Reklama

Decyzją Trybunału Konstytucyjnego pod wodzą Julii Przyłębskiej, mimo protestów przetaczających się przez Polskę przez kilka miesięcy od października 2020, na początku roku 2021 zaostrzono w naszym kraju i tak bardzo restrykcyjne prawo antyaborcyjne. Niestety ustawa antyaborcyjna w obecnym kształcie kosztuje kobiety życie.

Reklama

Polki płacą życiem za prawo antyaborcyjne w naszym kraju

„Polskie prawo antyaborcyjne, konformizm lekarzy i lekarek doprowadziły do kolejnej śmierci. 17 lat temu zabiło Agatę Lamczak, a wczoraj dowiedziałyśmy się o kolejnej ofierze” - podały wczoraj w swoich kanałach w mediach społecznościowych członkinie Aborcyjnego Dream Teamu.

Informację o śmierci podała radczyni prawna Jolanta Budzowska, wspierająca rodzinę zmarłej pacjentki. Kobieta w 22. tygodniu ciąży trafiła do szpitala z tzw. bezwodziem (to stan, kiedy ilość płynu owodniowego jest za mała). Niestety personel medyczny nie przerwał ciąży, czekając aż płód sam obumrze, co było nieuniknione w tej sytuacji. Niestety brak szybkiego działania, odmówienie aborcji poskutkowało tym, że pacjentka dostała wstrząsu septycznego i zmarła.

W sieci zawrzało i nic dziwnego. Pod postem radczyni czy postami ADT osoby pisały o tym, że boją się w Polsce zachodzić w ciąże, że obecne prawo to bestialstwo. Od kiedy zapadł wyrok TK, pojawiało się już sporo informacji, że lekarki i lekarze odmawiają w szpitalach aborcji, częściej niż przed zakazem. Że kobiety są odsyłane od placówki do placówki, pozostawione same sobie, że jedynie pozostaje im wyjazd do innego państwa, często pomaga w takich sytuacjach ADT i Aborcja Bez Granic.

Tam, gdzie surowe prawo antyaborcyjne a lekarze, lekarki straszone kodeksem karnym, tam ryzyko, że nikt nam nie udzieli pomocy - komentuje Aborcyjny Dream Team. - Jesteśmy wściekłe i smutne, jesteśmy wku*wione, że przez czyjeś obsesje, rozgrywki polityczne dochodzi do takich sytuacji. Chce nam się krzyczeć „nigdy więcej takich ofiar”. Żadna z nas nie zasługuje na bycie ofiarą tych antyaborcyjnych politycznych rozgrywek będących mamieniem kościoła i biskupów - dodają członkinie ADT w poście na Instagramie.

Z kolei przedstawicieli Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodzin podsumowały, że stało się to, przed czym ostrzegały niejednokrotnie. Działaczki są w kontakcie z mecenas Budzowską. Z ich informacji wynika, że postępowanie w tej sprawie jest na początkowym etapie. Bardzo jesteśmy ciekawe, jaki wyrok sądu zapadnie w tej sprawie. Niestety, jaki on by nie był, nie przywróci on już życia kobiecie.

Ofiary zakazu aborcji w Polsce

Członkinie ADT przypomniały przy okazji, że pacjentka, o której poinformowała Jolanta Budzowska, nie jest pierwszą ofiarą polskiego antyaborcyjnego prawa. Choćby w 2004 roku 25-letnia Agata, mieszkanka Piły, była w ciąży, gdy zdiagnozowano u niej wrzodziejące zapalenie jelita grubego. „Choroba postępowała bardzo szybko, a stan zdrowia Agaty drastycznie się pogarszał, mimo to lekarze nie potraktowali jej cierpień poważnie. Skoncentrowani na podtrzymaniu ciąży, nie zdecydowali się nawet na wykonanie pełnego badania endoskopowego. Na pytanie „dlaczego?, lekarz prowadzący powiedział, że nie pozwala mu na to sumienie. Matka i narzeczony Agaty żądali, by lekarze rozpoczęli skuteczne leczenie bez względu na konsekwencje dla płodu, ale bez skutku. Lekarze poradzili Agacie, aby „martwiła się o brzuch, a nie d***” . Ostatnie miesiące życia spędziła w szpitalach w Pile, Poznaniu, i Łodzi. Płód obumarł, ale na pomoc dla Agaty było już za późno. Po czterech miesiącach męczarni Agata zmarła” - opisuje ADT.

Lekarze uznają, że dopóki płód żyje, nie będą interweniować. Nie walczą o życie matki, martwiąc się własnym sumieniem, łamiąc przysięgę czy bojąc się konsekwencji, jakie mogą ponieść wobec obowiązywania chorego prawa. To nie jest obrona jakiegokolwiek życia. To traktowanie kobiet jak inkubatorów. To tortury. W takich warunkach dzieci będzie rodziło się wciąż mniej.

Akcja solidarnościowa #AniJednejWięcej

Polskie organizacje walczące o prawa kobiet zachęcają do wzięcia udziału w akcji solidarnościowej, by pokazać wsparcie rodzinie zmarłej. 1 listopada o godzinie 19.00 w różnych miejscach w Polsce możemy zapalić świeczkę ku pamięci kobiety, która umarła, tylko dlatego, że była w ciąży. W Warszawie planowane jest spotkanie pod budynkiem pseudo trybunału, który rok temu za sprawą decyzji z 22 października 2021 doprowadził do tej sytuacji”. Już teraz media społecznościowe zalewają posty ze świeczkami i hashtagiem #AniJednejWięcej jako wyraz wsparcia dla bliskich ofiary oraz jako sprzeciw wobec okrutnego prawa.

Ile jeszcze lat będziemy musiały krzyczeć „myślę, czuję, decyduję!”???

Ile razy napiszemy na kartonach „nie jestem inkubatorem!”???

Ile razy będziemy musiały jeszcze pisać „żądamy lekarzy, nie misjonarzy!”???

Ile razy jeszcze pęknie nam serce że z powodu czyichś poglądów, płodowych obsesji jedna z nas musi umrzeć?

Chce nam się krzyczeć „nigdy więcej takich ofiar”. Chce nam się zdzierać gardła w okrzyku „ani jednej więcej!”

Żadna z nas nie zasługuje na bycie ofiarą tych antyaborcyjnych politycznych rozgrywek będących mamieniem kościoła i biskupów.

Myślami jesteśmy z rodziną i bliskimi tej osoby

Złość, bezsilność i bezradność odbierają nam słowa.

Dziękujemy, że wspólnie z nami paliłyście_lisce świeczki ku pamięci kolejnej ofiary antyaborcyjnego prawa.

Ani Jednej Więcej

- czytamy na Instagramie ADT.

Gdzie szukać wsparcia

Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, tel. 663 107 939

Aborcyjny Dream Team, aborcyjnydreamteam.pl

Aborcja Bez Granic, 22 29 22 597

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama