Reklama

Są takie dni, kiedy cieszymy się, że nie jesteśmy gwiazdami. Na przykład takim Benem Affleckiem. Bo może i ma sławę i pieniądze, a jego narzeczoną jest sama Jennifer Lopez, ale gdy pomyślimy, że jego 10-letni syn Samuel Garner Affleck (ze związki z Jennifer Garner) omal nie uszkodził właśnie nowiutkiego BMW, i to wjeżdzając w nie jeszcze bardziej luksusowym lamborghini, robi nam się trochę słabo. Benowi Affleckowi zresztą też się zrobiło. Zastanawiacie się, jak w ogóle do tego doszło i jakim cudem 10-latek siedział za kierownicą? Nie trzymamy was dłużej w niepewności.

Reklama

10-letni syn Bena Afflecka wjechał lamborghini w BMW

Do zdarzenia doszło w wypożyczalni luksusowych samochodów, nie musicie się więc martwić, że nastolatek stanowił zagrożenie na drodze. Ale dla Bena Afflecka niekoniecznie było to pocieszenie, bo jak można się domyślać, nie objęłoby go ani OC ani AC. Szczęście w nieszczęściu? Wypadek nie należał do bardzo poważnych. Chłopiec „wskoczył sobie po prostu” do lamborghini na miejsce kierowcy, ruszył, a następnie wjechał w zaparkowane za nim BMW, nie zdążył więc osiągnąć zawrotnej prędkości. Była to więc „tylko” delikatna stłuczka. Do zdarzenia doszło w Los Angeles 26 czerwca 2022 roku, a wszystko to na oczach Jennifer Lopez, która pisała wówczas coś na swoim telefonie.

Nic nikomu się nie stało – po wszystkim poinformował Ben Affleck, który, mimo że z pewnością był porządnie wkurzony, utrzymał nerwy na wodzy. I w pierwszej kolejności dokładnie obejrzał swojego syna, a następnie także oba samochody. Które na szczęście wypadek przeżyły bez poważnych uszkodzeń. Affleck nie będzie więc musiał na gwałt rozglądać się za nową rolą.

Reklama

Podejrzewamy, że nie zabierze jednak syna na plan superbohaterskich produkcji na bazie komiksów DC, w których wciela się w rolę Batmana, bo 10-latek mógłby zechcieć pojeździć sobie Batmobilem. A jak wiadomo, ta bryka potrafi znacznie więcej niż zwykłe lamborghini. Nie chcemy nawet wiedzieć, jak mogłoby się to skończyć. No chyba, że na tej podstawie nakręciliby kolejną część „Szybkich i wściekłych”.

Reklama
Reklama
Reklama