie opinię publiczną. Nie przyznał się bowiem do winy, nie przeprosił, nie wykazał skruchy.

„Mocny temat” z Gillian Anderson w roli ambitnej dziennikarki BBC
„Mocny temat” zabiera nas za kulisy wywiadu, a jeszcze wcześniej pokazuje, jak w ogóle do niego doszło. Główną bohaterką filmu Netflixa jest Sam McAlister (Billie Piper), czyli pracująca dla BBC dziennikarka, która zajmuje się tą sprawą i nawiązuje odpowiednie kontakty. We wspomnianą prezenterkę – Emily Maitlis wciela się (jak zawsze doskonała) Gillian Anderson. Z kolei księcia Andrzeja gra Rufus Sewell.
„Mocny temat”: recenzja
Choć fabuła „Mocnego tematu” koncentruje się na wywiadzie udzielonym przez księcia Andrzeja, to nie jest film o nim. Tak naprawdę to produkcja o kobietach, które podjęły walkę o sprawiedliwość i prawdę w świecie funkcjonującym według zasad patriarchatu. O kobietach, które stawiły czoła białemu mężczyźnie uprzywilejowanym pod niemal każdym względem. O kobietach, które się nie poddały. O kobietach, które wygrały.

„Mocny temat” może miażdżyć. Jednak nie przez sposób, w jaki film został zrealizowany, ale ciężar emocjonalny, który towarzyszy skandalowi z księciem Andrzejem w roli głównej. Akcja wydaje się dynamiczna, ale jednocześnie dość nierówna. W niektórych momentach produkcja powoduje stres i pewien dyskomfort. Trzyma w napięciu. W innych, po prostu, trochę nudzi. Daje poczucie, że jeśli weźmiemy do ręki telefon i zaczniemy scrollować, niewiele stracimy. A nawet gdyby, to szybko wrócimy i zorientujemy się, co dzieje się w danym momencie na ekranie.
Najmocniejszą stroną produkcji Netflixa są dialogi. Prawdopodobnie „Mocny temat” przypadnie do gustu osobom, które lubią tak zwane przegadany filmy. No i Gillian. Gillian, która absolutnie zachwyca. Całe szczęście, że twórczyniom i twórcom, z Philipem Martinem na czele, udało się przekonać aktorkę do tego, by przyjęła tę rolę.
Nie sposób mówić (czy pisać) o „Mocnym temacie”, nie wspominając o „The Crown”. W końcu i Philip Martin, i Gillian Anderson pracowali przy popularnym serialu. Co więcej, obie produkcje dotyczą brytyjskiej rodziny królewskiej. Choć na pierwszy rzut oka podobieństw jest sporo, film oraz licząca sześć sezonów seria zdecydowanie różnią się od siebie. Mają zupełnie odmienne charaktery. Niemniej jednak to streamingowa pozycja obowiązkowa dla widzek i widzów, którzy interesują się historią royalsów.