Reklama

Od 15 stycznia 6-sezonowa opowieść o grupie nastoletnich przyjaciół z fikcyjnego amerykańskiego miasteczka Capeside dostępna jest na platformie Netflix. Akcja koncentruje się wokół trójki 15-letnich w momencie startu serii bohaterów: Joey (Katie Holmes) – wychowywanej przez siostrę dziewczyny, której mama zmarła na raka a ojciec jest w więzieniu, Dawsona (James Van Der Beek) – chłopaka z dobrej rodziny, który marzy o karierze filmowca a jego idolem jest Steven Spielberg oraz Paceya (Joshua Jackson) – który ma problemy z ojcem alkoholikiem, jak i w szkole. Ważną postacią była też Jen grana przez Michelle Williams, która z całej obsady zrobiła największą karierę. Przyjaciele spotykają się zwykle na filmowych seansach w pokoju Dawsona na poddaszu. Bardzo często bez umawiania się, zapowiedzi – urok czasów bez smartfonów i internetu. Zwłaszcza Joey wpada często do Dawsona – najpierw przepływa jezioro łódką, a następnie wspina się po drabinie i wchodzi przez okno. Ta dwójka to prawdziwe bratnie dusze, które jednak odkrywają, że w momencie dojrzewania ich przyjacielska relacja się zmienia i pojawiają się nowe uczucia. Spoiler alert: Joey jest totalnie zakochana w Dawsonie w pierwszym sezonie, broni się przed tym, ale nie potrafi sobie ani z tym poradzić, ani tego ukryć. Widzą to wszyscy. Oczywiście poza jej obiektem uczuć. Co jeszcze warto wiedzieć? Serialowe Capeside to małe miasto, a nasza grupa przyjaciół i ich znajomi i znajome to nie są najpopularniejsze osoby w lokalnej społeczności czy szkole. Ot, przeciętne dzieciaki, z którymi w miarę łatwo było się utożsamić, zwłaszcza mieszkając gdzieś na prowincji w Polsce i marząc o wyjeździe do metropolii.

Reklama

Najlepsze seriale i filmy o nastolatkach (nie tylko dla nastolatków) na Netflix

Serial w telewizji pojawił się w 1998 roku. Można powiedzieć, że ot high school drama na swoje czasy. Jednak nie było wówczas produkcji dla młodych osób, w których ich rozterki związane z dojrzewaniem traktowane byłyby serio. I choć scenarzystom czasem omsknęło się pióro i ich niektóre pomysły zmierzały w kierunku opery mydlanej, to trzeba przyznać, że były to dość świeże osoby w branży, które właśnie na Jeziorze marzeń uczyły się warsztatu i później pracowały przy ważnych produkcjach. Co istotne, udało im się podjąć w tej produkcji dla nastolatek i nastolatków kilka ważnych wątków, często opierając się na swoich doświadczeniach z młodości.

Choćby twórca serialu Kevin Williamson (Krzyk, Koszmar minionego lata) mocno walczył o romantyczny pocałunek między dwoma homoseksualnymi bohaterami. Sam jest gejem, który wychowywał się w konserwatywnej Karolinie Północnej (tam też kręcono Jezioro marzeń). Podkreślał, że nigdy nie było w telewizji takiej sceny, zwłaszcza między licealistami. W końcu dopiął swojego.

Ważna jest również scena, w której rodzice Dawsona rozmawiają z nim o aborcji. Jego matka jest w ciąży i decyduje się ją przerwać z różnych względów. Chłopak tego nie rozumie. Ojciec tłumaczy mu, że to ciało i życie jego matki, więc ma ona zatem prawo do samodzielnej decyzji. A on jaka by ona nie była - on zawsze będzie swoją żonę wspierał. Bardzo było to w duchu współczesnej narracji o prawach kobiet i aborcji, ale też pokazywało, że można na takie tematy rozmawiać szczerze ze swoimi dziećmi.

Przypominam sobie również, że bardzo lubiłam bohaterki serialu. Chłopczycę Joey w dżinsach, krótkich topach i swetrach, której zależało na nauce i która miała feministyczne zacięcie, także wtedy jeszcze bardzo mało popularne. Marzyłam także o kwiecistych sukienkach Jen. Podobały mi się jej dyskusje z babcią, gorliwą katoliczką, która chciała za wszelką cenę przekonać ją do wiary. Jen obstawała przy swoim i miała na to argumenty. W ogóle trzeba przyznać, że jak na tak młode osoby bohaterki i bohaterowie serialu byli po przejściach, mieli i miały często dość sprecyzowane poglądy. Mówiły też językiem, który do 15-letnich osób nie pasował. Krytycy wytykali to scenarzystom. Jednak kiedy wracam myślami do swoich licealnych czasów, to bywało, że człowiek silił się na używanie trudnych słów, często zaglądał do słownika, popisywał się wiedzą, by wyjść na bardziej dorosłego.

Kiedy więc odpaliłam serial – z jednej strony poczułam tę charakterystyczną przyjemność z powrotu do przeszłości, nostalgię, wspominając, jak przeżywałam perypetie bohaterek i bohaterów Jeziora marzeń. Te wszystkie stroje – dziś znów w trendach, ścieżka dźwiękowa, którą od kilku dni zapętlam, czy piękne krajobrazy oraz Dawson – wciąż wkurzający swoim idealizmem – i Pacey, którzy dorabiają w wypożyczalni kaset VHS. Z drugiej strony właśnie wspomniany język mnie uderzył, że jest on za trudny dla młodych ludzi, wydumany. Szybko jednak się do niego przyzwyczaiłam. Kolejna sprawa – te wszystkie zawirowania miłosne w serialu, przeżywanie błahych spraw. Jednak w tym były prawdziwe emocje! W liceum tak się właśnie przeżywa. Wszystko szybko urasta do rozmiaru dramatu. Po prostu zdążyłam o tym zapomnieć.

Jednym z najważniejszych wątków serialu jest miłosny trójkąt Dawson – Joey – Pacey. Najpierw wszyscy kibicowaliśmy Joey, by wreszcie Dawson dostrzegł jej uczucie, by byli razem. Wkrótce jednak szybko na scenę wkroczył pomiędzy nich Pacey. Między nim a Joey naprawdę iskrzyło! A świat się podzielił na dwa obozy – team Dawson i team Pacey. Przyjaźń zawisła na włosku wobec młodzieńczych porywów serca.

Reklama

Jaki zatem jest werdykt? Oglądać czy nie? Nie żałuję, że obejrzałam ponownie serię. Szybko włączyło mi się emocjonowanie miłosnymi zawirowaniami bohaterek i bohaterów. Tym razem już bez wahania byłam #teamPacey. Muszę też przyznać, że parę naciąganych odcinków przeskoczyłam. Zdecydowanie jednak serial uświadamia, jak duża zaszła w kilka lat zmiana w realiach, w których dojrzewało się kiedyś i dziś. Myślę, że seans Jeziora marzeń spodoba się osobom, które interesują się latami 90. – tym, które chcą sobie przypomnieć ten moment, jak i tym, które chcą się dowiedzieć, jak to w ogóle było, bo urodziły się później. Mimo wszystko nie jest to produkcja, bez obejrzenia której, nie przeżyjecie.

Reklama
Reklama
Reklama