Reklama

„Budowanie dorosłego życia u każdego faceta powinno opierać się również na jakiejś próbie zrozumienia samego siebie, przeszłości, tego co się działo, co się dzieje, próby znalezienia odpowiedzi na pytanie: kim jestem?” – mówi Jędrzej Hycnar, aktor teatralny, serialowy i filmowy, który wcielił się w rolę Łukasza w kontynuacji jednego z najpopularniejszych polskich słuchowisk „Random 2.0”, produkcji Storytel Original. Opowieść o skomplikowanych relacjach młodych ludzi pokazana przez pryzmat aplikacji randkowej jest już dostępna w aplikacji Storytel.

Reklama

Czujesz presję bycia w social mediach? Masz wrażenie, że to napędza karierę i oczekuje się od ciebie bycia obecnym na różnych platformach?

Szczerze mówiąc nie mam takiego wrażenia, więc prowadząc swoje social media nie przykładam do tego aż tak wielkiej wagi. Taka presja może czasami pojawiać się przy okazji bardziej komercyjnych projektów, ale nie spotykam się za często z tym, żeby moje zasięgi albo sposób w jaki prowadzę swojego Instagrama miały realne przełożenie na moją pracę. I to mnie cieszy, bo nie powinno to mieć bezpośredniego wpływu na moją pracę. Z drugiej strony każdy podchodzi do tego tematu inaczej i fajne jest to, że można ten zawód uprawiać na parę różnych sposobów. Wykonywać go, tak jak się chce. I to jest super.

A korzystasz z aplikacji randkowych?

Nie. (śmiech)

Chciałam zapytać o twoje doświadczenia w kontekście „Randoma 2.0”. Myślisz, że taka aplikacja miałaby szansę dzisiaj istnieć? Wysyłanie wiadomości głosowych jest jednak bardziej intymne niż samo pisanie.

Nie korzystam z takich aplikacji, więc ciężko mi powiedzieć, jak to jest, kiedy wysyła się głosówki. Nie jestem w ogóle w tym świecie, ale z drugiej strony wielu moich rówieśników, moi koledzy i koleżanki w tym uczestniczą, więc absolutnie to rozumiem. Właśnie się nad tym zastanawiam i dochodzę do wniosku, że ja bym chyba nie potrafił od razu przejść tej granicy intymności. Ale z drugiej strony w kontekście „Randoma 2.0” mówimy też o przekraczaniu innej bariery – bariery samotności czy pewnego odizolowania, gdy dwójka ludzi może ze sobą porozmawiać. Myślę, że to bardzo indywidualna kwestia, ale biorąc pod uwagę jak ten projekt – zarówno pierwsza, jak i druga część – został odebrany, wydaje mi się, że dla ludzi nie jest to coś dziwnego, że nie jest to wizja jakiejś bardzo odległej sytuacji, która nie może mieć miejsca. Biorą to za pewien ciekawy schemat interakcji, gdzie za pomocą głosówek wciąż mogą rozmawiać z drugim człowiekiem.

Wspomniałeś o samotności, która przewija się przez drugą część słuchowiska, podobnie jak sam temat zdrowia psychicznego. Uważasz, że to słuchowisko dobrze opowiada o twoim pokoleniu? O problemach młodych ludzi?

Ciężko jest zmieścić w jednej historii postawę całego pokolenia: mnogość tematów, które mamy współcześnie dookoła, to, co dzieje się w przestrzeni publicznej, ale też, co dzieje się z nami prywatnie, wewnętrznie, w świecie nam najbliższym. Na pewno jednak ten wątek mężczyzny, który czuje, że powinien przejść drogę poradzenia sobie z samym sobą, jest niezwykle ważny i aktualny. Wydaje mi się, że nadal mężczyźni rzadziej sięgają po pomoc, nie zawsze potrafią rozmawiać o tym, co się z nimi dzieje. Oczywiście, to się zmienia i idzie w coraz lepszym kierunku, ale mam poczucie, że budowanie tzw. dorosłego życia u każdego faceta powinno się również opierać na jakiejś próbie zrozumienia siebie, przeszłości, tego co się działo, co się dzieje, chęci znalezienia odpowiedzi na pytanie: kim ja jestem?. I to pojawia się w ramach spotkania Porto358, czyli Łukasza z Mary, chociaż on na początku nie robi tego we właściwy sposób. Jest przez to nawet w tekście „Randoma 2.0” nazwany… dzbanem roku.

Od początku nazywany jest też toksycznym eks, co dużo o nim mówi. Wydaje się też wielką, chodzącą czerwoną flagą.

To jakiś punkt startowy i nie zdradzając zbyt wiele, przejdzie on jednak jakąś ewolucję, czeka go proces poszukiwania prawdy o samym sobie. Kto i jak mu w tym pomoże – tego już więcej słuchacze dowiedza się z „Randoma 2.0”.

Co zainteresowało cię w tej postaci na tyle mocno, że zdecydowałeś się z nią zmierzyć? Co chciałeś w nim uchwycić?

Jestem absolutnym fanem głosowej pracy aktorskiej. Współpraca ze Storytel nawiązała się co prawda dość niedawno, ale same słuchowiska były ze mną niemal od zawsze.

Za jedno z nich zostałeś nawet nagrodzony.

Tak, był to debiut w Teatrze Polskiego Radia u Waldemara Modestowicza w „Chaja i Chaim. Opowieść o dwóch liściach”. Do dziś często bywam i w Teatrze Polskiego Radia, i w innych miejscach; bardzo lubię tę formę i szczerze mówiąc, jeżeli chodzi o wszystkie możliwości pracy głosem jak dubbing, audiobooki czy reklamy głosowe, to słuchowiska lubię najbardziej. Uwielbiam to bycie tu i teraz. Na planie przed zagraniem sceny przegadujemy tekst, a tutaj to przegadywanie jest od razu sprawcze, jest elementem, którego możemy potem odsłuchać. Zatem moment przełożenia z czytania i od razu zagrania tego, jest dla mnie niezwykle ciekawy. Jest też oczywiście trudny: wymaga nieustannej koncentracji, ale naprawdę lubię to robić.

Druga kwestia to, że wcześniej już pracowałem z Nataszą Parzymies przy okazji serialu „Kontrola” i nie ukrywam, bardzo cenię sobie to doświadczenie. Pierwszego „Randoma” słuchałem i widziałem nagrania na YouTube, więc chciałem się pojawić w drugiej części. A kiedy potem przeczytałem „Randoma 2.0”, pomyślałem sobie, że oprócz jakiegoś obrazu intymnej relacji międzyludzkiej, bardzo skomplikowanej, słuchacz ma tylko strzępki informacji, kim jest ten Łukasz, Porto358. I że ta jego pozycja startowa nie jest zbyt dobra, jest raczej - tak jak powiedziałaś - toksycznym eksem. Takie wyzwania są fajne, kiedy mimo tego, co wydaje się być zapisane, próbuje się tę postać jakoś umotywować, przeprowadzić i na koniec dać jakąś nadzieję na zrozumienie tego człowieka. To jest coś do czego warto dążyć w tym zawodzie.

Czy praca przy słuchowisku jest dużo trudniejsza niż to, co robisz na co dzień? Jest większym wyzwaniem, gdy nie możesz używać ruchu ciała, mimiki?

Szczerze mówiąc...

Możesz powiedzieć, że nie… (śmiech)

Jest to prostsze (śmiech), ale już wyjaśniam, dlaczego. Słuchowisko ma w sobie pewną intymność polegającą na tym, że jest się zamkniętym w studio i jeśli nie ma kamery, to nikt nie widzi co tam robię ze swoją twarzą, jak wyginam się na wszystkie strony, żeby znaleźć taką intonację jaką bym chciał. Jest to taka bezpieczna strefa do tego, żeby próbować sobie “poszarżować” albo odpuścić. W przypadku „Randoma 2.0”, bohaterowie wysyłają sobie głosówki. Te wiadomości były nagrywane na bliskim mikrofonie, więc nie mogły tutaj pojawiać się nie wiadomo jak wielkie środki wyrazu aktora, bo słuchający by tego nie znieśli. Chodziło o to, żeby być możliwie najprawdziwiej autentycznymi w tej rozmowie, dlatego cieszę się, że nagrywaliśmy to razem z Julką i że jednak było to prawdziwe spotkanie i dialogowanie ze sobą.

Wspomniałeś o Julii Wieniawie, odtwórczyni roli Mery. Jak wchodziło ci się w projekt, który ma już swoją renomę, swoich fanów i wobec którego były pewne oczekiwania?

Na szczęście nie jest to pierwszy projekt, w który wchodzę, mimo że miał już swoją pierwszą część, więc byłem przygotowany na to, że fani mają jakieś oczekiwania. W takich przypadkach wydaje mi się, że trzeba być jakoś uważnym, próbować dać coś od siebie i dołożyć coś nowego do sukcesu, który już się wydarzył. A pracowało mi się z wielką przyjemnością. To co ciekawe, to że słuchacze znający „Randoma” wejdą w ten sam, wykreowany wcześniej świat, ale jednak czekają na nich trochę inne fabularne doznania. Fajnie, że ten projekt się tak rozwija!

