Keira Knightley nie pozwala córce oglądać bajek Disneya. Skąd taka decyzja?
Aktorka wyznała, że zabrania swojej córce seansów z księżniczkami Disneya w roli głównej. Jej argumenty są słuszne. Ale czy do końca?
Choć losy nie wszystkich bohaterek bajek Disneya sprowadzają się tylko i wyłącznie do oczekiwania na ukochanego, który odmieni ich życie, to jednak trudno pozbyć się skojarzenia, że długą i szczęśliwą przyszłość warunkowała właśnie obecność mężczyzny. Tak było i w przypadku animowanego Kopciuszka, Królewny Śnieżki, Śpiącej Królewny czy Małej Syrenki. Na szczęście Disney podąża za zmieniającymi się standardami i w czasach, kiedy kobiety mogą coraz więcej (co nie znaczy, że nie walczą o swoje prawa, na wielu płaszczyznach ciągle im ograniczane), stawia na inne bohaterki. Najlepszymi przykładami są Elsa z „Krainy Lodu”, czy Moana, a w polskiej wersji Vaiana. To bohaterki z charakterem, własnymi przekonaniami, ciekawe świata, dalekie od promowanych niegdyś niedoścignionych ideałów.
Mimo to Keira Knightley, jedna z najpopularniejszych brytyjskich aktorek, nie pozwala swojej urodzonej w 2015 roku córce Edie (ma też drugą córkę, Delilah, któa przyszła na świat w 2019 roku) oglądać disneyowskich produkcji na czele ze wspomnianym „Kopciuszkiem” i „Małą Syrenką”. W programie Elle DeGeneres Brytyjka powiedziała, że Kopciuszek Disneya z lat 50. „czeka na bogatego faceta, który ma ją uratować”. – Nie ryzykuj. Niech cię uratuje. Oczywiście - dodała aktorka.” Zaś w przypadku Arielki, Keirę najbardziej boli fakt, że bohaterka w zamian za bycie z mężczyzną mysi oddać swój głos. – Okropnie mnie to denerwuje, bo lubię te wszystkie bajki. Kocham „Małą Syrenkę”, ale muszę trzymać się swoich przekonań – tłumaczyła Keira.
Zobacz także: „Kraina Lodu” - Elsa to pierwsza bohaterka Disneya, która pokazała się w tej części garderoby!
Ma rację? Knightley, gwiazda jednej z filmowych produkcji Disneya, „Piratów z Karaibów”, docenia jednak wspomniane wcześniej bohaterki, czyli Vaianę i Elsę, których nie wykluczyła z seansów swojej córki. Słusznie jednak zauważyła Katarzyna Czajka-Kominiarczuk, historyk, socjolog, autorka bloga „Zwierz Popkulturalny”, że tego typu zakazy bywają groźniejsze od samego przekazu płynącego z bajki. „Doświadczenie podpowiada jednak, że zakazane treści zawsze smakują najsłodziej. „Kopciuszek”, który na współczesnej dziewczynce może nie zrobić większego wrażenia, jeśli stanie się dziełem zakazanym, może przyciągać dużo bardziej” – pisze Czajka-Kominiarczuk.
Idąc jej tokiem rozumowania, może lepszym podejściem od zakazywania czegoś dziecku będzie przepracowanie danego tematu w formie rozmowy. Wytłumaczenie, że rzeczywistość jest zupełnie inna, dająca więcej możliwości, niezakłamana. No właśnie tego zakłamania w niektórych starszych produkcjach Disneya nie brakuje, bo jak zauważa Czajka-Kominiarczuk, bohaterki o których wspominała Keira Knightley są mocno „wygładzone i uproszczone w stosunku do swoich literackich pierwowzorów.”
Zobacz także: 6 filmów w duchu #GirlPower, które musicie zobaczyć