Reklama

Choć Penélope Cruz w filmie „Bezmiar” gra matkę, łatwo zobaczyć w niej dziecko – tę dziecięcą radość życia, ciekawość świata, głód przygody. Tańczy, jakby jutra miało nie być, śpiewa na cały głos, a czasem, w ramach żartu, chowa się pod stołem. Bohaterka „Bezmiaru”, którą widowiskowo zagrała Penélope Cruz, jest matką trójki dzieci, opiekuńczą i czułą, ale też przebojową i wyluzowaną, spotyka się ze swoimi dziećmi w ich świecie, kolorowym i teoretycznie beztroskim. Wchodzi w rolę czwartego dziecka nie bez powodu. Musi stać się jedną z nich, by przetrwać – mówiła w rozmowie z internetowym Fred Film Radio. Dzieci widzą, że mnóstwo rzeczy nie działa, czują zagrożenie i brak stabilności. Wszystko wiedzą, ale nie o wszystkim można z nimi porozmawiać. Dlatego Clara staje się czwartym dzieckiem, by kreować sytuacje, w których dzieci mogłyby choć przez chwilę pożyć innym życiem. Pewnie żaden z reżyserów nie zrozumie i nie doceni Penélope Cruz tak, jak widzi i wielbi ją Pedro Almodóvar, ale Emanuele Crialese, autor „Bezmiaru”, dostrzega i z powodzeniem podkreśla kontrasty, które budują potęgę aktorki na ekranie: światło i mrok, smutek i witalność, opanowanie i temperament, wrażliwość i siłę. Cruz najlepiej wychodzą kobiety wielowymiarowe, zbudowane na teoretycznie przeciwstawnych wartościach, takie, które dużo i głęboko czują. Jak Clara w „Bezmiarze”.

Reklama

Wszystko dla mojej matki

Rzym, lata 70. Rodzina wprowadza się na nowe osiedle. Mieszkanie jest symbolem statusu. Są zamożni, szanowani, mają przyjaciół, wyjeżdżają na wakacje. On pracuje, ona zajmuje się trójką dzieci. Na papierze to wszystko układa się w miłe, wygodne życie klasy średniej, ale gdy zajrzysz głębiej, dostrzeżesz, że w tym fotogenicznym apartamencie rozgrywa się dramat. Najstarsze dziecko, 11-letnia Adriana, dusi się we własnym ciele – prosi, by nazywać ją Andreą, imieniem, które nadaje się zarówno chłopcom, jak i dziewczynkom. Matka dusi się w swoim małżeństwie. Zdradzana i poniewierana przez męża coraz bardziej traci grunt pod nogami, stopniowo osuwa się w obłęd, wreszcie przeżywa załamanie nerwowe. Emanuele Crialese nie nakręcił filmu, który można w dość prosty sposób zaszufladkować jako kino zaangażowane społecznie, choć faktycznie „Bezmiar” dotyka niezwykle ważnych tematów – tożsamości płciowej i widoczności osób transpłciowych, przemocy wobec kobiet, kryzysów psychicznych. Crialese nie daje się jednak przytłoczyć ciężarowi podejmowanych wątków, wplata je w historię tradycyjnej włoskiej rodziny i typowego dobrego domu, który okazuje się domem złym – dla zdecydowanej większości osób, które w nim mieszkają. To film o tytułowych bezmiarach. Bezmiarze bólu, ale i bezmiarze szczęścia – chociażby w tych krótkich momentach zabawy, gdy Clara i jej trójka dzieci tańczą w salonie do ulubionych piosenek. O bezmiernej tęsknocie za lepszym życiem i wolnością, ale też o bezmiarze pragnienia, by ktoś cię zobaczył, usłyszał, zaakceptował, docenił. Wreszcie o miłości do matki, której też nie da się zmierzyć. Emanuele Crialese mówi, że tym filmem wystawia pomnik matkom, bo niezależnie od tego, jakie masz relacje z własną, hołd się należy. Adri kocha matkę, broni jej przed przemocą ojca, jest jej największym sprzymierzeńcem, fantazjuje, że występują razem w telewizyjnej rewii, którą lubią oglądać.

Kadr z filmu „Bezmiar” / materiały prasowe

„Bezmiar” miał światową premierę na zeszłorocznym festiwalu filmowym w Wenecji. To tam Emanuele Crialese po raz pierwszy wyznał publicznie, że nakręcił film inspirowany własnym dzieciństwem. Adri to on, bo Crialese też urodził się kobietą i przeszedł tranzycję. Świadomość, że „Bezmiar” jest po części autobiografią, na pewno jeszcze wzmacnia emocjonalny odbiór filmu, ale i tak to historia sama w sobie wystarczająco poruszająca. Penélope Cruz jest świetna w roli matki, która kocha, choć nie wszystko rozumie, i próbuje chronić, choć nie zawsze wystarcza jej sił. Bo generalnie Penélope Cruz w roli matki jest świetna, prawda?

