10 pytań do Roberta Kupisza
Czy denerwuje się przed pokazem? Czy sukces kosztował go utratę przyjaciół i gdzie w Warszawie możesz go spotkać? Robert Kupisz, z okazji 5. urodzin swojej marki, odpowiedział na Wasze pytania.
Autor: Alicja Szewczyk
1 z 9
robertkupisz2
– Pamiętasz dzień przed swoim pierwszym pokazem?
Pamiętam i to bardzo dobrze! Byłem wtedy ledwo żywy, bo ze stresu wysiadł mi błędnik. Dostałem od lekarza bardzo silne leki, a od rana miałem jeden wywiad za drugim. Moja wspólniczka, Ania Borowska, zadzwoniła do mnie w nocy, żeby dodać mi otuchy. Później zadzwonił jej mąż, Wojtek. Zaczął mówić o sportowcach i przekraczaniu własnych barier. Rozmowy z nimi bardzo mi pomogły. Obudziłem się rano i spokojny pojechałem na halę, w której odbywał się pokaz.
Fot. Zuza Krajewska dla Glamour
2 z 9
robertkupisz3
– Czy masz w planach zrobić tańszą linię swojej marki?
Teraz nie. Może kiedyś? Jak moja firma będzie duża i silna... Zrobienie w tej chwili tańszej linii, oznaczałoby uśmiercenie tej ekskluzywnej. – Powiedziałeś w Glamour, że twoim ukrytym talentem jest radzenie ludziom. Do kogo Ty dzwonisz, jak potrzebujesz rady? Do przyjaciół. Mam kilku, z którymi mogę porozmawiać na bardzo głębokie tematy. Bardzo ważne jest, żeby mieć obok siebie ludzi, którzy nie tylko są lojalni, ale też rozwijają się równomiernie z nami. Wtedy można najwięcej czerpać od siebie nawzajem.
Fot. Zuza Krajewska dla Glamour
3 z 9
robertkupisz4
– Co jest najważniejsze, gdy pracujesz nad kolekcją?
Temat, bo on narzuca wiele rzeczy, ale też prowadzi mnie przez całą kolekcję aż do pokazu. Za każdym razem bardzo głęboko wchodzę w temat. Kiedy robiłem kolekcję „Opera”, czytałem biografie tancerzy i oglądałem filmy z Mają Plisiecką. Usłyszałem wtedy konkretne wykonanie „Bolera” Ravela, do którego Plisiecka tańczyła i później właśnie to konkretne „Bolero” wykorzystałem jako muzykę do pokazu. Przy kolekcji „Anarchy” dużo się dowiedziałem o Jarocinie, Harleyowcach, o genezie ich ruchu. Gdy byłem młody, nie odważyłem się pojechać do Jarocina. Praca nad kolekcją pozwoliła mi poznać muzykę, której się bałem jako 17-latek. Nie wyobrażam sobie, że miałbym wygooglować hasło „Jarocin + moda” i tyle. Ja się muszę rozwijać, czytać, słuchać, oglądać, docierać do źródeł tematu, żeby później móc to przekazać ludziom.
Fot. Zuza Krajewska dla Glamour
4 z 9
robertkupisz5
– Jakiej muzyki słuchasz prywatnie?
Słucham wszystkiego, co nastraja mnie pozytywnie. Nawet jak idę na crossfit, mówię: puście mi muzykę, która dodaje energii (uwielbiam np. Jamesa Browna). Na mojej playliście jest dużo folku. Bałkańskiego, romskiego, hinduskiego, arabskiego... Potrafię totalnie odpływać przy takich kawałkach. Ale też lubię muzykę do tańca, szczególnie latynoamerykańską. To niesamowite, że w takich karajch jak Brazylia czy Kuba ludzie tworzą muzykę, dzięki której aż chce się żyć!
Fot. Zuza Krajewska dla Glamour
5 z 9
robertkupisz6
– Jakie są składniki Twojego sukcesu...
