kuqe 2115 o podróży do Afryki, emocjach i życiowych priorytetach: „Czuję się dojrzały emocjonalnie i artystycznie”
kuqe 2115 w pierwszym tak szczerym (i tak długim) wywiadzie. Artysta opowiedział o utworze „taki mały ja” i związanej z nim akcji charytatywnej. Otworzył się również na tematy związane z emocjami, życiowymi priorytetami oraz osobistą misją.
W tym artykule:
- kuqe 2115 o podróży do Afryki i wyjątkowej akcji charytatywnej
- kuqe 2115 o wrażliwości, emocjach i wdzięczności
- kuqe 2115 o debiutanckim albumie
Choć premiera debiutanckiego albumu dopiero przed nim, kuqe 2115 należy do grona najpopularniejszych i najchętniej słuchanych raperów w Polsce. Współtworzy społeczność 2115, której nie sposób nie porównać do rodziny. Podobnie jak jego najbliżsi przyjaciele i współpracownicy z 2115 wykorzystuje swoje zasięgi w słusznej sprawie. Niedawno światło dzienne ujrzał singiel „taki mały ja” zapowiadający wspomniane wydawnictwo. Premierze towarzyszyła wyjątkowa akcja – zbiórka pieniędzy na budowę studia nagrań w African Music School, którą zorganizował wspólnie z 2115 Label, Kubą Pateckim i Fundacją Akeda. To z kolei okazało się doskonałym pretekstem do rozmowy. I to nie tylko o podróży do Afryki, ale również o życiowych priorytetach, emocjach i marzeniach.
kuqe 2115 o podróży do Afryki i wyjątkowej akcji charytatywnej
Joanna Twaróg: Dlaczego pojechałeś do Republiki Środkowoafrykańskiej i założyłeś zbiórkę na rzecz African Music School?
kuqe 2115: W styczniu tego roku nagrałem utwór „taki mały ja”. Tamta wersja różniła się od tej, która jest dostępna w streamingu. Mniej więcej w tym samym czasie prawniczka z 2115 Label, Agata, opowiedziała o pewnym misjonarzu z RCA, Benku i zbudowanej przez niego – pierwszej w kraju szkole muzycznej. Pomyślała, że ten temat mógłby mnie zainteresować. No i połączyłem kropki. Czułem, że ten singiel będzie czymś mocnym, ale chciałem dodać do niego coś więcej, bo intuicja podpowiadała mi, że pozostawi po sobie ślad. Kiedyś nie myślałem w ten sposób. Dotyczy to m.in. moich tatuaży. Są takie, których dziś bym nie zrobił. Są też takie piosenki, których dziś bym nie nagrał. Natomiast teraz czuję się dojrzały emocjonalnie i artystycznie. Chciałem czegoś, co zostanie ze mną do końca życia, a może nawet i dłużej. Temat Afryki ucichł do momentu, w którym spotkałem się z Kubą Pateckim i powiedziałem mu o swoim pomyśle. Pamiętam, jaka była jego reakcja: „stary, musisz to zrobić, musisz tam polecieć, to będzie mega mocne”. Jest doświadczonym podróżnikiem, dlatego uznałem, że wie, co mówi, zaufałem mu. Zadzwoniłem do mojej managerki, Zuzy i ona w zaledwie trzy tygodnie zorganizowała ten wyjazd. Bałem się tego, bo wiedzieliśmy, że w kraju trwa konflikt, podróż trwa ponad 17 godzin, a turystyka w tym miejscu nie istnieje.
Domyślam się, że podróż, do kraju, w którym trwa wojna, w którym panuje bieda, niesie za sobą pewien ciężar emocjonalny. Jak wpłynęło na ciebie to doświadczenie?
Zacząłem zauważać mniejsze rzeczy, z których też możemy się cieszyć. To, że nie było tam prądu, internetu czy nawet bieżącej wody, nie stanowiło większych problemów. Człowiek łatwo przyzwyczaja się do wygody, rozleniwia się. Na miejscu nie brakowało nam niczego. Jak obejrzysz dobry film, to zostaje z tobą na chwilę po seansie. Po powrocie z Afryki czułem coś podobnego. Miałem wrażenie, że fizycznie jestem tu, ale moje myśli – nadal tam. I to uczucie ciągle mi towarzyszy.
Zostawiłeś tam cząstkę siebie.
Na pewno. I zabrałem stamtąd pewną cząstkę Afryki ze sobą.
Czy podróż do Afryki zmieniła Twoje życiowe priorytety?
