Reklama

A mowa oczywiście o „Klerze”, który dzięki Netflixowi znów zyskuje popularność (zwłaszcza poza granicami naszego kraju). Uważam, że to naprawdę świetny film i niezależnie od poglądów warto go obejrzeć. Dlaczego? Spieszę z wyjaśnieniami.

Reklama

„Kler” – fabuła, obsada i twórcy

„Kler”, głośny film Wojciecha Smarzowskiego, swoją premierę miał 18 września 2018 podczas 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Wywołał wówczas niemałe poruszenie i od razu zdobył miano jednego z najbardziej kontrowersyjnych polskich obrazów ostatnich lat. Dziś film ponownie zyskuje popularność – tym razem dzięki swojej obecności na platformie Netflix, gdzie przyciąga uwagę nowej publiczności.

Fabuła „Kleru” skupia się na losach trzech katolickich księży: Kukuły, Trybusa i Lisowskiego, w których wcielają się – odpowiednio – Arkadiusz Jakubik, Robert Więckiewicz i Jacek Braciak. Mężczyzn, mimo charakterologicznych różnic i odmiennego stylu życia, łączy mroczna przeszłość i głęboko skrywane tajemnice. Każdy z nich zmaga się z własnymi demonami, słabościami, a także – co istotne – z poczuciem winy i chęcią (lub jej brakiem) przemiany.

Na szczególną uwagę zasługuje także rola arcybiskupa Mordowicza, w którą wciela się Janusz Gajos. To postać pełna sprzeczności: z jednej strony uosabia władzę i cyniczne podejście do instytucji Kościoła, z drugiej – jest zmęczonym człowiekiem, który zdaje się przeczuwać nieuchronny koniec pewnej epoki.

fot. mat. prasowe
„Kler”, fot. mat. prasowe

Za reżyserię i scenariusz (tu wspólnie z Wojciechem Rzehakiem) filmu odpowiada wspomniany wcześniej Wojciech Smarzowski. Zdjęcia wykonał Tomasz Madejski, a muzykę skomponował Mikołaj Trzaska.

„Kler” – jeden z najważniejszych filmów ostatnich lat – recenzja

„Kler” to film, który niesie za sobą naprawdę mocne przesłanie, jednak Wojciech Smarzowski nie tworzy taniej sensacji, ani nie atakuje na ślepo Kościoła jako instytucji. Zamiast tego zadaje niewygodne pytania i obnaża systemowe patologie, które przez dekady były tuszowane i usprawiedliwiane.

Smarzowski z dużą dozą empatii i psychologicznego zrozumienia przygląda się swoim bohaterom. Księża Kukuła i Trybus, grani przez Jakubika i Więckiewicza, to postacie skomplikowane, uwięzione w mechanizmach wyparcia, uzależnienia i zakłamania. Ich przemiana nie jest prosta, ale możliwa – i to właśnie ten aspekt filmu zostaje z widzem na długo po seansie. Reżyser perfekcyjnie portretuje również społeczne przyzwolenie na grzech, ukazując nie tylko winnych, ale także tych, którzy wolą nie widzieć. W „Klerze” grzech wrasta w codzienność jak brud – dosłownie i metaforycznie – stając się nową „skórą” duchownych.

fot. mat. prasowe
„Kler”, fot. Bartosz Mrozowski

Choć w „Klerze” nie brakuje gorzkiego humoru, film z każdą minutą staje się coraz bardziej przejmujący. Śmiech ustępuje miejsca smutkowi, przerażeniu i refleksji. To kino, które nie moralizuje, ale prowokuje do myślenia. Nie jest łatwe i przyjemne, ale jest zdecydowanie potrzebne. To głos sprzeciwu tych, którzy nie zamierzają dłużej milczeć.

Reklama

Jestem pewna, że przejdzie do historii polskiego kina. Obejrzycie go koniecznie.

Reklama
Reklama
Reklama