Kadr z filmu „Bezmiar” / materiały prasowe

Ojciec sukcesu

Ta najważniejsza matka w dorobku hiszpańskiej aktorki przyniosła jej nominację do Oscara. Mówię oczywiście o filmie „Volver” z 2006 roku w reżyserii Pedra Almodóvara. Cruz zagrała Raimundę, matkę nastoletniej dziewczyny, która by uchronić się przed gwałtem, zabija męża Raimundy. Trudno streścić fabułę „Volver” w dwóch zdaniach, bo Almodóvar dał się tu cudownie ponieść wyobraźni i nakręcił buzujący od emocji miks farsy i dramatu. Film z jednej strony traktuje o traumie przemocy seksualnej, zwłaszcza tej doświadczanej we wczesnej młodości, a z drugiej – o śmierci, bo reżyser chciał pokazać, jak z tym tematem mierzą się kobiety wychowane w hiszpańskim regionie La Mancha. Tyle że śmierć pojawia się tu także w tonie absurdalnym, np. w postaci domagającego się uwagi ducha zmarłej matki Raimundy. To dość znana anegdota, że Penélope Cruz na prośbę reżysera nosiła na planie protezę pupy, bo jej pośladki nie wyglądały na tyłek matki, nie miały wystarczającego rozmiaru. W wywiadach mówiła, że rola Raimundy to najlepszy prezent, jaki mogłaby wymarzyć sobie aktorka, a scena, w której śpiewa (a dokładniej: gra, że śpiewa) przejmujący utwór w towarzystwie muzyków flamenco, uchodzi za jedną z bardziej wyrazistych zarówno w portfolio Cruz, jak i Almodóvara.

Można powiedzieć, że Penélope świetnie odnajduje się w ekscentrycznych światach Almodóvara, ale to nie będzie sprawiedliwe, bo aktorka te światy współtworzy. Nie bez powodu słynny reżyser współpracuje z nią regularnie. W zeszłym roku do kina wszedł już siódmy film Almodóvara z udziałem Cruz, „Matki równoległe”, w którym znów zagrała matkę, choć inną niż Raimunda z „Volver” czy Clara z „Bezmiaru”. Jak wyglądają te regularne powroty na plan Almodóvara?

To zabawne, ale mimo że jesteśmy bliskimi przyjaciółmi, przez kilka pierwszych dni zdjęciowych bardzo się go boję. A co będzie, jak mnie zwolni? To wynika z szacunku do niego – mówiła w rozmowie z brytyjskim „Vogue”. To Almodóvar odkrył Penélope Cruz, jako pierwszy dostrzegł w niej potencjał wielkiej aktorki i dalej nie przestaje go widzieć.

fot. Aldara Zarraoa / Getty Images

Kariery równoległe

Czy możesz przestać być taka piękna? – mówi Adri do Clary w filmie „Bezmiar”. To pytanie mogłoby spokojnie zadać Penélope Cruz całe Hollywood. Amerykańscy reżyserzy długo nie wiedzieli – i wciąż się gubią – co zrobić z aktorką. Widzą jej bezdyskusyjne fizyczne piękno, ale rzadko dostrzegają talent, charyzmę, wrażliwość – możliwości, by grać kobiety nieoczywiste, skomplikowane, a nie tylko obdarzone wyjątkową urodą obiekty westchnień. Cruz grywa w Stanach, ale tam kręci zazwyczaj filmy komercyjne, a w Europie angażuje się w projekty artystyczne, wymagające, z ambicjami i o czymś. Jest tak samo wdzięczna za wszystkie.

Nigdy nie traktowałam pracy w Hollywood i pracy w Europie jako dwóch osobnych karier – tłumaczyła w wywiadzie dla „The New York Times”. – Od samego początku miałam szczęście do propozycji. Niektóre były lepsze, niektóre gorsze, ale nie mogę rozliczać ich teraz na podstawie nagród, które zdobyły, i recenzji. Każdy krok jest ważny.

Co ciekawe, branża ją doceniła, gdy te dwa wątki, hollywoodzki i europejski, połączyły się w realizowanym w Hiszpanii filmie amerykańskiego reżysera. Za rolę seksownej, temperamentnej, niemożliwej do ujarzmienia artystki w „Vicky Cristina Barcelona” Woody’ego Allena dostała Oscara.

fot. Jason Merritt / Getty Images

Był taki czas, gdy często podróżowała między Madrytem a Los Angeles, kręcąc cztery filmy rocznie. Dziś pracuje mniej, ale wciąż z taką samą pasją. Gdy będę miała 80 lat i dostanę nową rolę, też będę czuć ten zdrowy dreszcz niepokoju – mówiła kilka lat temu na łamach „Interview”. Ten cytat to jednocześnie miła prognoza, że przed nami jeszcze przynajmniej 30 lat z rolami Penélope Cruz.

Film „Bezmiar” w kinach od 14 kwietnia 2023 roku.

Reklama

Artykuł ukazał się pierwotnie w magazynie „Glamour” (04/2023).

Reklama
Reklama
Reklama