Priorytety zostały te same, ale stały się dla mnie jeszcze bardziej istotne. Uświadomiłem sobie, że kieruję się w życiu właściwymi wartościami. Słuchaj, jestem totalną marudą. I nadal zdarza mi się narzekać. Ale częściej doceniam pewne – pozornie nieistotne rzeczy. Cieszę się, że mogę zamówić jedzenie do domu, że mogę zrobić zakupy w sklepie, że mogę zapalić światło, naciskając zaledwie jeden guzik. Po powrocie zdarza się, że patrzę na swoje mieszkanie i myślę „ale zajebiście”. Trochę trudno o tym mówić, ponieważ to brzmi jak typowa wypowiedź białego człowieka, który wrócił z afrykańskiego kraju, gdzie nic nie ma. Jednak, gdy tam pojedziesz, dotkniesz tej ziemi, te detale naprawdę nabierają znaczenia. A pewne problemy w ogóle przestają być problemami.
Kwiat Jabłoni w szczerej rozmowie o sukcesie, muzycznej przyszłości i miłości do koncertów [Glamour Sound On]
Duet Kwiat Jabłoni w Glamour Sound On. Z Kasią Sienkiewicz i Jackiem Sienkiewiczem rozmawiamy m.in. o sukcesie, ich muzycznej przyszłości oraz uwielbianych przez nich koncertach. Zobacz najnowszy odcinek.2115 Label słynie z bardzo zaangażowanej społeczności. Porównujecie ją do gangu, grupy przyjaciół, nawet do rodziny. Niemniej jednak zastanawiam się, czy spodziewałeś się, że Twoi fani i fanki tak chętnie zaangażują się w tę akcję?
Benek, czyli wspomniany misjonarz, proponował, żeby akcja trwała miesiąc, a nie tydzień, twierdził, że to za krótko. A my w ciągu pierwszej doby osiągnęliśmy cel, który potem zdublowaliśmy. Społeczność mamy bardzo zaangażowaną — te same osoby widujemy na koncertach, często w kilku różnych miastach. To fani, którzy wspierają nas od wielu, wielu lat, aż do dziś. Zbudowaliśmy z nimi przeróżne relacje. Ale czy spodziewałem się takiego odzewu? Szczerze mówiąc, nie miałem żadnych oczekiwań. „Robić swoje i się nie spodziewać” – to jest to, czym kieruję się po wszystkim, co wydarzyło się po premierze „takiego małego ja”. Pamiętajmy też o Kubie Pateckim i jego społeczności. To też lwia część tej zbiórki oraz jej sukcesu.
Co czuje artysta, którego otacza tak oddane grono?
Wrócę do tego prostego słowa, ale bardzo cennego dla mnie: wdzięczność. Za to, że mogę robić to, co kocham, że ci ludzie naprawdę we mnie wierzą. Czuję, że będą ze mną jeszcze bardzo długo. To grono cały czas rośnie. A jak rośnie, to trochę na naszych zasadach – jesteśmy zawsze blisko fanów. My dla nich, oni dla nas. Odwdzięczamy się za błogosławieństwa, jakie otrzymaliśmy. O tym też jest zbiórka, podróż do Afryki i „taki mały ja”.
A masz poczucie, że jesteś w jakiś sposób odpowiedzialny za ludzi, którzy słuchają twojej muzy?
Mam takie poczucie, jednak nigdy, w żaden sposób mnie to nie cenzurowało. To, że teraz pojawił się utwór „taki mały ja”, nie oznacza, że zaraz nie podzielę się czymś zupełnie innym w gatunku i treści. Zawsze robiłem i robię to, co czuję, co jest bliskie mojemu sercu. Zdaję sobie sprawę, że moje działania mają spory wpływ na innych. Niemniej nie czuję się autorytetem i nie chciałbym brać pełnej odpowiedzialności za wychowanie swojego słuchacza. Może trochę się tego boję?
„Pieniądze szczęścia nie dają” – zgadzasz się z tym czy nie?
Nie zgadzam się z tym. Uważam, że pieniądze dają szczęście, że potrafią zdjąć ogromny ciężar z głowy i barków. Dają wiele możliwości. Dzięki nim można zwiedzić świat, realizować plany. Poza tym ułatwiają życie. Mówi się, że „kto nie ma pieniędzy, ten ma wiele marzeń, a kto ma pieniądze, ten ma jedno marzenie – być zdrowym”. Za pieniądze tego nie kupimy, wiadomo. Ale lepiej je mieć niż nie mieć. Bardzo cenię sobie finansowy spokój.
Rap przez długi czas kojarzył się z samcami alfa nawijającymi o hajsie, luksusie, super życiu itp. Ale to się zmienia. Przybywa dziewczyn. Pojawia się miejsce na wrażliwość, na jakąś misję... Jak Ty, jako artysta, który współtworzy to środowisko, podchodzi do tych zmian?
Czuję, że muzyka ewoluowała bardzo mocno, odkąd zacząłem się nią interesować. Uważam, że w rapie dalej mówi się o pieniądzach, o kobietach, o ubraniach. To jest częścią kultury i musi nią pozostać. Ale to, że rap zmienił się do stopnia muzyki popularnej, wręcz wiodącej, to bardzo dobrze. Dzięki temu możemy poruszać wiele naprawdę ważnych tematów, w tym takich społecznych. Warto korzystać z narzędzia, jakim jest muzyka. Ten język może dużo zmienić.
Jaka jest Twoja misja?
Wiesz, mam jedną misję osobistą. Chciałbym, żeby to, co robię, na koniec było zapisane obok Zbigniewa Wodeckiego i innych znaczących polskich artystów. Gdyby miała powstać playlista z zestawieniem najważniejszych utworów polskiej muzyki ostatniego stulecia, chciałbym na niej być. Może to bardzo odważne, ale chciałem, żeby te słowa miały wagę. A jeśli chodzi o misje ideologiczne, nie mam jednej – konkretnej. Natomiast zawsze, gdy pojawia się okazja, by wykorzystać swoją pozycję i zasięgi w słusznej sprawie, robię to. Ta akcja związana z budową studia muzycznego w Afryce jest jedną z wielu takich sytuacji.
kuqe 2115 o wrażliwości, emocjach i wdzięczności
Potrafisz głośno mówić o swoich emocjach?
Tak. Nauczyłem się tego stosunkowo niedawno. Kiedyś nie potrafiłem nazwać pewnych emocji, myliłem je ze sobą. To wszystko narastało we mnie, co przypominało wpychanie dmuchanej piłki pod wodę. Czyli coś niemożliwego do ogarnięcia. Pierwsze napady lękowe uświadomiły mi, że coś jest nie tak, powiedziałem sobie „dość”. Pomogła psychoedukacja. Przepracowuję sobie kilka tematów. Mówienie o tym, co czuję i dbanie o swoje wewnętrzne dziecko, jest dla mnie bardzo ważne.
Mówienie o swoich emocjach to dla Ciebie siła czy słabość?
Uważam, że to supermoc. Tłumienie emocji i niedopuszczanie ich do siebie to ucieczka. A jak wiesz, dlaczego przeżywasz coś w taki, a nie inny sposób albo dlaczego reagujesz tak, a nie inaczej, życie staje się łatwiejsze. Zajebiste to jest. Życzę tego każdemu.
Pozwalasz sobie czasem na łzy?
Tak, pozwalam sobie. Jak jestem sam ze sobą i tego potrzebuję. Pamiętam, jak w pewnym trudnym momencie swojego życia zacząłem płakać takimi gęstymi łzami i śmiać się jednocześnie. To było katharsis.
Dawid Tyszkowski: „Jestem totalnie nadwrażliwy” [Glamour Sound On]
Dawid Tyszkowski gościem w Glamour Sound On. Młody artysta opowiedział m.in. o swojej (nad)wrażliwości i ujawnił, za czym najbardziej tęskni. Zobaczcie szczery wywiad z autorem albumu „Mój kot zaginął i już raczej nie wróci”.Utwór „taki mały ja” zadedykowałeś swoim rodzicom. Za co jesteś im najbardziej wdzięczny?
Za wsparcie, za wyrozumiałość, za to, jakie wartości mi przekazali, za to, że zawsze byli i choćby nie wiadomo, co się działo, mam poczucie, że zawsze będą. Gdyby nie oni, to nie wiem, czy bym sobie poradził. Jestem ogromnie wdzięczny za to, że po prostu są.
Obok rodziny są przyjaciele, którzy też wiele dla Ciebie znaczą. Znacie się z Whitem 2115 i Bedoesem 2115 od dawna – co dają Ci te relacje?
Jeszcze z Flexxym i Blachą... Te relacje dają mi przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Wiem, że zawsze – o każdej porze dnia i nocy – mam na kogo liczyć. W jakie bagno bym nie wpadł, zawsze coś wymyślimy. Jeśli trzeba będzie wskoczyć w ogień, wskoczymy w ten ogień razem. Wiesz, co jest najpiękniejsze? Poznaliśmy się przed muzyką i sławą. Zbudowaliśmy to wszystko wspólnymi siłami. To nie jest ekipa, bo była moda na ekipy. Mieliśmy podobne cele i marzenia. Wiadomo, że teraz jest inaczej niż za dzieciaka. Dorośliśmy. Pojawiły się jakieś własne prywatne sprawy, narzeczeństwa, budowa domu i tak dalej. Ale tak naprawdę to niewiele zmienia. Jestem dumny z tego, jak długo jesteśmy razem i co przeszliśmy. Noszę 2115 na biżuterii, wytatuowane na skórze... To dla mnie naprawdę ważne.
kuqe 2115 o debiutanckim albumie
Pokuszę się o stwierdzenie, że Twój debiutancki album jest aktualnie najbardziej wyczekiwanym przez polską branżę muzyczną… Jakie emocje towarzyszą ci w związku z nadchodzącą premierą?
A ja nie mam w ogóle takiego poczucia.
A ja mam.
OK, to ciekawe, co mówisz.
Jakie emocje towarzyszą ci w związku z nadchodzącą premierą?
Kurde, wiesz co, na początku pracy nad tym albumem czułem ogromną presję. Wydawało mi się, że poprzeczka jest zawieszona bardzo wysoko. To mnie blokowało. Po „Rodzinnym Biznesie” nie byłem w stanie niczego wypuścić. Bałem się, że nie dam rady. Poznałem wtedy francisa (producenta – przyp. red.). On dał mi nową energię. Nowy człowiek, nowe miejsce, nowa wiara w ten projekt. Przestałem cokolwiek zakładać. Zaczęliśmy działać w myśl zasady „robimy, co czujemy”. I poszło. Zaczęliśmy sypać numerami jak z rękawa. Praca nad płytą trwa, ale czuję totalny luz. Nie liczę na nic i nie porównuję się do nikogo. Zastanawiam się jedynie, co po „taki mały ja”, bo to moja największa premiera, więc biję się z myślami, ale wniosek znowu jest jeden – robić swoje. Zobaczymy, co Bóg da.
Jann o ciemnych stronach popularności i oczekiwaniach innych: „Czuję dużą presję i boję się, że przygniecie mnie w pewnym momencie”
„Niektórzy myślą, że skoro jestem popularny, to mogą powiedzieć wszystko, oczekiwać wszystkiego” – przyznał Jann w szczerym wywiadzie dla GLAMOUR. Artysta otworzył się na tematy związane z szybkim wzrostem popularności, wysokimi oczekiwaniami oraz presją, jaką odczuwa na co dzień.Sposób, w jaki prowadzisz swoją karierę, trochę przeczy obowiązującym standardom i regułom. Zazwyczaj debiutant albo debiutantka wydaje pierwszy album, a dopiero później ma szansę wystąpić na największych festiwalach, nagrać super featy… Ty już masz to za sobą. Zastanawiam się, o czym marzy ktoś, kto osiągnął już tyle w swojej dziedzinie?
Od dłuższego czasu pojawiałem się na polskiej scenie rapowej, ale na swoje rzeczy musiałem trochę poczekać. Naturalne jest to, że znam już osoby z branży, byłem tu i ówdzie, występowałem na dużych scenach z Borysem i nie tylko. Czuję, że mam to obycie, że szlaki zostały przetarte. Mam świadomość, że wchodzę ze swoim materiałem z trochę innego poziomu. Ale pokuszę się o stwierdzenie, że zostałem wrzucony na głęboką wodę. Pomimo że zawsze byłem gdzieś obok i wiem, o czym to jest, to teraz cała uwaga skupia się na mnie. Jest kuqe 2115 i nikt więcej. Uczę się wielu rzeczy na nowo. Nawet ta rozmowa jest dla mnie czymś nowym. Dlatego teraz przede wszystkim marzę o tym, by dopiąć album i go wydać. Chcę mieć swoją okładkę. Chcę trzymać płytę w rękach. Chcę, żeby była w stu procentach zgodna ze mną. No i mam nadzieję, że z tego powodu nigdy mi nie odbije.
A czego mogę ci życzyć?
Życz mi tego, żeby właśnie nigdy mi nie odbiło. Chciałbym być w tym wszystkim trzeźwy i przyziemny. Chciałbym zawsze stawać na wysokości zadania.