Reklama

W tym artykule:

  1. Dawid Podsiadło i sanah w kinach
  2. „Dawid Podsiadło – Dokumentalny” – recenzja
  3. „sanah na stadionach” – recenzja
Reklama

Zaczynali w różnych momentach, poza tym zupełnie inaczej prowadzą swoje kariery. Niemniej jednak Dawid Podsiadło i sanah, a właściwie siatki ich działań artystycznych mają kilka punktów wspólnych. Grupy ich fanów przecinają się. Utwory, które tworzą, podbijają listy przebojów. Niejednokrotnie stanęli na jednej scenie. Zarówno o nim, jak i o niej mówi się w kategoriach fenomenu. Można ich lubić albo nie, natomiast nie można odmówić im pracowitości oraz konsekwencji. No i nie można odebrać im sukcesów, jakie osiągnęli. A tych, powiedzmy sobie szczerze, nie brakuje.

Dawid Podsiadło i sanah w kinach

Co ciekawe, pod koniec listopada tego roku oboje ogłosili, że powstały dokumenty koncentrujące się na koncertach stadionowych każdego z nich. Obie produkcje trafiły do kin. I to w odstępie zaledwie dwóch dni. Pokazy filmu „Dawid Podsiadło – Dokumentalny” zaplanowano na 3 grudnia 2024. I, jak się szybko okazało, już wkrótce, a konkretnie 18 grudnia zostanie on udostępniony subskrybentom oraz subskrybentkom Netflixa. Z kolei „sanah na stadionach” można oglądać na wielkim ekranie w dniach 5-15 grudnia. Na razie nie wiadomo, czy materiał czeka jakaś przyszłość w streamingu. Biorąc pod uwagę te wszystkie aspekty (a chociażby tak bardzo zbliżone do siebie daty premiery), nie sposób nie porównywać tych produkcji. Która wyszła lepiej?

„Dawid Podsiadło – Dokumentalny” – recenzja

Wbrew pozorom Dawid Podsiadło nie jest głównym bohaterem „Dokumentalnego”. Są nimi koncerty i wszystko (oraz wszyscy), co z nimi związane. Reżyser Tomasz Knittel pokazuje, jak wielkie to przedsięwzięcie. Produkcję trasy na stadionach można porównać do ogromnej maszyny o skomplikowanym mechanizmie, w której każdy element musi pasować, która musi zostać dobrze naoliwiona, a następnie pchnięta w ruch przez kogoś, kto (po prostu) się na tym zna. Całość opiera się na doskonałym przygotowaniu, organizacji, ale również na zaufaniu do siebie i swoich współpracowników. Działając na taką skalę, nie sposób nie trafić na mniejsze bądź większe przeszkody. Twórcy filmu ich nie ukrywają. Nie udają, że wszystko poszło zgodnie z planem. Dzięki temu dowiadujemy się o chorobie jednego z członków zespołu, pożarze czy załamaniu pogody, które też dostarczyło pewnych trudności. Jako widzowie zostajemy wrzuceni w samo centrum zdarzeń. A przez to, że w dokumencie brakuje wypowiedzi artysty, jego managera i reszty ekipy wprost do kamery, możemy poczuć się tak, jakbyśmy naprawdę byli z nimi w busie, na backstage’u albo pod sceną. Film „Dawid Podsiadło – Dokumentalny” został dobrze zrealizowany. Nie jest to żaden game changer, ale gdyby nie momenty dłużyzny, właściwie nie byłoby się do czego przyczepić. Mieliśmy dostać film o trasie. I, no cóż, dostaliśmy go. W pełnej okazałości. A na produkcje o głównym zainteresowanym, jego historii oraz drodze na szczyt przyjdzie jeszcze czas.

„sanah na stadionach” – recenzja

Twórcy „sanah na stadionach” podeszli do tematu z zupełnie innej strony. Materiały zza kulis wspomnianych koncertów zostały uzupełnione o fragmenty rozmów z artystką, jej rodzicami, managerami czy gośćmi specjalnymi (w tym, żeby było ciekawiej, z Dawidem Podsiadłą). Co więcej, pojawiają się nagrania z prywatnego archiwum sanah. Pierwsze kompozycje, pierwsze koncerty, pierwsze wizyty w profesjonalnym studiu... To z całą pewnością dużo znaczy nie tylko dla Zuzi oraz jej najbliższych, ale również dla osób, które słuchają jej muzyki i śledzą rozwój jej kariery. W przeciwieństwie do starszego kolegi po fachu, twórczyni takich hitów jak „hip hip hura!”, „Ale jazz!” oraz „Królowa dram” dostaje swój pomnik. Jednak wydaje się on dość eklektyczny. Podczas seansu nie da się oprzeć wrażeniu, że twórcy, na czele z odpowiedzialnym za reżyserię Krystianem Kuczkowskim, nie wiedzieli do końca, w jakim kierunku chcą pójść i co pokazać. Czy sanach przygotowującą się do największej w dotychczasowej karierze trasy koncertowej, czy jej drogę do sukcesu, czy może jednak gwiazdę prywatnie? Każdy z tych aspektów zostaje jedynie tknięty. W efekcie otrzymujemy coś w rodzaju rozszerzonego reportażu dla śniadaniówki. Niestety montaż pozostawia wiele do życzenia. Sprawia wrażenie chaotycznego i przypadkowego – jakby momentami brakowało materiałów do logicznego ułożenia historii. Największą wartością tej produkcji jest sama sanah. Jej naturalność, autentyczność, dziewczęcy urok. Czyli coś, dzięki czemu przekonała do siebie już tak wiele osób.

Reklama

Są to filmy zupełnie różne (tak samo jak różni są Dawid Podsiadło i sanah), ale oba typowo fanowskie. W przypadku pierwszego z nich najbardziej zadowoleni będą ci, których ciekawi to, jak wygląda produkcja tak dużej trasy koncertowej. Z kolei drugi przypadnie do gustu osobom zainteresowanym uniwersum artystki.

Reklama
Reklama
Reklama