Głównym składnikiem jest odwaga, żeby realizować swoje marzenia. Mało osób się na to porywa, a moje marzenia wszystkie po kolei były realizowane. Uważam, że trzeba robić to, co się lubi wbrew temu, co inni mają na ten temat do powiedzenia. Ludzie mają lęki, które nam przekazują, a to jest niedobre. Rodzina i znajomi wiele razy próbowali mnie powstrzymać, a ja uparcie robiłem swoje. Drugi składnik to mój team. Cała moja ekipa to osoby, które ciężko pracują i oddały firmie serce. Lubimy ze sobą pracować, ale też lubimy się prywatnie. Ostatni składnik? To, że nie interesuję się innymi. Nie mam potrzeby śledzenia komu co nie wyszło i czy komuś coś wyszło lepiej niż mnie. Skupiam się na swoim życiu i na swojej pracy. Dzięki temu idę do przodu.
Fot. Zuza Krajewska dla Glamour
6 z 9
robertkupisz7
– Czy sukces kosztował Cię utratę wielu przyjaciół?
Popularność zweryfikowała wiele znajomości, ale wcale nie jest to dla mnie przykre. Cenię sobie jakość, a nie ilość i wystarczy mi mała grupa ludzi, którzy stoją za mną murem. Ze środowiska modowego jedynie z Kasią Sokołowską mam bliski kontakt. Reszta moich znajomych to osoby z innych kręgów zawodowych. Bardzo cenię sobie to, że każdy z nas zajmuje się czymś innym. Dzięki czemu po każdym spotkaniu czuję, że dowiedziałem się czegoś nowego, ciekawego.
Fot. Zuza Krajewska dla Glamour
7 z 9
robertkupiusz8
– Jaki najmilszy komplement usłyszałeś w życiu?
Wszystkie słowa od moich przyjaciół. Wiem, że są szczere i prawdziwe. Zawsze mnie budują. – Czy w byciu projektantem jest coś, co cię stresuje? Nauczyłem się nie stresować. Na początku, po pierwszym spektakularnym pokazie, czułem wewnętrzną presję. Myślałem: „nie zrobię już nic lepszego, to było takie dobre...” Potem zrozumiałem, że nie mogę skupiać się na tym, żeby przebić samego siebie tylko na tym, żeby praca dawała mi radość. Teraz staram się zrobić inny pokaz. A nie lepszy pokaz.
Fot. Zuza Krajewska dla Glamour
8 z 9
robertkupisz9
– W jakich trzech miejscach w Warszawie można cię spotkać?
W moim butiku na Mokotowskiej 48, albo w parkach, które uwielbiam. Regularnie biegam i jeżdżę na rolkach w Łazienkach Królewskich i na Polu Mokotowskim.
– Czy pana kariera, a raczej trzy kariery, to bardziej dzieło szczęścia czy ciężkiej pracy?
Ja żartuję, że obstawiam pewniaki. Biorę się tylko za rzeczy, które potrafię robić bardzo dobrze. Często słyszę, że mam szczęście, bo zawodowo wszystko mi wychodzi albo, że dobrze wyglądam. Nikt nie bierze pod uwagę, że ja na to wszystko ciężko pracuję. Przykładem może być choćby to, jak wyglądam. Na sesji do Glamour przez dobrych kilka minut musiałem wysoko podskakiwać do jednego ze zdjęć. Wszyscy w studio mówili: „Ale masz kondycję!” A ja 4-5 razy w tygodniu chodzę na crossfit, do tego biegam i od lat jestem na diecie. To nie jest tak, że nagle przychodzę do studia, wow, i wyglądam dobrze. To jest efekt regularnych treningów, które wymagają czasu, dyscypliny, samozaparcia. Z pracą jest dokładnie tak samo. Sukces nie bierze się z nikąd.
Fot. Zuza Krajewska dla Glamour
9 z 9
robertkupisz10
– Najlepsza rada jaką dostałeś w życiu?
Jeśli coś tworzysz, miej odwagę narzucić to innym. Nawet jeżeli to jest inne i nawet jeżeli ludzie to źle przyjmą... Właśnie dlatego o projektantach mówi się dyktatorzy mody.
Fot. Zuza Krajewska dla Glamour