Jak kobiety utraciły swoją magię i ją znowu odzyskują?
Zmieniają się pory roku, świat zatacza kolejny cykl, a ludzie – choć ich życie płynie szybciej niż kiedykolwiek wcześniej – nadal szukają odpowiedzi tam, gdzie szukały pokolenia przed nimi: w naturze, w tradycji, w szeptanych przez babki opowieściach.

- Redakcja Glamour
Kobieta w kulturze ludowej nie była tylko matką, gospodynią czy strażniczką ogniska domowego – była także powiernicą tajemnic, znawczynią roślin, pośrednicą między światem ludzi a siłami, których nie sposób było objąć rozumem. Magia ludowa to nie tylko zabobon – to wiedza, która przetrwała do dziś w bajkach opowiadanych dzieciom na dobranoc, czy „przaśnych” praktykach małych wsi…
Kobieta i magia – dawne więzi, które nie zniknęły
Od najdawniejszych czasów kobieta była postrzegana jako istota częściowo magiczna, nie tylko przez swoją zdolność do rodzenia dzieci, ale także przez cykliczność własnego ciała. Menstruacja była traktowana jako zjawisko wyjątkowe – krew, będąca nośnikiem życia, opuszczała ciało kobiety, nie prowadząc do jej śmierci. To czyniło ją jednocześnie wyjątkową i budzącą lęk. Ciąża i poród, w których kobieta sprowadzała nową duszę na świat, były uznawane za momenty przejścia, graniczne, w których jej ciało stawało się bramą między światem ludzi a zaświatami. Połóg, podobnie jak menstruacja, podlegał licznym tabu – kobieta w tym czasie była izolowana, jej kontakt z ogniem czy wodą miał rzekomo prowadzić do ich skażenia, a rośliny poprzez zwykłe dotknięcie dłonią — miały usychać. Jednak to właśnie te naturalne procesy sprawiały, że kobiety uznawano za strażniczki niedostępnej dla mężczyzn wiedzy, medycyny ludowej i licznych rytuałów domowych. Z naszej, współczesnej perspektywy, wydawać może się to stygmatyzujące, ale dawniej było najprwdpodobniej traktowane jako najnormalniejszy przejaw kobiecej natury.
Roślinna alchemia – sekrety przekazywane z matki na córkę
Rośliny zbierane o świcie, w konkretnej fazie księżyca, miały zapewnić zdrowie, miłość lub bogactwo. Kiedy młoda dziewczyna chciała zdobyć serce wybranego chłopca, nie musiała uciekać się do otwartych deklaracji – wystarczył pukiel włosów ukryty w miłosnym naparze lub listki lubczyku wsunięte pod poduszkę. To, co dziś nazwalibyśmy przesądami, było kiedyś formą niepisanego kodu, przekazywanego z matki na córkę, który nadawał im wyjątkowe znaczenie i sprawczość, a także ułatwiał życie całej rodziny. Z czasem wiedza ta stała się zakazana, a kobietom odebrano głos, tak społeczny, jak i metafizyczny… Pozostał krzyk wydobywający się z gardeł palonych na stosach.
Czas represji – gdy wiedza stała się zagrożeniem
Zielarki i uzdrowicielki, które przez wieki pomagały w leczeniu, były oskarżane o czary, a ich wiedza uznawana za diabelską. Zakazywano praktykowania zielarstwa, piętnowano korzystanie z magii ludowej, a kobiety podejrzane o stosowanie zakazanych praktyk często padały ofiarą procesów o czary. W efekcie tysiące kobiet oskarżonych o kontakt z siłami nieczystymi było palonych na stosach, torturowanych i wypędzanych. To, co dawniej było formą przetrwania, stało się pretekstem do kontroli i represji.
Powrót do korzeni – odrodzenie kobiecej mocy
Mimo to kobiety nadal tworzyły amulety, wiązały zioła w pęki i zawieszały je nad drzwiami, by odgonić złe moce. Szeptały zaklęcia, które miały odpędzać choroby lub zdejmowały uroki z ciężko dotkniętych. Wiele z tych praktyk było subtelnym oporem wobec religii katolickiej, która próbowała wykorzenić ludowe wierzenia, ale nie mogła ich całkowicie zniszczyć. Magia przetrwała w porzekadłach, w zwyczajach, w przepisach na ziołowe napary i w dawnych pieśniach, które wciąż można usłyszeć wśród wiejskich chat… lub podczas mszy w kościele. Od pewnego czasu trzymane na uboczu społecznym „mądre baby” były przywracane do łask w sytuacjach, gdzie księża i lekarze nie przynosili ukojenia.
Wszystko, co wydawało się utracone, musiało znaleźć sobie drogę, by przetrwać – jeśli nie otwarcie, to w ukryciu. Kobiety, choć często tłumione przez nakazy religijne, wciąż znajdowały sposoby, by zachować swoje dawne moce. Wiedziały, które zioła przynoszą sen, które pobudzają zmysły, a które chronią przed poczęciem. I choć dziś świat się zmienił, to wciąż można znaleźć echa tamtej wiedzy – w babcinych, domowych nalewkach na kaszel, w sposobie naszego biesiadowania przy wspólnym stole czy w nieodpartej potrzebie bycia blisko natury.
Magia ludowa nigdy nie umarła. Po prostu nauczyła się ukrywać i przemawiać do nas z okien wysokich wieżowców… Więcej na temat magii przeczytasz w książce "Słowiańska magia ziół".