Aplikacja Random
mat. prasowe Storytel mat. prasowe Storytel

Obydwa słuchowiska stworzone są z myślą o młodych ludziach, pokazują problemy, które ich trapią, to, jak nawiązują relacje. Masz poczucie, że takich projektów jest wystarczająco dużo w dzisiejszej kulturze?

Ja mam przede wszystkim wrażenie, że wciąż bardzo mało robi się dla obecnej młodzieży, osób w przedziale powiedzmy 13-20 lat. Wcale nie powstaje dużo filmów, w teatrze także nie ma zbyt wielu projektów, które by o nich opowiadały. To jakaś przestrzeń do zagospodarowania, do stworzenia naprawdę fajnych i ciekawych propozycji dla ludzi, którzy na pewno tego potrzebują. Dlatego cieszę się, w jaki sposób opowiadany jest „Random”, że jest zrobiony przez naprawdę młodych ludzi i że opowiada o tematach związanych z samotnością czy właśnie o poszukiwaniu siebie, szukaniu pomocy i w ogóle zrozumieniu potrzeby wsparcia u młodego faceta.

Słuchowisko ma też wartość edukacyjną?

Tak mi się wydaje. Zwłaszcza, że „Random 2.0” jest tak sprytnie i dobrze opowiedziany, że jeśli ja się nie pomyliłem (śmiech), to w 99 proc. zostało to tak nagrane, jak pierwotnie napisała to Natasza Parzymies. A często kiedy produkujemy współczesne sztuki, pisane tu i teraz, czy gramy w serialach lub filmach, to zdarza się, że te dialogi są podmieniane. Czasami są to drobne słowa, ale mówimy wtedy, że coś się nie układa w buzi, że nie brzmi naturalnie, że nikt młody tak dziś nie mówi, że nie jest to wiarygodne. Tu było inaczej.

W swojej pracy poruszasz się nie tylko po współczesności, ale po bardzo różnych epokach. Krążysz między przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. W którym z tych światów, w której z tych estetyk czujesz się najlepiej? Aktorstwo wydaje się pod tym względem niezwykłym zawodem, pozwalającym na podróżowanie w czasie.

Oczywiście najprostszą odpowiedzią jest to, że wszędzie jest coś ciekawego (śmiech). Nie umiem tego tak zhierarchizować: co jest lepsze, co jest najlepsze. To, co już było, ma w sobie jakiś akcent tego, co nie było przeżyte osobiście, ma jakiś sentyment, pozwala przenieść się rzeczywiście w czasie. Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to film „Napad” Michała Gazdy, który był dla mnie silnym doznaniem, projektem, na którym mi bardzo zależało, ale też dzięki któremu spędziłem trochę czasu w latach 90. To było bardzo ciekawe, mogłem zobaczyć, jak świat wyglądał zaraz przed moim urodzeniem - czas niby dość mi bliski, ale jednak odległy, nie mogę go pamiętać. Także rozważania o przyszłości są interesujące, ale generalnie najbardziej lubię opowiadać o tym, co jest tu i teraz. I takich projektów mi brakuje, bo opowiadanie o świecie dzisiejszym jest arcyciekawe.

To gdzie wkrótce cię zobaczymy?

To, o czym mogę już mówić to spektakl „Pułapka” w reżyserii Cezarego Żaka oraz Teatr Telewizji w Reżyserii Krzysztofa Zanussiego. Teraz pracuję nad spektaklem „Pic na wodę” w reżyserii Jakuba Przebindowskiego, który najprawdopodobniej będzie można zobaczyć we wrześniu. Czekam też na premierę „Vinci 2” Juliusza Machulskiego , która ma być jeszcze w tym roku. Obiecuję, że jest tego więcej, ale co do reszty - nie mogę się jeszcze wypowiadać. (śmiech)

To na koniec: teatr, filmy, seriale, słuchowisko – w której formie chciałbyś się najbardziej rozwijać? Czy jak już się pozna je wszystkie, to nie da się zrezygnować z żadnej?

Reklama

Patrzę na zawód aktora całościowo, traktuję to jako jedną wspólną dziedzinę, która ma różne środki wyrazu. Bardziej myślę o tym, żeby koncentrować się na konkretnych pomysłach i chęciach. Mam teraz potrzebę zagrania w jakiś współczesnym filmie. W przypadku teatru czekam za to na jakieś trudniejsze spektakle. Nieco się to już nawet udało, bo dosłownie dwa tygodnie temu wszedłem do obsady „Hamleta” Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU. I to było ogromne wyzwanie, ponad czterogodzinny spektakl. Ale takiego teatru jeszcze mam niedosyt. I to na niego czekam.

Reklama
Reklama
Reklama
Loading...