Polska Olimpijka zdobyła złoto i właśnie straciła medal. Skandal wokół jej występu
Jeszcze wczoraj cieszyliśmy się złotym medalem Róży Kozakowskiej zdobytym na Paraolimpiadzie w Paryżu. Dzisiaj jednak dowiedzieliśmy się, że ostatecznie sportowczynię zdyskwalifikowano. Polski Komitet Paraolimpijski informuje jednak, że to jeszcze nie koniec i chce dokładniej sprawdzić sprawę. Mimo tego Polka daje nam ogromne powody do dumy, a jej historia i odwaga poruszają do głębi.
- Łucja Jelonek
W tym artykule:
Róża Kozakowska należy do grona najbardziej utytułowanych polskich paraolimpijek. Na trwającej Paraolimpiadzie w Paryżu startowała w konkursie rzutem maczugą. To kolejna dyscyplina w jej karierze. Początkowo trenowała w dyscyplinach biegowych. Przez urazy, których doznała w wyniku przemocy domowej, musiała je porzucić.
Złoto, a później dyskwalifikacja
Róża Kozakowska w piątek zdobyła złoty medal w kategorii rzutu maczugą na Paraolimpiadzie w Paryżu. Niestety niewiele później podważono jej wynik. Polski Komitet Paraolimpijski odwołał się od decyzji, niestety nie spotkało się to z akceptacją ze strony Komisji Odwoławczej. Co gorsza, sportowczyni nabawiła się kontuzji barku, ale to jeszcze nie oznacza końca udziału w wydarzeniu. Wiemy, że Róża jest osobą wręcz niezłomną, a jej sportowa kariera to wręcz walka z ciągłymi przeciwnościami. Tuż po konkursie powiedziała:
Ból był potworny. Wiem o bólu wszystko, ale ten nawet mnie zaskoczył. Mimo wszystko postanowiłam rzucić jeszcze raz, bo bałam się, że zawiodę wszystkich tych, którzy mi kibicują, pomagają mi i są ze mną. Rzuciłam jeszcze raz, choć ledwo mogłam utrzymać maczugę. Gdybym wiedziała, że pobiłam rekord świata, to już bym się na to nie targnęła. I ręka znów wyleciała z barku. Gdyby nie skóra, pewnie poleciałaby razem z maczugą. Ból jak siekiera w nodze!
To ostatnie zdanie jest odwołaniem do traumatycznych przeżyć z jej przeszłości.
Róża Kozakowska doznała przemocy domowej ze strony ojczyma
O swojej przeszłości Róża Kozakowska opowiedziała w programie „Alarm” na antenie TVP 1 jeszcze w 2001 roku. Doświadczyła przemocy domowej ze strony ojczyma.
Dał nam popalić w życiu niemało. Nieraz tak mnie zmaltretował, że ledwo uszłam z życiem. Byłam zawsze poniewierana. Nigdy nawet nie słyszałam mojego imienia. Nie mogłam siedzieć na kanapie, bo słyszałam, że "taki badziew" na to nie zasługuje - opowiadała drżącym głosem w programie.
Ojczym nie doceniał jej sukcesów sportowych, a wręcz chciał brutalnie przerwać jej karierę, kiedy to startowała jeszcze w dyscyplinach biegowych.
Pamiętam taki dzień, jak wróciłam z pucharem. On wtedy krzyczał „Nie będziesz biegać! Wybiję ci to!” i wtedy wbił mi siekierę w kolano. Koniecznie chciał, abym nie chodziła, ale jak widać, chodzę. Widocznie tam na górze stwierdzili, że mam jeszcze wiele do zrobienia i nie może mnie taki zwykły człowiek po prostu skatować.
Na szczęście, ojczym ostatecznie trafił do więzienia, dzięki czemu Kozakowska mogła skupić się na treningach przed igrzyskami w Tokio. Oprócz przemocy paraolimpijka borykała się również z problemami mieszkaniowymi. Rodzina żyła w skrajnie złych warunkach, ale z czasem Róża zamieszkała w kontenerze przystosowanym do mieszkania. Karierę w biegach i skokach w dal musiała zakończyć, ponieważ były dla niej zbyt obciążające. To nie oznaczało jednak, że zamierzała całkowicie wycofać się ze sportu. Spróbowała swoich sił w pchnięciu kulą i rzucie maczugą, gdzie okazała się być świetna. W 2021 roku wzięła udział w igrzyskach w Tokio, zdobywając dwa medale. W Paryżu była bliska złota, jednak zakwestionowano wielkość poduszki, jaką miała pod głową podczas rzutu maczugą. Jeśli kontuzja barku okaże się mniej poważna, mimo dyskwalifikacji w rzucie maczugą, wciąż ma szansę na kolejne medale w pchnięciu kulą. Trzymamy za nią mocno kciuki!