BTS: Dlaczego świat oszalał na punkcie koreańskiego boysbandu?
Królują na listach przebojów, wypełniają stadiony, sprzedają więcej płyt niż największe amerykańskie gwiazdy muzyki, a sama Ariana Grande wyznała ostatnio, że wrzeszczała z zachwytu, oglądając przez przypadek próbę ich występu. Mimo to, wiele osób nadal nie rozumie fenomenu, jakim niewątpliwe jest koreański zespół BTS. Na czym polega ich sukces?

BTS to bez dwóch zdań aktualnie najpopularniejszy zespół muzyczny na świecie. Czy to się komuś podoba czy nie, południowokoreański boysband kompletnie opanował globalne rankingi sprzedaży i streamingu, dokonując dominacji na niespotykaną dotąd skalę. Składankowy album "Love Yourself: Answer" znajduje się właśnie na pierwszym miejscu światowej listy prestiżowego magazynu "Billboard", utrzymując się w zestawieniu już przez 74. tydzień. O tym, jak bardzo boysband jest obecnie bezkonkurencyjny, niech świadczy fakt, że na drugim miejscu uplasowała się... kolejna płyta BTS, "Map Of The Soul: PERSONA", wydana już niemal rok temu. Same fizyczne wersje krążków BTS rozeszły się - tylko w Korei Południowej - w nakładzie przekraczającym 16 milionów egzemplarzy. Dość jednak statystyk i liczb. W końcu nie tylko o to (?) powinno przecież chodzić w sukcesie nawet najbardziej komercyjnego wykonawcy. Co więc poza chwytliwymi przebojami, opanowanymi do perfekcji układami choreograficznymi, wysokobudżetowymi produkcjami i ładnymi buziami mają do zaoferowania światu członkowie BTS? Możecie się zdziwić, jak bardzo wiele.
Dlaczego świat pokochał BTS?
Niska wartość artystyczna, schlebianie gustom nastolatek, nastawienie na szybki i łatwy zysk, sztucznie wykreowany wizerunek, brak talentu wokalnego - zarzuty wobec artystów spod znaku K-pop można wymienić jednych tchemm. Czy to dotyczy BTS? Nie jest tajemnicą, że część fanów siedmioosobowego boysbandu, na czele z wyśmianym za swój wygląd w polskich mediach Jungkookiem, nie zgadza się z przypisywaniem BTS do tego gatunku.
Koronnym argumentem tych, którzy nie uznają BTS za zespół K-popowy jest fakt, że jego członkowie w dużej mierze nie tylko współtworzą, ale i produkują swoje utwory. BTS jest ekstremalnie koreański i w odróżnieniu od wielu wykonawców "idol pop", jak faktycznie w Korei określa się K-pop, nie korzystają z podkładów muzycznych od amerykańskich i szwedzkich producentów, będących nierzadko kawałkami odrzuconymi wcześniej przez zachodnie gwiazdy.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Sam fakt bycia autorem własnej muzyki bynajmniej nie sprawia jednak, że możemy od razu mówić o artyzmie i wielkości. Wykonawcy disco polo w końcu też przecież sami piszą swoje melodyjne przeboje. Co więc przemawia na korzyść BTS? Aspektem, który wciąż ignorują zachodnie media, próbujące zrozumieć i opisać fenomen tej grupy, jest tematyka i przesłanie ich twórczości.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby YouTube i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Nie dajcie się zmylić kolorowym teledyskom i skocznym melodiom. Bangtan Boys, jak o członkach BTS mówią ich anglojęzyczni (i nie tylko) fani, śpiewają o... samoakceptacji, indywidualizmie, zdrowiu psychicznym, problemach współczesnych młodych ludzi, czy stracie, nie bojąc się odniesień do literatury, filozofii i psychologii.
Twórczość zespołu, śmiało wykraczająca poza ramy muzyki i wideoklipów, jest całościową wizją i multimedialną narracją, zapraszającą fanów do eksplorowania alternatywnego świata. Mało? W styczniu tego roku BTS wystartował z międzynarodowym projektem artystycznym o nazwie "Connect, BTS", w który zaangażowano 22 przedstawicieli sztuki współczesnej z pięciu miast na całym świecie (Londynu, Berlina, Buenos Aires, Seulu i Nowego Jorku). Kuratorzy zadbali o to, aby zgromadzić dzieła "korespondujące z filozofią BTS". Cel? Między innymi próba zdefiniowania na nowo związku między muzyką i sztuką, artystami i ich publicznością, a także między samymi artystami.
To może zafascynować, zachwycić i porwać. I tak też się dzieje. Czy potrafimy to uszanować?
ZOBACZ TEŻ: Anna Maria Sieklucka o roli Laury w filmie "365 dni": "Miałam moment zawahania" [WYWIAD]
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.
Chcesz zobaczyć tę treść?
Aby wyświetlić tę treść, potrzebujemy Twojej zgody, aby Instagram i jego niezbędne cele mogły załadować treści na tej stronie.