Reklama

W tym artykule:

  1. Święta przestrzeń kobiet – fragment wywiadu
  2. Anna Hints w wywiadzie dla GLAMOUR
Reklama

Święta przestrzeń kobiet – fragment wywiadu

W saunie bariera wstydu znika i łatwiej mówić o trudnych spawach. Od zawsze było to miejsce, w którym kobiety mogły poczuć się bezpiecznie i być we własnym gronie – mówi Anna Hints, reżyserka filmu „Siostrzeństwo świętej sauny”, który 10 listopada 2023 wchodzi do kin w Polsce. Prezentujemy fragment wywiadu z twórczynią poruszającej produkcji.

Anna Hints w wywiadzie dla GLAMOUR

Marta Krupińska: Na początek gratulacje – Twój film to oficjalny estoński kandydat do Oscara w kategorii dokument, został też doceniony na licznych festiwalach, m.in. Sundance. Przedstawiasz w nim grupę kobiet, które regularnie spotykają się w saunie i dzielą się najbardziej intymnymi historiami ze swojego życia, obnażając się fizycznie, ale przede wszystkim emocjonalnie. Opowiadają o utracie dziecka, relacji z własnym ciałem czy przemocy seksualnej, jakiej doświadczyły. Jak udało Ci się znaleźć bohaterki i zdobyć ich zaufanie? Domyślam się, że nie było typowego castingu?

Anna Hints: Mam kluczową zasadę przy robieniu filmów: nigdy nikogo nie namawiam, tylko szczerze opowiadam o swoim pomyśle. Jeśli po drugiej stronie widzę wahanie, niepewność, odpuszczam. W kwestii bohaterek zaczęło się od moich przyjaciółek i znajomych, z którymi spotykałam się w saunie. Z czasem wieść o filmie rozniosła się pocztą pantoflową i kobiety same zaczęły się ze mną kontaktować, że chcą wziąć w nim udział. Estonia to niewielki kraj, jest nas 1,3 miliona i niejako wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni przez wspólnych znajomych czy dalekich krewnych, zwłaszcza społeczność na południu, skąd pochodzę. Poza tym to był proces, bo prace nad filmem trwały aż siedem lat i zebraliśmy ponad 200 godzin materiału zdjęciowego. Ostatecznie w filmie wystąpiło 25 kobiet. Część historii z bólem serca musiałam wyciąć na etapie montażu, część chętnych zrezygnowała, te na początku niepewne potem odzywały się, że jednak chcą wystąpić. Z kolei te, które nie zdecydowały się pokazać twarzy przed kamerą, trochę tego żałowały i pisały w mediach społecznościowych, że to ich plecy czy pośladki widać na ekranie w danej minucie (śmiech).

„Siostrzeństwo świętej sauny”: recenzja. O trudnych doświadczeniach w bezpiecznej przestrzeni

„Siostrzeństwo świętej sauny” to poruszający film dokumentalny od kobiet i (nie tylko) dla kobiet. Ma działanie kojące, wręcz terapeutyczne. Oto, dlaczego warto go obejrzeć.
„Siostrzeństwo świętej sauny”: recenzja
fot. materiały prasowe

Mimo że Twoje bohaterki, jak na saunę przystało, są cały czas nagie, widać, że czują się przed kamerą swobodnie i bezpiecznie. Ich nagość nie jest erotyczna, tylko siostrzeńska, budująca bliskość, szczerość i poczucie wspólnoty.

Bardzo zależało mi na tym, by pokazując tę ich nagość, uniknąć seksualizacji i uprzedmiotowienia ich ciał. Dlatego razem z operatorem próbowaliśmy najpierw na mnie, a następnie pokazaliśmy efekty naszej pracy bohaterkom. Nie mieliśmy też klasycznego scenariusza, czy agendy zdjęć. Po prostu wchodziliśmy do sauny i siedzieliśmy tam kilka godzin dziennie, nie wiedząc, co się danego dnia wydarzy. Bohaterki też potrzebowały czasu, by się oswoić z kamerą.

Reklama

Całą rozmowę Marty Krupińskiej z Anną Hints możecie przeczytać w listopadowym numerze magazynu GLAMOUR z Zuzą Kołodziejczyk na okładce (w sprzedaży od 26 października 2023).

Reklama
Reklama
Reklama