Reklama

W tym artykule:

  1. „Nikt tego nie chce” – fabuła
  2. „Nikt tego nie chce” – obsada
  3. „Nikt tego nie chce” – recenzja
  4. „Nikt tego nie chce” – zwiastun
Reklama

Netflix ma naprawdę szeroką ofertę, jeśli chodzi o filmy czy seriale z kategorii „komedia romantyczna”, jednak nie zawsze są one udane. Kilka dni temu na platformie streamingowej swoją premierę miała produkcja „Nikt tego nie chce”. Od razu stała się hitem i zajęła pierwsze miejsce w rankingu TOP 10 seriali. (Nie)banalna fabuła i gwiazdorska obsada zdecydowanie pomogły w sukcesie. Czy to najlepsza komedia romantyczna Netflixa od dawna? Wszystko wskazuje na to, że tak.

„Nikt tego nie chce” – fabuła

Serial składa się z 10 krótkich odcinków, od których wręcz nie można się oderwać. Opowiada historię Joanne – podcasterki, która nie ma szczęścia w miłości. Na pewnej imprezie jej drogi przecinają się jednak z Noah – (niezwykle przystojnym) rabinem. Między nimi od razu iskrzy. Związek rabina i Joanne, która nie jest żydówką, będzie niemałym wyzwaniem. Para napotka na swojej drodze wiele trudności. Nie pomaga wcale najbliższe otoczenie zakochanych – rodzice i rodzeństwo. Czy ich miłość przetrwa? Czy te dwa światy da się pogodzić? Nie jest to wcale takie oczywiste...

Kultowa komedia romantyczna z lat 90. właśnie trafiła na Netflix. Teraz też wzrusza – przygotujcie chusteczki

Netflix właśnie udostępnił swoim subskrybentkom i subskrybentom jedną z najlepszych komedii romantycznych w historii. Od jej premiery minęło ponad 30 lat, ale nadal wzrusza i roztapia (nawet te najtwardsze) serca.
„Bezsenność w Seattle”
fot. materiały prasowe

„Nikt tego nie chce” – obsada

Na sukces serialu zdecydowanie wpłynęła również gwiazdorska obsada. W rolach głównych możemy oglądać Kristen Bell i Adama Brody’ego. Po premierze produkcji, aktor stał się ideałem wielu kobiet, a social media są wręcz przepełnione jego zdjęciami kwestiami z serialu. I rzeczywiście w „Nikt tego nie chce” grał bardzo pozytywną postać, mężczyznę, o którym marzą kobiety. W siostrę głównej bohaterki wcieliła się Justine Lupe (również świetna rola), a w brata Noah – Timothy Simons.

„Nikt tego nie chce” – recenzja

W internecie serial nazwany został jedną z najlepszych produkcji romantycznych Netflixa od lat. I nie jest to przesadzone stwierdzenie. Tak samo, jak „Nikt tego nie chce” nie jest przesadzonym serialem. Jest dowcipny, lekki, ale i wzruszający, pokazujący problemy, z którymi muszą zmagać się niektóre pary. Oglądając tę produkcję naprawdę można się zrelaksować, odpocząć, „wyłączyć głowę”. Jest idealna na wieczór (lub dwa). Od innych „klasycznych” komedii romantycznych różni się tym, że wcale nie jest taka oczywista. Możemy utożsamić się z głównymi bohaterami. Co więcej – możemy utożsamić się z również z bohaterami drugoplanowymi. Każda postać jest bardzo wyraźnie zarysowana i dodaje do serialu coś od siebie. Oczywiście, nie wszystkie problemy zostały pokazane w poważny sposób lub nie było możliwości zagłębienia się w nie. Jednak nie o to tu chodzi, to nie jest ten typ produkcji. Ani trochę nie wpływa to na jej sukces. „Nikt tego nie chce” to serial, który nie powinien rozczarować, a wzbudzić jedynie pozytywne emocje. Sprawi, że… ponownie uwierzycie w miłość.

„Nikt tego nie chce” – zwiastun

Jeśli jeszcze (o dziwo) nie jesteście przekonani, przedstawiamy zwiastun serialu. Produkcję możecie oglądać na Netflixie od 26 września. Enjoy!

Nowa komedia romantyczna Netflixa podzieliła widzów. Czy skupili się na tym, co rzeczywiście jest istotne?

Dzięki serwisom streamingowym powoli wkraczamy w nową erę komedii romantycznych, niekoniecznie w pełni udanych, ale za to sięgających po dotąd spychane wątki. I chyba dlatego zasługują na uwagę i nieco wyrozumiałości. Ostatnia produkcja Netflixa, „Sprawa rodzinna”, z gwiazdami takimi jak Nicole Kidman i Zac Efron wzbudziła skrajne emocje. Mam wrażenie, że części widzów umknęło coś ważnego.
Kadr z filmu "Sprawa rodzinna"
fot. Kadr z filmu "Sprawa rodzinna"/ Netflix
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama