„Pierwszy człowiek”: dlaczego musicie zobaczyć ten film, nawet jeżeli nie lubicie Ryana Goslinga
Od 19 października w polskich kinach oglądać można najnowszy film Damiena Chazelle'a „Pierwszy człowiek” opowiadający historię pierwszego człowieka na Księżycu, Neila Armstronga. Gra go Ryan Gosling i to jeden z głównych powodów, dla których warto ten obraz zobaczyć.
Ryan Gosling i Damien Chazelle to już sprawdzony duet. Ich współpraca przy filmie La La Land z 2016 roku przyniosła Goslingowi sporo pozytywnych recenzji, Złotego Globa dla najlepszego aktora w komedii lub musicalu, a także nominację do Oscara dla najlepszego aktora pierwszoplanowego (ostatecznie przegrał on wyścig po statuetkę z Casey'em Affleckiem). Ewidentnie to udana relacja obu panów przyczyniła się do decyzji o kolejnym wspólnym projekcie. I z bardzo ambitną historią w tle. Już pod koniec 2016 roku, kiedy obraz La La Land podbijał kina na całym świecie, wiadomo było, że Gosling zagra Neila Armstronga, czyli amerykańskiego astronautę, który 21 lipca 1969 roku jako pierwszy człowiek historii stanął na Księżycu. I że to będzie niemałe wyzwanie aktorskie dla Ryana, który ma już na koncie sporo ról, ale jeszcze żadnej, która niosłaby ze sobą taką odpowiedzialność. Bo zagranie jednej z kluczowych postaci dla ludzkości takim moralnym obowiązkiem obarczone jest bez wątpienia.
Ryan Gosling leci na Księżyc, czyli Pierwszy człowiek już w kinach
Dość szybko poszło Chazelle'owi skompletowanie filmowej załogi Apollo 11. 33-letni reżyser Whiplasha i La La Land zdecydował, że Buzza Aldrina zagra Corey Stoll (House of Cards, Śmietanka towarzyska), a Michaela Collinsa Lukas Haas (Incepcja, Zjawa). Jeszcze zanim wiadomo było, kto znajdzie się w ekipie dowodzonej przez Ryana Goslinga, potwierdzona była rola Claire Foy jako żony Neila Armstronga, Janet, a także Kyle'a Chandlera jako Deke'a Slaytona. W tym towarzystwie Chazelle otworzył tegoroczny, 75. już Festiwal Filmowy w Wenecji. I było to bardzo owocne otwarcie. Variety pisał, że Pierwszy człowiek jest „spektakularny i czarujący", Time zwrócił uwagę na szacunek, jaki Chazelle okazał w swoim filmie Armstrongowi, a Guardian docenił historię opowiedzianą „pewnie i z werwą". Doceniono również grę Foy, choć wiadomo, że wszystkie oczy zwrócone były przede wszystkim na Goslinga. I pod jego adresem także padło sporo komplementów, czy zasłużonych, mogliśmy w końcu przekonać się sami. Po ponad 2-godzinnym seansie możemy śmiało powiedzieć, że jak najbardziej. Szczególnie, że szliśmy na seans z lekkim dystansem, nie będąc do tej pory wielkimi fanami Ryana. I ku naszemu zaskoczeniu, nasze podejście do jego osoby nabrało zupełnie innego podejścia. Dzięki niemu świetnie obejrzeliśmy historię człowieka, który tak, jak wielu ludzi na świecie, potrzebuje gdzieś uciec, by poukładać sobie w głowie pewne rzeczy. Albo poradzić sobie z bólem, jaki rodzi się po stracie najbliższej osoby. Armstrong postanowił, że ucieknie na Księżyc, a oglądając Goslinga w roli astronauty, w powodzenie jego misji, choć wiedząc doskonale wcześniej jak się skończy, kibicowaliśmy mu w tym, jak dawno żadnemu innemu bohaterowi na wielkim ekranie.
Na co warto wybrać się do kina w październiku? Oto najgorętsze premiery! >>>
Pierwszy człowiek Damiena Chazelle'a to film o kosmosie z innej planety
Pierwszy człowiek to film zrobiony z rozmachem, a zarazem kameralny. Bo to nie efekty specjalne, jak w Grawitacji, Marsjaninie czy Interslettar są tutaj imponujące, a emocje i ten momenty ciszy, kiedy zdaje się, że na sali kinowej jesteśmy tylko my, Ryan Gosling i kosmos. Chazelle, który mimo bardzo młodego wieku, jest dzisiaj w czołówce wybitnych reżyserów, robi swoje kino. Pozostaje wierny swoim ideałom, znanym z Whiplasha i La La Land, czyli, że najważniejszy jest dla niego bohater, który ma prawo do swoich słabości, ambicji, nie zawsze przez wszystkich rozumianych i akceptowanych decyzji. Kolejną rzeczą, która buduje w Pierwszym człowieku odpowiedni dla całej historii klimat jest muzyka. Chazelle po raz kolejny współpracował z Justinem Hurwitzem, autorem ścieżki dźwiękowej w filmie Whiplash i La La Land, a prywatnie swoim dobrym przyjacielem. I choć akurat w przypadku tych dwóch poprzednich obrazów reżysera muzyka była ich kluczowym filarem (co za La La Land zostało docenione Oscarem), w Pierwszym człowieku jej obecność jest również nie przeoczenia. A pojawiający się dwukrotnie motyw Lunar Rhapsody Samuela J. Hoffmana, czyli utwór, który kojarzył się Neilowi Armstrongowi z jego żoną i który odsłuchiwał podczas swojego lotu na Księżyc, zostanie z nami na dłużej.
Nominacje do Oscarów 2019 dla Pierwszego człowieka są w zasadzie pewne. Są też spore szanse, że rola pierwszego człowieka na Księżycu przyniesie Goslingowi statuetkę. I według nas, byłoby to w pełni zasłużone wyróżnienie. Zmierzenie się z legendą Armstronga nie należy do rzeczy łatwych, ale jak mówił w 1962 roku w Houston prezydent Kennedy, w końcu największą satysfakcję daje realizowanie nie tych łatwych, a najtrudniejszych celów. Pierwszy człowiek od 19 października w kinach.