Naomi Campbell nie mogła pozbierać się po śmierci Gianni'ego Versace. Przeszła życiowe załamanie
Naomi Campbell przeżyła załamanie po śmierci bliskiego przyjaciela i włoskiego projektanta Gianni'ego Versace. „Kiedy umarł, mój smutek był niewyobrażalny. Próbowałam uciec od rozpaczy” – wspomina Campbell w serialu Apple TV+ „The Supermodels”.
Mówi się, że Naomi Campbell należała do wąskiego grona najbardziej rozpoznawalnej i wpływowej grupy supermodelek lat 80. i 90., a jej nazwisko do dziś wymieniane jest jako jedno z najbardziej wpływowych w branży mody. Wraz z Lindą Evangelistą, Kate Moss, Claudią Schiffer, Christy Turlington i Cindy Crawford tworzyła pod koniec XX wieku „Wielką Szóstkę”, czyli grupę najbardziej rozchwytywanych, uznawanych i uwielbianych przez projektantów supermodelek. Wiadomo jednak, że za wielką sławą, pieniędzmi i przepychem, idą również presja, stres oraz imprezowy styl życia, który ma zagłuszyć niepokojące emocje (szczególnie gdy sukces osiąga się w tak młodym wieku).
To właśnie przyjęcia, alkohol i używki stały się dla 27-letniej Naomi sposobem na poradzenie sobie z nagłą i niespodziewaną śmiercią Gianni'ego Versace.
Naomi Campbell: „Próbowałam uciec od rozpaczy”
Naomi Campbell była jedną z ulubienic Gianni'ego Versace. Modelka regularnie pojawiała się na wybiegach znanego projektanta, jednak ich relacja nie była ściśle zawodowa. Starszy, bardziej doświadczony w branży artysta niejednokrotnie pomógł Brytyjce. Był dla mnie bardzo ważny, mieliśmy naprawdę wyjątkową więź. Ciągle namawiał mnie, żebym sięgała po kolejne projekty, pchał mnie w tym kierunku, choć ja sądziłam, że nie mam na to siły. Kiedy umarł, mój smutek był niewyobrażalny – wspomina Campbell w serialu Apple TV+ „The Supermodels”.
Legendarna gwiazda z wybiegu szczerze opowiedziała o nadużywaniu substancji psychoaktywnych w nowym serialu dokumentalnym, przyznając, że sięgnęła po używki, aby uporać się z traumą z dzieciństwa oraz śmiercią włoskiego projektanta i bliskiego przyjaciela Gianniego Versace, który zginął z rąk seryjnego mordercy w lipcu 1997 roku.
Gdy zaczęłam sięgać po używki, próbowałam zagłuszyć swój smutek. Myślałam, że to pomoże mi się otrząsnąć. Było jednak zupełnie inaczej. Narkotyki sprawiły, że czułam duży niepokój i byłam na skraju załamania. Desperacko chciałam zagłuszyć rozpacz, jednak takich emocji nie można unikać. To mnie zabijało i było bardzo bolesnym doświadczeniem.
Po kilku miesiącach modelka zdecydowała się na odwyk. To była jedna z najlepszych rzeczy, jaką mogłam dla siebie w tamtym czasie zrobić. Poradzenie sobie z uzależnieniem i ówczesnymi emocjami zajęło mi naprawdę dużo czasu. Od czasu do czasu traumy z przeszłości nadal do mnie wracają, ale teraz mam narzędzia, dzięki którym potrafię zdrowo się z nimi uporać.