Jesteście gotowi na nowy sezon towarzyski? Świetnie, bo Netflix już dziś zaprasza na trzecią serię „Bridgertonowie”. Czy Penelope stanie w końcu na ślubnym kobiercu?
Oszałamiająca scenografia, muzyka i wytworne kostiumy, skrywające najdziksze żądze. Za to wszystko widzowie pokochali (choć to chyba za mało powiedziane) serię o Bridgertonach. Czym zaskoczy nas kolejny sezon? Zapewniam, że nudy nie ma. Zwłaszcza że intryga koncentruje się na Penelope i jej przemianie z brzydkiego kaczątka w rasową uwodzicielkę. Ale do happy endu jeszcze długa droga, bo przecież nasza słodka protagonistka skrywa swój brudny sekrecik.
W tym artykule:
- Skąd się wzięli „Bridgertonowie”?
- Seks w wielkim pałacu, wojny matron i miłosne gierki debiutantek
- Glow up Penelope i trudna sztuka uwodzenia
- Jakie wątki jeszcze pojawią się w Bridgertonach?
Czy „Bridgertonowie” to serial powierzchowny? Tak, choć wytrawniejsi czytelnicy romansów wychwycą cytaty z Jane Austen, czy sióstr Brontë. Czy promuje oldskulowe, romantyczne ujęcie miłości? Owszem, a właściwie jest tym przesycony. Czy jest niefeministyczny? Tak, bo bohaterki rzadko się emancypują, a raczej na wyścigi próbują znaleźć męża. Czy bawimy się przy nim świetnie? Tak, i friendly reminder, żadna przyjemność nie jest guilty.
Skąd się wzięli „Bridgertonowie”?
Serial powstał na kanwie popularnej serii romansów Julii Quinn, ale showrunnerka Shonda Rhimes luźno traktuje literacki pierwowzór. Dodaje bohaterów, miesza wątki i umiejętnie stosuje cliffhangery tak, by widzowie nie mogli odkleić się od telewizorów. Akcja rozgrywa się w XIX wieku, za czasów brytyjskiej regencji, ale próżno szukać w nim prawdy historycznej. Twórcy serialu stawiają raczej na prawdę o zawiłej naturze ludzkiej, a ta zawsze triumfuje nad dworskimi konwenansami. Do tego „Bridgertonowie” to prawdziwy cukierek dla oka. Około pięciu tysięcy kostiumów przygotowanych przez ekipę rzemieślników liczącą 238 osób pod wodzą genialnej Ellen Mirojnick zapiera dech w piersiach. Miłosne harce bohaterów mają wyjątkową oprawę: scenografię inspirowaną ponoć „Marią Antoniną" Sofii Copolli i... mrocznymi filmami Kubrica. Czy ten eklektyczny miks miał prawo wypalić? Cóż, takiego sukcesu nie spodziewali się zapewne nawet CEO Netflixa. Serial długo okupował pierwsze miejsce w światowym rankingu streamingowego giganta i być może, powróci na nie po premierze wyczekiwanego sezonu numer trzy.
[Kultura na weekend] Czego Wanda Rutkiewicz szukała na świętej górze? Film „Ostatnia wyprawa” można obejrzeć podczas trwającego właśnie festiwalu Millenium Docs Against Gravity
Ruszył 21. Festiwal Millenium Docs — święto miłośników kina dokumentalnego. Filmem otwarcia był długo wyczekiwany obraz Elizy Kubarskiej „Ostatnia wyprawa" o Wandzie Rutkiewicz. Jednym z najmocniejszych atutów filmu jest narracja prowadzona przez samą himalaistkę — twórcom udało się zdobyć intymny audiopamiętnik, który nagrywała w ostatnich miesiącach przed śmiercią. Wyłania się z niego portret kobiety złamanej, samotnej, ale i zdeterminowanej, by szukać wolności za wszelką cenę. Czy ostatnia wyprawa na Kanczendzongę była zaplanowaną ucieczką od świata?Seks w wielkim pałacu, wojny matron i miłosne gierki debiutantek
Serial powiela poniekąd sprytny trik scenariuszowy „Plotkary". Życiem Bridgertonów, znudzonych niekończącymi się herbatkami, balami i polowaniami, kręci tajemnicza (choć do czasu) Lady Whistledown, wszechwidząca autorka kroniki towarzyskiej. Jedna notka pisarki o wyjątkowo ostrym piórze jest w stanie wywołać popłoch wśród śmietanki towarzyskiej, która obyczajowego skandalu boi się bardziej niż inwazji wrogich wojsk. Gdy fabuła utyka w miejscu, kronikarka zręcznie popycha ją w nowym kierunku. W pierwszym sezonie śledziliśmy debiutującą Bridgertonównę Daphne, którą wiatr namiętności rzucił w ramiona seksowego księcia Hastings (a przy ich łóżkowych igraszkach spłonęła rumieńcem niejedna redaktorka Glamour, choć nie sposób nie wspomnieć tu o skandalu, jaki wywołała scena rzekomego gwałtu na księciu). W drugim podążamy za rozpustnym wicehrabią Anthonym, który za wszelką cenę próbuje zagłuszyć podszepty serca i nie ulec urokowi wyzwolonej (w każdym tego słowa znaczeniu) Kate.
