Pisarka Anna Szczypczyńska opowiada o swoich rytuałach związanych z pisaniem
Anna Szczypczyńska, niektórym znana jako Panna Anna, kiedyś zapalona biegaczka, zarażała inne kobiety miłością do sportu, od jakiegoś jednak czasu przede wszystkim do czytania! Autorka poruszających powieści Gdzieś pomiędzy wierszami, Kilka upalnych nocy, Dziewczyna mojego męża i głośnej książki Dzisiaj śpisz ze mną. Ta ostatnia doczekała się filmowej ekranizacji na Netflixie, z Romą Gąsiorowską i Maciejem Musiałem w rolach głównych.
- Współpraca reklamowa
Pisarka opowiada o swoich rytuałach związanych z pisaniem, o procesie powstawania kolejnych powieści i sile, jaką czerpie od swoich Czytelniczek.
Kiedy zdecydowałaś, że będziesz pisać?
W szkole podstawowej. Od drugiej, może trzeciej klasy pisałam wiersze na starej maszynie do pisania mojej mamy. Używałam jej przez kilka lat. Pamiętam nawet fragment jednego z moich pierwszych „utworów poetyckich”, bo recytowałam go na zakończenie roku:
Kochany tato,
znów zbliża się lato.
Wakacje już blisko,
a potem razem na lotnisko.
Polecimy nad morze,
twarze będą w humorze.
Kąpać będziemy się co dzień
w orzeźwiającej zimnej wodzie…
Jakie są Twoje rytuały związane z pisaniem?
Dawniej uwielbiałam wstawać z samego rana, gdy wszyscy domownicy jeszcze spali. Herbata migdałowa, świece o zapachu patchouli i ja. Tuż po przebudzeniu najlepiej mi się myśli.
Dziś rytuały to luksus. Jeśli tylko mogę, pracuję przy świecach, najlepiej na kanapie z moim ukochanym psem na kolanach (da się!), ale łapię rozmaite chwile, pracuję tam, gdzie akurat mam możliwość: w kawiarni, w pociągu, w bibliotece, w domu. Gdybym czekała na idealny moment i uzależniła się od rytuałów, jedną książkę pisałabym przez dekadę, a tego i tak już bardzo wyrozumiałe Czytelniczki mogłyby mi nie wybaczyć. Ulubiona herbata (od ostatniej podróży na ukochane Lazurowe Wybrzeże mam nową faworytkę: zieloną migdałowo-pistacjową!), świece, zeszyty i wieczne pióro to atrybuty, w które nieustannie się wyposażam.
Czy wiesz, jak skończy się książka, kiedy stawiasz pierwsze zdanie?
Więcej: wiem o tym jeszcze na długo przed tym, nim je postawię! Zwykle, nim siądę do pisania, najpierw przez kilka miesięcy chodzę w pisarskiej ciąży. Kocham ten czas, bo tu się wszystko może wydarzyć! Wymyślam postaci, kreślę ich biografie, zgłębiam ich psychikę. Równocześnie wypisuję – na tym etapie robię wyłącznie ręczne notatki – pomysły na główne wątki fabularne, ale też i na te epizodyczne. Potem zaczyna się etap researchu: czytam książki i artykuły, rozmawiam z ludźmi, którzy przeżyli coś podobnego, co moi bohaterowie oraz ze specjalistami. Tu bardzo mi pomaga 14-letnie doświadczenie w pracy w redakcji. Dopiero, gdy mam gotowy konspekt i zapisuję pierwsze zdanie. Zostawiam sobie jednak dużo miejsca na kreatywność również podczas samego pisania oraz swobodę, by zmienić zdanie. Gdyby porównać moje konspekty z ostateczną wersją książki, łatwo można dojść do wniosku, że to tylko szkic, który ma mi pomóc uporządkować myśli.
Czy bohaterowie/bohaterki Twoich książek dostają Twoje wspomnienia/przeżycia?
Tam, gdzie uznaję, że moje osobiste doświadczenie czy przeżycie może się do czegoś przydać – jasne! Dzięki temu postaci stają się wyraziste, pełnokrwiste, ale bazowanie jedynie na tym, byłoby ogromnym ograniczeniem, a w pisaniu najbardziej kręci mnie fakt, że staję się wszechmogąca. To przyjemne doświadczenie. Dlatego częściej korzystam z opcji rozmowy z drugim człowiekiem oraz wrodzonej dociekliwości.
Czy zdarza się, że nie lubisz swoich bohaterów?
Lubię każdą z postaci, które stworzyłam. Im bardziej działają mi na nerwy, tym mocniej jestem z nich dumna, bo czuję, że udało mi się osiągnąć cel. Takie są na przykład matka Natalii – bohaterki Kilku upalnych nocy czy Krzysztof z tej samej powieści.
Czy krytyczna recenzja jest lepsza od braku jakiejkolwiek?
To zależy od tego, o jakiej krytyce mówimy. Ta konstruktywna jest na wagę złota. Sama, nim wyślę tekst do wydawnictwa, proszę kilka zaufanych osób, by go przeczytały i podzieliły się ze mną uwagami. Najczęściej beta czytelnikami są osoby, z którymi nie jestem w bardzo bliskich relacjach, chodzi o to, by były szczere. Jeśli zaś chodzi o krytykę, która nic nie wnosi tylko obraża autora, cóż, to nie świadczy o mnie, tylko o osobie, która się wypowiada. Rozumiem, że Internet i social media dały nam możliwość wypowiadania się na każdy temat, ale czasem lepszym wyborem jest milczenie.
Sztuczna inteligencja to dla Ciebie jako pisarza/pisarki zagrożenie czy szansa?
Jestem dinozaurem, jeśli chodzi o technologię, najchętniej nadal pisałabym na maszynie do pisania mojej mamy, dlatego nie mam jeszcze zdania na ten temat.
Co w zawodzie pisarza lubisz najbardziej, a co sprawia Ci dyskomfort?
Najbardziej lubię wolność, a najmniej sprzedaż.
Fragment recenzji lub opinii czytelników, który pamiętasz do dziś?
Te, które mnie najbardziej wzruszają, zapisuję sobie w specjalnym katalogu, który otwieram, gdy mam gorsze dni. Jest tam tyle ciepłych słów, na temat mojego stylu opowiadania historii, sposobu, w jaki piszę o emocjach i efekcie, jaki te dwie rzeczy w połączeniu mają na Czytelniczki, że od razu wraca mi wiara w sens tego, co robię. Trudno byłoby wybrać jeden fragment, bo na szczęście dla mnie, jest ich o wiele więcej.
Czy pamiętasz swoją pierwszą samodzielnie wybraną książkę?
Oczywiście! To była Alicja w Krainie Czarów. Pamiętam nawet tamtą księgarnię i mamę, która wolała mi kupić książkę niż sobie parę nowych butów czy szminkę. Kilka lat później, ja też zaczęłam przepuszczać otrzymane na urodziny czy z innej okazji pieniądze na książki oraz w sklepach papierniczych. I tak mi zostało do dziś.