Kultura na weekend: „Rojst Millenium” to najlepsza część trylogii Netflixa. Fantastyczny scenariusz prowadzi nas przez kilka planów czasowych do zaskakującego zakończenia
28 lutego zadebiutowała w Polsce trzecia część kultowej trylogii Netflixa - „Rojst Millenium”. Tym razem główna część akcji umiejscowiona jest w trakcie ustrojowej przemiany. Ale jeśli myślicie, że czeka Was nostalgiczna podróż do czasów młodości, jesteście w błędzie. Przygotujcie się raczej na mnożenie tajemnic, które swoje początki, jak zwykle w „Rojście” mają w poprzednich dekadach. A wszystko w klimacie Hłaski i Pasikowskiego. Wyczuwamy międzynarodowy hit.
W tym artykule:
- „Rojst Millenium”. Co kryją bagna?
- „Rojst Millenium”, czyli wszystkie grzechy Kierownika
- „Rojst Millenium”: serial gatunkowy na najwyższym poziomie
W „Rojście” wszystko zaczyna się i kończy w hotelu Centrum. Wódka leje się strumieniami, a przy stolikach przecierają się szlaki lokalnych watażków, policji i dziennikarzy. Tym razem okazja jest zacna, urodziny kierownika hotelu, szarej eminencji miasta, w którą wciela się bezbłędnie Piotr Fronczewski.
Na raucie atmosfera gęstnieje, pojawiają się cienie z przeszłości, ktoś przynosi tajemniczy list, w końcu dochodzi do morderstwa.
Żeby je wyjaśnić, trzeba będzie cofnąć się naprawdę głęboko w przeszłość. Nie wszystkim jednak grzebanie w poprzednich dekadach się podoba, bo stare grzechy rzucają długie cienie.
Ale nie martwcie się, nie ugrzęźniemy w retrospekcjach, bo mamy tu także współczesny wątek, który nadaje serialowi „Rojst Millenium” sensacyjnego sznytu. Tutaj wraca postać Piotr Zarzyckiego, dziennikarza z zacięciem śledczym, który próbuje układać sobie życia na nowo po śmierci ukochanej Teresy. Tym razem będzie musiał zagrać va banque, bo po raz kolejny zagrożony będzie bliska mu osoba. Pomoże mu Anna Jass, znana z kontrowersyjnych metod policjantka, którą toczy poczucie winy. Nie zbraknie także niezawodnego sierżanta Miki, uroczego, zakochanego w żonie jąkały, który w sytuacjach podbramkowych okazuje się bezlitosnym graczem.
„Rojst Millenium”. Co kryją bagna?
Pamiętajmy, że rojst oznacza bagna i tym razem odegrają one kluczowe znaczenie w spięciu wszystkich akcji czasowych. Tym razem na grontach zostaje znaleziony szkielet młodej kobiety, który przez lokalne władze zostaje zidentyfikowany jako dowód niemieckich zbrodni na tych terenach. Wątpliwości ma jednak młoda asesorka, grana przez Mariannę Gierszewską. Postanawia ona za wszelką cenę dowiedzieć się prawdy o losach zamordowanej kobiety. A ma ku temu także osobiste motywacje.
I tak właśnie przenosimy się do czasów stalinowskich, gdzie po wojnie, po nowemu zostały rozdane stanowiska i zaszczyty. W końcu dowiadujemy się, kim właściwie jest kierownik i jakie grzechy ma na sumieniu.
Kultura na weekend: serial „One Day”, czyli nowa wersja kultowego romansu, która rozłoży was na łopatki
Co obejrzeć w weekend? Nasza propozycja to serial „One Day”, który jest dostępny na platformie Netflix. To kolejna adaptacja kultowego romansu. Okazuje się, że w 2024 roku historia Emmy i Dextera nadal wzrusza.„Rojst Millenium”, czyli wszystkie grzechy Kierownika
W poprzednich sezonach Kierownik był spirytus movens całej intrygi, ale o nim samym wiadomo było niewiele. Teraz możemy poznać go lepiej, bo akcja przenosi nas do czasów młodości. Jego młodszą wersję gra Filip Pławiak. I tu produkcyjny smaczek: jego głos został przez AI połączony z głosem Piotra Fronczewskiego, a efekt jest naprawdę wiarygodny. Młody kierownik to cwany i charyzmatyczny kelner w hotelu Centrum.
Za odpowiednią opłatą może załatwić dolary albo towarzystwo na wieczór, ale ma apetyt na awans społeczny z prawdziwego zdarzenia. Tylko co będzie w stanie za niego zrobić?
„Rojst Millenium”: serial gatunkowy na najwyższym poziomie
Jan Houlobek już nieraz udowodnił, że potrafi bezbłędnie oddać klimat kolejnych dekad przekształcającej się Polski. Ma oko do detali, dlatego z poczuciem cringu patrzymy na neony, stroje, obdrapane polonezy, czy zegarki odliczające czas do nowego Millenium. Czujemy tu inspiracje Pasikowskim, ale w tle pobrzmiewa kino moralnego niepokoju w stylu Kieślowskiego.
Podobnie w czasach stalinowskich, przez cały czas czujemy na plecach oddech Wielkiego Brata i z przejęciem śledzimy losy wygranych i potępionych przez wielką historię. Tylko jak to wszystko ze sobą zagrało i stworzyło spójna całość? Zasługa leży w świetnym scenariuszu, który zgrabnie prowadzi nas przez kolejne wątki czy dekady do grande finale, a zakończenie jest naprawdę zaskakujące. Wszystko to sprawia, że „Rojst” to świetna, mądra i zrealizowana na najwyższym poziomie telewizyjna rozrywka.