Kultura na weekend: Frank Leen i jego debiutancki album „Miłość w czasach”
Frank Leen wydał debiutancki album pt. „Miłość w czasach”, a tym samym udowodnił, że polska elektronika ma się naprawdę dobrze. Przy okazji najważniejszej premiery w swojej dotychczasowej karierze, artysta zdradził nam, jak brzmi jego definicja miłości i czy jest romantykiem.
W tym artykule:
- Kultura na weekend: Frank Leen i „Miłość w czasach”
- Frank Leen i jego piosenki o różnych obliczach miłości
Frank Leen to jeden z najbardziej cool artystów na polskiej scenie muzycznej. Jest wokalistą, producentem i autorem tekstów, którego naprawdę warto znać (i, oczywiście, słuchać). Miłość do muzyki odziedziczył po rodzicach, którzy grali w młodości na instrumentach (co ciekawe, tata podarował mu pierwszą gitarę). Przez kilka lat mieszkał w Wielkiej Brytanii i to właśnie tam zaczął tworzyć (jeszcze pod pseudonimem The Traf), a co za tym idzie: myśleć o działalności artystycznej na poważnie. Zrobiło się o nim głośno dzięki coverom znanych utworów, a także pierwszym singlom, które zostały doskonale przyjęte przez przedstawicielki oraz przedstawicieli generacji Z. Dziś Tobiasz Fryzowicz, bo właśnie tak brzmi jego prawdziwe nazwisko, jest znany ze swojej kreatywności, charyzmy i tego, że nie lubi się ograniczać – balansuje pomiędzy różnymi gatunkami (choć nie sposób nie zauważyć, że najbliżej mu do elektroniki), poza tym zręcznie miesza je ze sobą. Koniec tego roku jest dla niego niezwykle intensywny, ponieważ 3 grudnia światło dzienne ujrzał jego (długo wyczekiwany) debiutancki album. Czego możemy się o nim dowiedzieć, słuchając „Miłości w czasach”?
Kultura na weekend: Frank Leen i „Miłość w czasach”
Już sam tytuł płyty sugeruje, co debiutujący artysta przygotował dla swoich słuchaczek i słuchaczy. Nie jest on przypadkowy. Frank Leen zainspirował się „Miłością w czasach popkultury”, czyli krążkiem Myslovitz z 1999 roku, który – jak sam przyznał za pośrednictwem swojego profilu na Instagramie – jest jednym z jego ulubionych.
Kolejnym tropem może być piosenka tytułowa, na której słyszymy także Gibbsa, czyli popularnego piosenkarza i producenta muzycznego. Chłopaki zwracają uwagę na różne oblicza miłości (zmieniających się w zależności od tego, czego akurat doświadczamy), zabierają fanki oraz fanów na uczuciowy rollercoaster.
W tej piosence Frank Leen przypomina, że nie ma jednej – właściwej definicji miłości. Każdy i każda z nas może mieć swoją własną. Właśnie dlatego nie byłybyśmy sobą, gdybyśmy nie zapytały, czym to uczucie jest dla niego i jak je postrzega:
Miłość to kombinacja wielu emocji. Jest to poczucie własnej wartości, akceptacja siebie. Dawanie radości i poczucia bezpieczeństwa bliskim. Miłość jest wyjątkowa, ponieważ w każdym zakamarku na ziemi ma wspólne cechy, ale jest kompletnie inna. Każdy ma swoją i można się nią dzielić, dając szczęście. Miłość to magia. Zawsze kochałem oglądać „Harry’ego Pottera” – wyznał Tobiasz Fryzowicz, czyli Frank Leen w rozmowie z Glamour.pl.
Frank Leen: „Wkurza mnie brak zrozumienia i, co jeszcze gorsze, brak chęci zrozumienia innych” [WYWIAD]
Łapcie fragment wywiadu z Frank Leenem, czyli jednym z bohaterów wrześniowego wydania magazynu GLAMOUR, a zarazem przedstawiciela pokolenia zmiany.Frank Leen i jego piosenki o różnych obliczach miłości
Frank Leen udostępnił aż 16 utworów i zaprosił do współpracy kilku artystów. Poza wspomnianym Gibbsem dograli się do niego m.in. Szczyl, CatchUp oraz duet BeMy.
„Miłość w czasach” jest podróżą po zmieniających się stanach emocjonalnych i różnych doświadczeniach. 27-latek śpiewa zarówno o złamanym sercu, jak i momentach przepełnionych szczęściem. Nie zapomina o relacjach z samym sobą. Wie, jak ważne jest dbanie o właśnie ten obszar swojego życia, czego dowiadujemy się z singla pt. „Sam”.
Słyszałem w kilku momentach w swoim życiu, że jestem (romantykiem – przyp. red.)! Zdarza mi się pisać piosenki o miłości, lubię, jak w mieszkaniu są zapalone świeczki, potrafię coś ugotować, więc chyba tak – przyznał Frank Leen w rozmowie z Glamour.pl.
Mimo kilkunastu (tak różnych) utworów, całość jest naprawdę spójna brzmieniowo, co nie jest tak oczywiste w przypadku debiutantek i debiutantów, którzy – co zrozumiałe – dopiero szukają siebie i swojej drogi w muzyce. Frank Leen wykazał się artystyczną dojrzałością. Może więc warto było tyle czekać na jego pierwszy album?
Chętnie poskaczemy sobie do tych piosenek podczas jakiejś imprezy. Co więcej, mamy nadzieję, że Tobiasz Fryzowicz wyruszy niebawem w trasę koncertową, a co za tym idzie: zaprezentuje swój materiał na żywo w wybranych miastach w Polsce. Niestety na razie jego plany nie są znane.