„Od zawsze uważam, że jestem świetna w przeklinaniu” – rozmowa z pisarką Dominiką Słowik
Dominika Słowik, autorka „Samosiejek”, „Zimowli” (za którą otrzymała „Paszport Polityki”) i „Atlasu: Doppelganger” (za którą nominowana była do Nagrody Literackiej Gdynia), opowiada o swoich pisarskich początkach, jaką rolę w jej procesie twórczym pełnią koty, a także skąd bierze inspiracje.
- Współpraca reklamowa
W oczekiwaniu na nową książkę pisarki, zapytaliśmy ją o kilka rzeczy… Kiedy zdecydowałaś, że będziesz pisać?
W czwartej albo piątej klasie podstawówki bardzo chciałam się przypodobać młodej, przebojowej polonistce, która przez chwilę nas uczyła. Napisałam więc opowiadanie na miejski konkurs. Niestety, opowiadanie się nie spodobało, a polonistka wkrótce odeszła z pracy…
Jakie są Twoje rytuały związane z pisaniem?
Dawniej ulubiona kawa w ulubionym kubku, zeszyty o odpowiednio miękkim papierze, pióro z właściwym kolorem atramentu (notatki robię ręcznie, ale samą książkę piszę na komputerze).
Dzisiaj z tych rytuałów zostało mi niewiele, chcę mieć po prostu miejsce, gdzie dobrze się czuję i czas, by w spokoju pisać. Chociaż z drugiej strony doszły mi nowe obowiązki: głaskanie kotów, które od paru lat ze mną mieszkają. Z jakiegoś powodu moje kocury uwielbiają się wylegiwać na wydrukach brudnopisów tekstów – i zawsze sobie myślę, że taki wyleżany przez kota tekst będzie znacznie lepszy niż niewyleżany.
Czy wiesz, jak skończy się książka, kiedy stawiasz pierwsze zdanie?
Zwykle wiem, bo zdanie otwierające książkę piszę pod koniec pracy nad nią. A czy wiem, jak opowieść się skończy, kiedy zaczynam ją pisać? Coraz częściej wiem, ale nie mam pojęcia czy to dobrze!
Czy bohaterowie/bohaterki Twoich książek dostają Twoje wspomnienia/przeżycia?
Moje, moich bliskich, ludzi podsłuchanych na ulicy, przeczytanych w internecie i takich zupełnie wymyślonych.
Czy zdarza się, że nie lubisz swoich bohaterów?
Nie lubię ich wyłącznie wtedy, kiedy nie umiem ich napisać, tak, jak sobie to wymyśliłam.
Czy krytyczna recenzja jest lepsza od braku jakiejkolwiek?
Krytyczne, ale konstruktywne recenzje są bardzo ważne. Mam do dzisiaj w pamięci kilka krytycznych recenzji moich książek, z których nauczyłam się czegoś istotnego, co wpłynęło na moje późniejsze pisanie.
Sztuczna inteligencja to dla Ciebie jako pisarki zagrożenie czy szansa?
Szansa! Ale póki co sztuczna inteligencja nie jest kreatywna, raczej karmi się naszą kreatywnością. Jest w stanie napisać wyłącznie coś odtwórczego, bazuje na naszych tekstach i pomysłach, które przez lata zostawiliśmy w sieci.
Co w zawodzie pisarki lubisz najbardziej, a co sprawia Ci dyskomfort?
Najbardziej lubię pisanie, a największy dyskomfort sprawia mi też pisanie.
Fragment recenzji lub opinii czytelników, który pamiętasz do dziś?
Pamiętam, że wiele lat temu w którejś z audycji radiowych, gdzie recenzowano mój debiut, krytycy orzekli, że chociaż w mojej książce jest dużo przekleństw, to „nie umiem dobrze przeklinać”. Zrobiło mi się bardzo przykro, bo od zawsze uważam, że jestem świetna w przeklinaniu.
Czy pamiętasz swoją pierwszą samodzielnie wybraną książkę?
Kiedy jeszcze nie umiałam czytać, oszalałam na punkcie dwóch tomów Księgi bajek polskich w opracowaniu Heleny Kapełuś. Zmuszałam tatę, żeby mi je czytał do snu i wybierałam przede wszystkim bajki o diabłach, które uznałam za stwory zabawne i sympatyczne. Do dzisiaj mam obie książki na swojej półce.