Reklama

W tym artykule:

  1. Film „Kolory zła: Czerwień” z Jakubem Gierszałem i Mają Ostaszewską w rolach głównych
  2. „Kolory zła: Czerwień” – recenzja mrocznej nowości Netflixa
Reklama

Bałtyk odgrywa ostatnio bardzo ważną rolę w rodzimej branży filmowej. Od pewnego czasu stanowi inspirację dla młodych twórców oraz twórczyń, czego dowodem są takie produkcje jak m.in. „Belfer”, „F***ing Bornholm”, „#BringBackAlice” czy „Absolutni debiutanci” (aka najlepszy polski serial coming of age ostatnich lat). Pod koniec maja ponownie przeniosłyśmy się na Pomorze, a dokładnie do Trójmiasta. To właśnie tam rozgrywa się akcja filmu „Kolory zła: Czerwień”, czyli jednej z najgorętszych nowości Netflixa ubiegłych miesięcy.

Film „Kolory zła: Czerwień” z Jakubem Gierszałem i Mają Ostaszewską w rolach głównych

„Kolory zła: Czerwień” jest thrillerem na podstawie bestsellerowej powieści autorstwa Małgorzaty Oliwii Sobczak. To historia o morderstwie młodej dziewczyny. Prokurator, który zajmuje się tą sprawą, zauważa podobieństwo do zbrodni popełnionej piętnaście lat wcześniej. Chcąc poznać prawdę, sprzeciwia się swojemu przełożonemu i łączy siły z matką ofiary, która jest cenioną sędzią. Śledztwo prowadzi ich do jednego z klubów nad morzem, a kolejne tropy do niebezpiecznego członka tamtejszej mafii. W rolach głównych występują Jakub Gierszał i Maja Ostaszewska. A na ekranie towarzyszą im m.in. Zofia Jastrzębska, Andrzej Konopka, Przemysław Bluszcz, Wojciech Zieliński oraz Jan Wieteska. Scenariusz jest dziełem Adriana Panka i Łukasza M. Maciejewskiego. Pierwszy z wymienionych twórców jest również odpowiedzialny za reżyserię.

„Kolory zła: Czerwień” – recenzja mrocznej nowości Netflixa

Nie przesadzę, jeśli napiszę, że tak mrocznego filmu od polskich twórców i twórczyń już dawno nie było. Mamy mocne otwarcie. A charakterystyczne napięcie, które pojawia się w pierwszych sekundach, towarzyszom nam – widzom oraz widzkom przez cały seans. Gdy wydaje nam się, że rozwiązaliśmy zagadkę albo (przynajmniej) dopasowaliśmy do siebie kilka elementów układanki, okazuje się, że nic bardziej mylnego. Scenariusz ocieka mrokiem. Pojawia się przemoc. Dużo przemocy. W związku z tym należy podkreślić, że „Kolory zła: Czerwień” jest propozycją wyłącznie dla osób o mocnych nerwach. To kino gatunkowe w naprawdę dobrym wydaniu.

Kultura na weekend: „Nieobliczalna” nie jest dla każdego. Thriller powoduje ścisk w żołądku i zostaje jeszcze na długo po seansie [recenzja]

Gwiazdorska obsada i fabuła, która trzyma w napięciu od pierwszych do ostatnich minut. Film „Nieobliczalna” z Agnieszką Grochowską, Magdaleną Cielecką i Julią Wieniawą w rolach głównych jest już dostępny. Warto obejrzeć?
„Nieobliczalna”
fot. materiały prasowe Amazon Prime Video

Jakub Gierszał i Maja Ostaszewska są doskonali w scenach, w których grają razem, jak również tam, gdzie występują osobno. Odtwórca roli Leopolda Bilskiego już wiele razy udowodnił, że jest aktorskim kameleonem. Z kolei gwiazda, która wcieliła się w Helenę Bogucką, należy do pierwszej ligi aktorskiej w Polsce. Dodatkowy komentarz wydaje się więc zbędny. Na kilka słów uznania zasługuje także Zofia Jastrzębska (filmowa Monika Bogucka), którą wcześniej można było oglądać w takich produkcjach jak m.in. „Infamia” czy „Dziewczyna i kosmonauta”. Udowodniła już, że ma talent. Teraz pora ugruntować swoją pozycję w branży.

fot. materiały prasowe Netflix

Niestety ideały nie istnieją. A „Kolory zła: Czerwień” są kolejnym potwierdzeniem tej tezy. Podobnie jak w przypadku wielu innych filmów, zdarzają się potknięcia. Absolutnie najsłabszy element to muzyka. Czasem pomaga budować napięcie. Jednak w zdecydowanej większości scen, do których została dodana (mówimy tu o około 80 procentach), nie pasuje. Odejmuje powagi temu, co dzieje się na ekranie. A widoki naprawdę mrożą krew w żyłach.

Ten film powinna obejrzeć każda kobieta. „Jutro będzie nasze” to włoskie kino w najlepszym wydaniu

Czarno-białe zdjęcia przedstawiają zniszczone, brudne i ubogie ulice doświadczonego wojną Rzymu. Jednocześnie nie jest to wyłącznie portret nędzy, gdyż na tym gruncie rosną też marzenia, tętni życie i oczywiście jest pełno włoskiego temperamentu. „Jutro będzie nasze” to film nie tylko ujmujący klimatem, ale przede wszystkim uderzająca historia o sile kobiet. Sile, która przez wiele lat była niewidzialna.
Kadr z filmu "Jutro będzie nasze"
Kadr z filmu "Jutro będzie nasze" / mat. prasowe
Reklama

Jeśli lubicie takie kino i jesteście spragnieni dobrej historii kryminalnej z zaskakującym finałem, to ta produkcja Netflixa jest dla was. Mimo drobnych mankamentów, ze wspomnianą muzyką na czele, warto obejrzeć.

Reklama
Reklama
Reklama