Reklama

W tym artykule:

  1. Historia Nicholasa Wintona
  2. Film „Jedno życie” – recenzja
Reklama

Jest rok 1938. Mimo coraz bardziej agresywnych działań Hitlera, rządy europejskich krajów wypierają rosnące zagrożenie i prowadzą politykę stopniowych ustępstw. Czechosłowacja dobrowolnie oddaje Niemcom teren zwany Krajem Sudeckim, naiwnie wierząc, że to zastopuje ich inwazję. W rezultacie tysiące osób pochodzenia żydowskiego mieszkających na zaanektowanym terenie musiało opuścić swoje domy i uciekać. Większość z nich wybierała Pragę, która wówczas wciąż wydawała się bezpiecznym schronieniem. Doprowadziło to jednak do tego, że powstały getta, w których warunki były katastrofalne i zagrażające życiu. I tu właśnie zaczyna się heroiczna historia czynów Nicholasa Wintona, bohatera genialnego film „Jedno życie”.

Kultura na weekend: „Algorytm miłości”, czyli parodia programów randkowych. Cringe czy guilty pleasure? [recenzja]

„Algorytm miłości” to parodia popularnych programów randkowych. W rolach głównych występują młode talenty, na czele z Heleną Englert, a za produkcję odpowiadają twórcy „Emigracji XD” oraz „The Office PL”. Sprawdźcie, jak działa ten algorytm i przekonajcie się, czy warto obejrzeć nowość od CANAL+.
Kultura na weekend: „Algorytm miłości”
fot. materiały prasowe

Historia Nicholasa Wintona

Jednym z najbardziej ikonicznych wydarzeń w historii brytyjskiej, a nawet ogólnoświatowej telewizji, jest nagranie z programu „It's life!”, w którym po pytaniu prezenterki „Czy jest tu jeszcze ktoś, kto zawdzięcza życie Nicholasowi Wintonowi?”, wstają wszyscy obecni na widowni. Jak doszło do tego, że mieszkający w Londynie makler giełdowy uratował 669 dzieci przed zagładą? W 1938 roku młody Winton pojechał na do Pragi, gdzie planował odwiedzić znajomych i wrócić po tygodniu do swojej bezpiecznej pracy. Na miejscu trafił jednak na grupę ludzi pomagających przybywającym do Pragi ludziom z zajętego przez Niemców Kraju Sudetów. Powstały ogromne obozy dla uchodźców, które były dziesiątkowane przez głód i choroby. Coraz bardziej uświadamiano sobie, że Hitler na tym nie poprzestanie. Wrażliwość, ogromne poczucie sprawiedliwości i determinacja spowodowały, że Nicholas postanowił ratować tych najbardziej bezbronnych – dzieci. W ten sposób Winton ocalił setki istnień, jednak przez pół wieku ukrywał to przed całym światem, a nawet przed żoną. Dlaczego? Jak cała sprawa wyszła na jaw? Co stało się później? Odpowiedzi w filmie chwytają za serce, a jeśli komuś wydaje się, że obejrzawszy wspomniane nagranie z „It's life!” wie już wszystko, to naprawdę bardzo się myli.

Ten film powinna obejrzeć każda kobieta. „Jutro będzie nasze” to włoskie kino w najlepszym wydaniu

Czarno-białe zdjęcia przedstawiają zniszczone, brudne i ubogie ulice doświadczonego wojną Rzymu. Jednocześnie nie jest to wyłącznie portret nędzy, gdyż na tym gruncie rosną też marzenia, tętni życie i oczywiście jest pełno włoskiego temperamentu. „Jutro będzie nasze” to film nie tylko ujmujący klimatem, ale przede wszystkim uderzająca historia o sile kobiet. Sile, która przez wiele lat była niewidzialna.
Kadr z filmu "Jutro będzie nasze"
Kadr z filmu "Jutro będzie nasze" / mat. prasowe

Film „Jedno życie” – recenzja

Film rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych, w 1938 i 1988 roku, dlatego w rolę Nicholasa Wintona wciela się dwóch aktorów: dwukrotny zdobywca Oscara – Anthony Hopkins oraz zdobywający ostatnio popularność m.in. kreacją w serialu Ripley – Johnny Flynn. Obaj są w tej roli kapitalni, zgodni w mimice, gestykulacji i bardzo do siebie podobni. Matkę młodego Nicky'ego gra wspaniała Helena Bonham Carter, dla której udział w tej produkcji miał osobisty wymiar. Aktorka bowiem ujawniła, że jej dziadek również ratował żydowskie dzieci.

„The idea of you” – recenzja. Słodko-gorzka, (nie)głupia historia o miłości

Obejrzałam „The idea of you”, żebyście wy nie musieli? No nie, wcale nie. Wy też obejrzyjcie ten film. I nie traktujcie tego, jak guilty pleasure.
"the idea of you" - recenzja
Fot. materiały prasowe Prime Video

Film „Jedno życie” ogląda się ze ściśniętym z gardłem, kibicując działaniom garstki bohaterów. Każdy rodzic stojący na praskim peronie składał przerażonemu dziecku obietnicę: „Zobaczymy się niedługo!”. Wiemy, co wydarzyło się po 1 września 1939 roku i jesteśmy świadomi, że owe obietnice nie zostały spełnione. Po wyjściu z sali kinowej, na jasnym korytarzu, szybko dostrzegłam, że niezależnie od płci i wieku, każdy z seansu wyszedł zapłakany. Reżyser filmu „Jedno życie”, James Hawes, stworzył dzieło poruszające najgłębsze emocje, upamiętniające wybitnego człowieka i uświadamiające, że w czasach wojny naszym obowiązkiem jest zrobienie czegokolwiek, żeby pomóc tym, których ta wojna dotyka…

Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama