Kultura na weekend: „Spadek” z Maciejem Stuhrem, Gabrielą Muskałą i Joanną Trzepiecińską. W rodzinie siła? [recenzja]
„Spadek” to luźna, raczej niewymagająca komedia kryminalna, która właśnie zadebiutowała na platformie Netflix. Obsada jest świetna. A jak ze scenariuszem?
W tym artykule:
Od kilku lat Netflix chętnie inwestuje w produkcje lokalne, w tym polskie. Po takich hitach jak „Znachor”, „Absolutni debiutanci” czy „Kolory zła: Czerwień” przyszedł czas na „Spadek”, czyli komedię kryminalną z gwiazdorską obsadą. To jedna z najgorętszych nowości popularnego serwisu streamingowego na czerwiec 2024. Naprawdę warto obejrzeć?
Film „Spadek” już na Netflix
Po śmierci ekscentrycznego wynalazcy jego rodzina przyjeżdża do luksusowej posiadłości, by poznać ostatnią wolę i... odebrać wielomilionowy spadek. Na miejscu okazało się, że wuj przygotował dla nich niespodziankę. A nawet kilka. Bliscy, którzy przez lata nie mieli ze sobą kontaktu i właściwie nic o sobie nie wiedzą, muszą wziąć udział w grze. Współpraca ma doprowadzić ich do fortuny. W rolach głównych występują Maciej Stuhr, Gabriela Muskała, Joanna Trzepiecińska, Piotr Placek, Mateusz Król oraz Piotr Polak, a towarzyszą im m.in. Jan Peszek i Adam Ferency. Za reżyserię odpowiada Sylwester Jakimow („W rytmie serca”, „8 rzeczy, których nie wiecie o facetach”), a za scenariusz – Łukasz Sychowicz („The Office PL”, „Algorytm miłości” czy „Camera Cafe. Nowe parzenie”).
„Spadek”: recenzja. W rodzinie siła?
Wielkie nazwiska dawały wielkie nadzieje. Ale nawet świetna obsada nie przyniesie sukcesu, jeśli inne – kluczowe elementy zawodzą. „Spadek” rozczarowuje na kilku płaszczyznach. W porównaniu z innymi produkcjami z tego gatunku (chociażby z serią „Na noże”) historia jest mocno przewidywalna. Są w niej luki. I choć prowadzi do dość zaskakującego finału, to sposób, w jaki zagadka zostaje wyjaśniona, pozostawia wiele do życzenia. Twórcy chcą nam przekazać, że w rodzinie siła i że warto słuchać nastolatków, jednak robią to w trochę zbyt oklepany sposób. Co więcej, wydaje mi się, że film, który określa się mianem komedii, powinien bawić. Niestety żarty serwowane przez twórców są dość jałowe. Całość nie wzbudza większych emocji.
„Kolory zła: Czerwień” – tak mocnego filmu od polskich twórców dawno nie było. Jakub Gierszał i Maja Ostaszewska są doskonali w swoich rolach [recenzja]
Netflix zasilił w czerwcu swoją bibliotekę o kolejną propozycję polskich twórców. Film „Kolory zła: Czerwień” jest naprawdę mroczny. Trzyma w napięciu od początku do końca. A finał rzeczywiście zaskakuje. Nowy thriller spodoba się fanom mocnego kina.Ale żeby nie było tak gorzko... Film naprawdę może cieszyć oko. Akcja w zdecydowanej większości toczy się w imponujących wnętrzach domu, a właściwie zamku należącym do bohatera granego przez Jana Peszka. Scenografia robi wrażenie. Z kolei kostiumy całkiem nieźle portretują poszczególne postaci. Mamy tu też do czynienia z ładnymi, do tego dobrze pokolorowanymi kadrami i muzyką, która nie przeszkadza, tylko podbija klimat komedii kryminalnej.
Kultura na weekend: „Nieobliczalna” nie jest dla każdego. Thriller powoduje ścisk w żołądku i zostaje jeszcze na długo po seansie [recenzja]
Gwiazdorska obsada i fabuła, która trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich minut. Film „Nieobliczalna” z Agnieszką Grochowską, Magdaleną Cielecką i Julią Wieniawą w rolach głównych jest już dostępny. Warto obejrzeć?„Spadek” to idealny film na weekend. Może lecieć w tle podczas rodzinnego obiadu, a wy bez problemu nadążycie za tym, co dzieje się na ekranie. Wyobraźcie to sobie. Sobota lub niedziela, godz. 14:00. Włączacie nowość Netflixa i siadacie do stołu, na którym czekają już na was rosół i schabowy (albo cokolwiek innego, co jecie na obiad w weekendy). Po posiłku – okraszonym rozmowami z bliskimi – przenosicie się na kanapę. Część z was zasypia, część sprawdza coś w swoich telefonach. Tuż obok członkowie i członkinie rodziny Władysława Fortuny próbują rozwiązać przygotowane przez niego zagadki. I tak płyną kolejne minuty. Mimo wszelkich niedociągnięć nie chcecie, by seans dobiegał końca, bo zwiastuje nadejście kolejnego tygodnia. Produkcja jest jedną z tych luźnych i bezstresowych. No cóż, takie też są potrzebne.