Za to w trzecim sezonie wszystkie oczy będą zwrócone na Penelope, drugoplanową, nieco zagubioną postać, na której nawet własna matka postawiła (matrymonialny) krzyżyk. A jak wiadomo, w tym na wskroś patriarchalnym świecie, to matrony mają najwięcej do powiedzenia.
Ten film powinna obejrzeć każda kobieta. „Jutro będzie nasze” to włoskie kino w najlepszym wydaniu
Czarno-białe zdjęcia przedstawiają zniszczone, brudne i ubogie ulice doświadczonego wojną Rzymu. Jednocześnie nie jest to wyłącznie portret nędzy, gdyż na tym gruncie rosną też marzenia, tętni życie i oczywiście jest pełno włoskiego temperamentu. „Jutro będzie nasze” to film nie tylko ujmujący klimatem, ale przede wszystkim uderzająca historia o sile kobiet. Sile, która przez wiele lat była niewidzialna.Glow up Penelope i trudna sztuka uwodzenia
Penelope Featherington to najsympatyczniejsza i najbardziej naturalna postać z całego „bridgertonowego" uniwersum. Co chwilę pada ofiarą zachowań, które dzisiaj nazwalibyśmy bodyshamingiem. Ma niskie poczucie wartości i pokornie godzi się na rolę Kopciuszka. Tworzy za to lias „Lady Whiseldown" i z satysfakcją punktuje wszystkie występki zblazowanej klasy próżniaczej. Sekretnie kocha się w Colinie Bridgertonie, ale nie wierzy, że ma u niego jakiekolwiek szanse, W tym sezonie postanawia zawalczyć o siebie: ma dosyć szyderczych komentarzy i podpierania ścian. Postanawia więc przejść metamorfozę: jaskrawe pańciowate suknie wymienić na te subtelniejsze i czesać się na modłę francuskich żurnali. To jednak nie wystarcza, by zdobyć uwagę potencjalnych pretendentów do ręki. Gdy więc Colin proponuje jej lekcje uwodzenia, ta się zgadza. Nie trzeba być wyjątkowo przenikliwym, by nie przewidzieć, że świeżo wyuczone sztuczki zaczną w końcu działać także na samego nauczyciela. Zwłaszcza że na horyzoncie pojawi się rywal. I to nie byle jaki.
Czy więc Penelope stanie w końcu na ślubnym kobiercu? A jeśli tak, to kim będzie jej wybranek? Scenarzyści znów fundują nam emocjonalny rollecoaster i rozciągają dylematy między rozum a serce. Nie zawiodą się ci, którzy lubią trochę pieprzu, „momenty" pojawią się i w tym sezonie (wyczekujcie sceny w karocy).
Jakie wątki jeszcze pojawią się w Bridgertonach?
Jak zwykle puntem wyjścia będzie początek sezonu „polowań". Na salonach zadebiutuje Francesca Bridgerton, nieco introwertyczna siostra, która swobodniej niż na balach, czuje się podczas samotnej gry na fortepianie. Gubi się w matrymonialnych konwenansach, ale sprytne matrony, w tym sama królowa Charlotta, postanawiają trochę jej pomóc, tylko czy ich intrygi nie wyjdą wszystkim bokiem?... Poznamy też kilka nowych postaci, które mocno namieszają, zmieniając dynamikę dotychczasowych relacji. Kim jest tajemniczy brat Lady Danbury? Dlaczego pojawił się znikąd i jakie ma zamiary wobec jednej z głównych postaci kobiecych? Poznamy także nieco lepiej arogancką Cressida Cowper. I może nawet... trochę ją polubimy?
W tym sezonie panuje klęska urodzaju. Bridgertonowie są jeszcze bardziej „bridgertonowaci", bale bardziej wystawne, stroje bardziej spektakularne, a powietrze ciężkie od emocji, namiętności wręcz roznoszą bohaterów od środka. Niestety, w tym całym słodkim torcie zabrakło nieco psychologicznego uwiarygodnienia postaci, a tym samym głównych wątków. Czy widz wierzy we wszystkie nagłe zmiany serc bohaterów? Niekoniecznie, ale przecież ten serial zawsze bierze się w cudzysłowie.
Bo czy współczesna księżniczka wierzy jeszcze w księcia na białym koniu? Miłość, którą zapali jedna iskra i będzie trwała aż po grób? Siłą tej serii jest to, że scenarzyści puszczają do nas oko i serwują zdania, które można łatwo przełożyć na nasze czasy: „Wiesz, co jest naprawdę romantyczne? Poczucie bezpieczeństwa" - mówi w pewnym momencie groteskowa Portia Featherington. Ale my od tego serialu oczekujemy iluzji, eskapizmu, który pozwoli odwrócić uwagę od naszych osobistych, pogmatwanych relacji. Czy romans i miłość i tym razem zatriumfuje w serialu? O to bym się przesadnie nie martwiła, ale rozwiązanie poznamy dopiero 13 czerwca, bo serwis postanowił podzielić sezon na dwie części.