Filmy, na które warto iść do kina w sierpniu
W sierpniu dowiemy się, co zdarzyło się „Pewnego razu… w Hollywood”, poznamy „Królowe zbrodni” i popłyniemy razem z załogą jachtu „Maiden”.
Macie dużo planów na drugi miesiąc wakacji? Wspaniale, ale koniecznie ujmijcie w nich również wizytę w kinie. A nawet kilka wizyt, czemu sierpniowy repertuar zdecydowanie sprzyja. W tym miesiącu znajdą coś dla siebie fani animacji, wciągających dokumentów oraz twórczości takich reżyserów, jak Quentin Tarantino i Pedro Almodóvar, którzy powracają z nowymi obrazami. A dokładniej? Oto nasze rekomendacje, czyli jakich premier filmowych nie możecie przegapić w sierpniu.
Filmowe premiery sierpień 2019: na co warto iść do kina w tym miesiącu?
Toy Story 4, reż. Josh Cooley, premiera: 9 sierpnia
Chudego, Buzza Astrala, Pana Bulwy czy Rexa chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Bo by ich poznać, mieliście przynajmniej trzy okazje. Pierwszą w 1995 roku, ostatnią sześć lat temu. Teraz powracają w części, która już jest hitem, bo w weekend otwarcia (film wszedł do kin 9 sierpnia) obejrzało ją ponad 170 tysięcy widzów. I nie mamy wątpliwości, że będzie ich coraz więcej. W najnowszej produkcji Disney-Pixar główni bohaterowie stają przed nie lada wyzwaniem - muszą zaopiekować się nową zabawką. Łatwo nie będzie. A okazji do śmiechu i wzruszeń - całe mnóstwo!
Maiden, reż. Alex Holmes, premiera: 9 sierpnia
W kinach studyjnych znajdziecie film Maiden, przypominający wydarzenia z 1989 roku, kiedy to grupa upartych, niezależnych i odważnych dziewczyn podjęła się czynu w percepcji wielu niemożliwego do zrealizowania. Na jachcie Maiden postanowiła stać się pierwszą żeńską załogą w historii, która weźmie udział w prestiżowych, ale też bardzo niebezpiecznych regatach Whitbread Round the World Race. Film Alexa Holmesa to seans obowiązkowy, biorąc pod uwagę dzisiejsze nastroje społeczno-polityczne, kiedy nagminnie podważa się prawa kobiet, próbując podcinać skrzydła. Seans Maiden sprawia, że od razu w te skrzydła nabiera się wiatru.
Zobacz także: Smutne filmy, przy których można sobie popłakać
Pewnego razu… w Hollywood, reż. Quentin Tarantino, premiera: 16 sierpnia
O tym filmie mówi się od miesięcy. Ale czy nie tak samo było w przypadku każdego filmu w dorobku Quentina Tarantino? To nazwisko zna nawet największy filmowy laik. I jest szansa, że nawet on skusi się, aby pójść do kina na Pewnego razu... w Hollywood, gdyż w dziewiątym już obrazie amerykańskiego reżysera pojawił się polski wątek. Romana Polańskiego zagrał nasz człowiek w Hollywood, Rafał Zawierucha. Sporo szczęśliwców jest już po przedpremierowych pokazach i uważa, że warto. Podpisujemy się pod tymi rekomendacjami w ciemno.
Gdzie jesteś, Bernadette?, reż. Richard Linklater, premiera: 16 sierpnia
Wielokrotnie udowodniła, że jest w stanie zagrać wszystko. Nawet samego Boba Dylana. W nowym filmie Richarda Linklatera, reżysera Przed wschodem słońca (i pozostałych obrazów z tej serii) czy Boyhood, dwukrotna zdobywczyni Oscara Cate Blanchett wciela się w Bernadette. Kim jest? Żyjącą w dostatku architektką, wydaje się, że także spełnioną żoną, matką. Ale pewnego dnia decyduje się na krok, którego nikt się nie spodziewa. Po prostu znika. PS A jeśli będziecie chcieli przeczytać książkę autorstwa Marii Semple, na podstawie której nakręcono ten film, to do księgarni właśnie trafiło specjalne wydanie z Cate na okładce.
Zobacz także: Warner Bros wyprodukuje polski film na podstawie znanej powieści!
Królowe zbrodni, reż. Andrea Berloff, premiera: 23 sierpnia
Hollywood w końcu zaczyna oferować nam coraz więcej filmów z kobietami w roli głównej. I za kamerą, i przed. Nareszcie! W branży nie brakuje bowiem wybitnych scenarzystek, mających apetyt na więcej, czyli na reżyserię. Jedną z nich jest Andrea Berloff (Dziedzictwo krwi, Bez snu), która do swojego reżyserskiego debiutu zaangażowała Melissę McCarthy, Tiffany Hadish oraz Elisabeth Moss, czyniąc z nich tytułowe królowe zbrodni. Ich historia osadzona jest w 1978 roku i nowojorskiej dzielnicy Hell's Kitchen, gdzie jako żony gangsterów nie mają wyjścia i muszą wziąć sprawy we własne ręce.
Ból i blask, reż. Pedro Almodóvar, premiera: 30 sierpnia
Kiedy reżyseruje Pedro Almodóvar, w obsadzie widnieją takie nazwiska, jak Anotnio Banderas i Penélope Cruz, a obraz jest autobiografią hiszpańskiego reżysera, na seans zbyt długo namawiać nas nie trzeba. Jeżeli Was również, ustawcie sobie w telefonie przypomnienie, że w ostatni piątek sierpnia do kin wchodzi Ból i blask, nowy film hiszpańskiego filmowca, który ostatni raz uraczył nas swoim dziełem w 2016 roku, bardzo dobrą Julietą. Banderas, nagrodzony na tegorocznym festiwalu w Cannes za najlepszą rolę męską, wciela się w reżysera na nowo przeżywającego najważniejsze momenty swojego życia i starającego się zmierzyć z teraźniejszością.
Na zawsze razem, reż. Mikhael Hërs, premiera: 30 sierpnia
Na koniec zostawiliśmy coś dla fanów kina francuskojęzycznego, a przy okazji angażującego i skłaniającego do przemyśleń na długo po seansie. Na zawsze razem w reżyserii Mikhaela Hërsa opowiada o losach 24-letniego Davida, który w wyniku ataku terrorystycznego traci siostrę i jest zmuszony zająć się jej 7-letnią córką Amandą. Zdani tylko i wyłącznie na siebie, próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości. To historia niezwykle uniwersalna, bo sytuacja, kiedy człowiek musi poradzić sobie ze śmiercią kogoś bliskiego, usiłując być jednocześnie podporą dla innych, to scenariusz, który życie pisze niestety za często. Dobrze, że kino o takich bohaterach nie zapomina.
Zobacz także: Powstanie sequel filmu „After”, w którym główny bohater jest inspirowany Harrym Stylesem! Do obsady dołączył Dylan Sprouse