Reklama

Angelika Kucińska: Jest mnóstwo ciepła w relacji, którą gracie w serialu „Królowa”. To tak świetnie zagrane, a może trzeba czegoś więcej niż umiejętności aktorskie, żeby zbudować taką relację pełną czułości?

Reklama

Julia Chętnicka: Mnie się wręcz wydaje, że to w ogóle nie jest kwestia warsztatu, lecz charakteru człowieka. Oczywiście, że trzeba być świetnie przygotowanym do roli, niezależnie od relacji z osobą, z którą grasz, ale to nie umiejętności aktorskie decydują o tym, czy się z kimś dogadasz, ale chemia. My bardzo szybko złapaliśmy świetny kontakt.

Andrzej Seweryn: To jest ciekawe pytanie. Można by je nawet trochę inaczej sformułować. Mogłaby mnie pani zapytać, czy potrafię zagrać, że jestem rozdrażniony. A Julię, czy potrafi zagrać, że zachwyca się kwiatkiem. Chciałbym wierzyć, że to ciepło wyczuwalne na ekranie nie zależy od naszych prywatnych relacji. Chcę wierzyć, że aktor potrafi takie ciepło zagrać, ale może to złudzenie? Odpowiem więc podobnie jak Julia. Dobrze rozumieliśmy się od początku, już od zdjęć próbnych. Cały ten serial był zresztą braterską przygodą. Uczucia między nami rodziły się spontanicznie podczas pracy na planie. Od początku zdjęć w powietrzu unosiło się coś więcej. Myślę, że stała za tym świadomość, jaki serial robimy.

Towarzyszyło Wam poczucie, że robicie ważny serial?

J.Ch.: Zdecydowanie tak. Mnie, po pierwsze, towarzyszyła ekscytacja, bo to moja pierwsza tak duża rola, i to jeszcze w serialu, w którym spotkałam się ze świetnymi artystami. A po drugie, miałam świadomość, że podejmujemy tym serialem ważny temat. Do tego wszystkiego wiedziałam, że robimy coś zupełnie nowego, czego w Polsce jeszcze nie było. Już po pierwszym czytaniu scenariusza byłam zachwycona tą historią. Robiłam wszystko, co mogłam, żeby dostać rolę.

Panie Andrzeju, a Pan czuł wagę „Królowej” podczas pracy na planie?

A.S.: Wiedziałem, że podejmujemy ważny temat wolności i tolerancji. „Królowa” to również opowieść o rodzinie i jej odbudowie, o drugiej szansie. Uniwersalne sprawy. Dotyczą każdego z nas.

J.Ch.: Oczywiście byłoby fantastycznie, gdyby nasz serial otwierał ludzi, zmieniał ich podejście czy uczył tolerancji, ale na co dzień po prostu staraliśmy się dobrze wykonać swoją pracę i cieszyć się spotkaniami na planie. Nie wstawaliśmy każdego dnia z poczuciem misji, ale jeśli dzięki naszej pracy „Królowa” będzie łączyć ludzi i wniesie do ich codzienności nadzieję, to dla mnie jest to powód do ogromnej radości.

A.S.: Trzeba być przekonanym, że nasza praca może mieć wpływ na ludzi. Może, ale przecież nie musi. To nie są proste procesy. Czy film wychowuje? A książka? Czy pani profesor w szkole wychowuje? Ksiądz? Rodzice? Oczywiście, że tak, ale wciąż są ludzie, którzy wychodzą z tych procesów edukacyjnych zupełnie inni, niż zakładali wychowawcy. Jestem jednak przekonany, że nasz serial dokłada jakąś cegiełkę, wchodzi w dialog z widzem. „Królowa” nie jest agresywna. To ciepła opowieść o dobrych ludziach. A dla mnie właśnie takie pozbawione agresji opowiadanie o dobrych ludziach jest świetną formą rozmowy z osobami, które nie akceptują, że ktoś żyje inaczej. Rozmowa przyjacielska, bez piętnowania.

Julia już powiedziała, że bardzo zależało jej na roli. Doniesiono mi również, że i Pan uważa swój udział w „Królowej” za bardzo ważną rolę. Rola życia?

A.S.: Wie pani, zagrałem wiele, wiele różnych ról w teatrze i w filmie. Niemniej dostać takie wyzwanie w moim wieku! To trudna rola, również fizycznie. Próby makijażu czy tańca w okresie przygotowań zabrały nam kilka tygodni. Nie chcę nadużywać wyrażenia „rola życia”. Po prostu udział w „Królowej” jest dla mnie piekielnie ważny.

Dlaczego?

A.S.: Ze względu na to, jak się tą rolą prezentuję społeczeństwu. Mam nadzieję, że będę wspierał dialog, do którego jestem gotów. To ogromna rola, spoczywała na mnie wielka odpowiedzialność. I choć nie mam już 20 lat, przyjąłem ją z entuzjazmem.

