Reklama

W tym artykule:

  1. „Anora”, czyli historia jak z bajki, tylko bez happy endu
  2. „Anora“– recenzja. Bolesny portret społecznej przepaści
  3. „Anora” – gdzie obejrzeć?
Reklama

Gala rozdania Oscarów 2025 przeszła do historii. Chociaż podczas samej uroczystości nie wydarzyło się nic szczególnie zapamiętywanego, to jednak wygrane w przynajmniej kilku kategoriach były dla wielu zaskoczeniem. Największym zwycięzcą Oscarów 2025 została „Anora”, która zdobyła statuetkę m.in. za najlepszy film, wygrywając tym samym z innym tegorocznym faworytem –The Brutalist” Brady'ego Corbeta. „Anora” otrzymała łącznie 5 Oscarów – poza statuetką za Najlepszy Film, została także nagrodzona za reżyserię, scenariusz oryginalny i montaż. Statuetkę otrzymała też brawurowa Mikey Madison za rolę pierwszoplanową.

„Anora”, czyli historia jak z bajki, tylko bez happy endu

„Anora” to opowieść o Ani (fenomenalna Mikey Madison), tancerce brooklińskiego klubu go go, której życie wywraca się do góry nogami, gdy pod wpływem alkoholu i napędzanego nim szaleństwa poślubia w Las Vegas syna rosyjskiego oligarchy. Romantyczny kaprys szybko zamienia się w koszmar, gdy wieść o małżeństwie dociera do Rosji. Potężni teściowie natychmiast wysyłają swoich ludzi, by doprowadzić do unieważnienia związku. A nie są to, jak się domyślacie, mili i kulturalni ludzie.

Pierwsza połowa filmu eksploruje świat, o którym wiemy, że istnieje, ale rzadko mamy okazję go zobaczyć od środka. Nie wiem, ile tancerek erotycznych nas czyta, ani która z Was właśnie balowała z rozkapryszonym, bananowym dzieckiem rosyjskiej fortuny. Ani (a tak naprawdę Anora, bo to jej prawdziwe imię) tańczy półnaga przed facetami i zdaje się lubić swoją pracę.

To zresztą drugi w krótkim czasie film (po Blakoniarach, które recenzowałam tutaj), który uczciwie pokazuje pracę seksworkerek – ze wszystkimi cieniami, ale i blaskami. Bohaterka poznaje w klubie uroczego dzieciaka, Wanię, który „zamawia” ją sobie na szalony tydzień. Imprezuje z jego znajomymi. Bogate dzieciaki wyposażone w fortunę i kokainę. A skoro mamy do czynienia z taką kombinacją, wiadomo, że wszystko musi skończyć się ślubem w Las Vegas.

000K5OZDWCXQXHJA-C461-F4
Kadr z filmu „Anora”, fot. mat. prasowe

To, co początkowo jawi się jako bajkowa historia rodem z „Pretty Woman”, gdzie dziewczyna z nizin społecznych zostaje księżniczką, szybko odsłania swoją brutalną rzeczywistość. Druga połowa filmu przypomina mi już tylko genialną duńską trylogię kryminalną „Pusher”, gdzie gangsterka ściga się po mieście, każdy próbuje kogoś znaleźć i coś załatwić. Chaos, korowód odwiedzin w kolejnych nocnych klubach, parada czarnych charakterów i mentalnych półgłówków.

Bo Iwan znika, kiedy dowiaduje się, że rodzice właśnie wsiadają do prywatnego odrzutowca i lecą do niego, aby „załatwić sprawę”. Sprawą jest oczywiście unieważnienie małżeństwa. Gdy niedojrzały mąż zwiewa przed odpowiedzialnością, Anora zostaje sama w wirze chaosu, ścigana przez wysłanników teściów, w tym przez ormiańskiego człowieka od brudnej roboty granego z przerażającą brawurą przez Karrena Karaguliana.

„Anora” – recenzja. Bolesny portret społecznej przepaści

Sean Baker kontynuuje w „Anorze” swoją obsesję na punkcie ekonomicznych dysproporcji Ameryki, wyraźnie rozpracowaną już we wcześniejszym filmie „The Florida Project”. Tym razem jednak jego wizja staje się jeszcze bardziej wyostrzona, a kontrast między światem bogactwa i przywileju a egzystencją na marginesie społeczeństwa jeszcze dotkliwszy. „Anora” to szaleńczy nocny bieg przez miejską dżunglę, który zamienia się momentami w śmieszną lekcję o granicach społecznych. Relacja między Ani a jej prześladowcami przybiera slapstickowy charakter. To trochę czarna komedia, a trochę jednak dramat.

Odkryciem filmu jest fantastyczna Mikey Madison. Aktorka znana wcześniej z „Pewnego razu w Hollywood” prezentuje tu oszałamiającą wszechstronność. Jej Ani staje się symbolem pokolenia młodych imigrantów.

Kadr
Kadr z filmu „Anora”, fot. mat. prasowe

W „Anorze” niemożność komunikacji (bohaterowie posługują się „kaleczonym” rosyjskim i przedszkolnym angielskim) – metaforą społecznych barier, których nie przekroczymy. Film dosyć wprost pokazuje, że amerykański sen, dla wykluczonych pozostaje... tylko snem.

Choć konkluzja filmu – „znaj swoje miejsce” – nie jest szczególnie odkrywcza, to sposób jej przedstawienia jest autentyczny i budzi nadzieję. Anora nie zdążyła na dobre wejść do nowobogackiej ruskiej rodziny, a już zdążyła zobaczyć, jacy są beznadziejni. Oni gardzą nią, a ona nimi… Ich pieniędzmi, futrami i pierścionkami z 4 karatowym diamentem. I kto tu komu pokazuje f*cka?

Reklama

„Anora” – gdzie obejrzeć?

Po oscarowych triumfach „Anora” trafiła do szerszej dystrybucji streamingowej. Film można obecnie obejrzeć m.in na HBO Max, Amazon Prime Video, Apple TV, Canal+ i w Playerze. Jeśli jednak chcecie obejrzeć ten teledyskowy dynamiczny film na dużym ekranie, mamy dobrą wiadomość. Dystrybutor zdecydował się na rozszerzoną dystrybucję kinową w wybranych kinach studyjnych na terenie całego kraju.

Reklama
Reklama
Reklama