Julia, Twojemu pokoleniu zabierają wolność?

J.Ch.: Żyjemy w bardzo trudnych czasach. Pandemia, wojna w Ukrainie. Rozwój technologii miał być super, a czy na pewno jest? Czy technologia jest dla nas dobra? Według mnie nie jest to jednoznaczne. Wśród ludzi, których znam, są osoby uzależnione od telefonu i obserwuję, jak to się odbija na relacjach czy zdrowiu psychicznym. Nie jestem fanką takiego upraszczania, że kiedyś było źle, a teraz jest dobrze i na odwrót. Moje pokolenie też ma swoje problemy.

„Królowa” podejmuje też ważny temat tolerancji. Julia, Ty reprezentujesz pokolenie, dla którego tolerancja jest oczywistym, naturalnym odruchem, prawda?

J.Ch.: Dla mnie na pewno zawsze była. Tylko że ja od dziecka miałam kontakt z różnorodnością. W ognisku aktorskim każdy był trochę ekscentryczny, jakiś. Dla mnie w tolerancji nie chodzi wyłącznie o akceptację czyjegoś koloru skóry, wyznania czy tego, z kim jest w związku. Tolerancja dotyczy też stylu życia i tego, jaki ktoś po prostu jest. Dla mnie najważniejsze w drugim człowieku jest dobro.

A.S.: Rozumiem intencje i sens słowa „tolerancja”, choć ostatnio zacząłem podejrzewać je o niedobrą dwuznaczność. „Ja cię toleruję” może przecież brzmieć jak „Jestem lepszy”. Podobnie jak „Od dziś będę cię akceptował”. Wolę mówić o współistnieniu, o przyjęciu kogoś. Kogoś, kto nosi zielone włosy. Kto nie jest ani mężczyzną, ani kobietą. Kto jest Chińczykiem. Kto jest garbaty, kulawy albo śmierdzący. To takie znaczenie ma dla mnie tolerancja. Myślę, że moje pokolenie – oczywiście uogólniam – nie zawsze było tolerancyjne, nie zawsze akceptowało i nie zawsze było gotowe przyjąć innego.
To jest robota, którą trzeba wykonać i może nie ma co się dziwić, że nowy świat bywa niełatwy do przyjęcia dla kogoś, kto nigdy tego świata nie dotykał. Jednak na pewno nie można patrzeć ze spokojem, gdy problem z przyjęciem kogoś, kto jest inny od nas, staje się powodem gwałtu, agresji.

Przyznam się Wam, że przed obejrzeniem serialu wymyśliłam sobie, że porozmawiamy o życiu z perspektywy dwóch różnych pokoleń. Po obejrzeniu serialu stwierdziłam, że konflikt pokoleń to bzdura...

A.S.: To nie bzdura, bo taki konflikt istnieje, ale ja nigdy nie doświadczyłem go w pracy. Za każdym razem, gdy pracuję z młodymi osobami, staram się jak najwięcej skorzystać. Dowiedzieć się, jak żyją, co myślą, jak widzą świat i swoją rolę w nim. Zresztą jaki sens byłby w tym, gdybym wchodził na plan z założeniem, że z osobą, z którą będę pracował, nie dogadam się, bo jest młoda. Sensem naszej pracy jest również spotkanie pokoleń.

J.Ch.: To prawda, choć mnie czasem stresuje obecność osób starszych ode mnie. Boję się odezwać.

A.S.: Ale przecież nikt nie oczekuje od ciebie, że będziesz siedzieć cicho!

Wy świetnie się z sobą dogadujecie, więc może podpowiecie, jak porozumieć się kimś, kto wydaje się obcy, inny, kto się od nas różni wszystkim?

J.Ch.: Ważne jest, by być otwartym na drugiego człowieka i widzieć w nim dobro. O tym jest przecież „Królowa”. To serial, który ciągnie w górę, skupia się na tym, co dobre.

A.S.: Warto interesować się ludźmi. Przecież człowiek to jest niezwykle ciekawa istota. Od każdego można się czegoś dowiedzieć. Trzeba też być przekonanym, że rozmowa ma sens. Potem skoncentrować się na osobie, z którą rozmawiam, bez patrzenia na nią przez pryzmat własnych przekonań. I wreszcie warto mieć świadomość, czego się nie wie.

Świadomość, czego się nie wie, wymaga akceptacji, że czegoś się nie wie. To nie jest proste.

A.S.: Ale ja nie mówiłem, że to proste. Tylko jeśli chce się przeżyć życie serio, to trzeba się narobić.

Cały wywiad Angeliki Kucińskiej z Andrzejem Sewerynem i Julią Chętnicką możecie przeczytać w wakacyjnym numerze GLAMOUR, który trafił do sprzedaży 23 czerwca.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama