Następna stacja: średniowiecze? Czyli rzecz o cnotach niewieścich i tym, czego swoim partnerkom zabraniają faceci
Co wolno kobiecie? Wydawałoby się, że wszystko. Tak samo jak mężczyźnie. Niestety wiele osób jest daleko od takiego równościowego myślenia. W tym niestety te, które zajmują najważniejsze w naszym kraju urzędy, mają wpływ na edukację... Zarówno w naszych domach, jak i na szczytach władzy wciąż próbuje się ograniczać naszą wolność!
O co chodzi z tymi cnotami i wkurzeniem Polek? Zaczęło się od wypowiedzi doradcy ministra edukacji dr Pawła Skrzydlewskiego, który postanowił zinterpretować priorytety polityki oświatowej na następny rok szkolny i zabrnął aż do średniowiecza. Żeby tego było mało natknęłam się również na IG profil blogerki Joanny Pachli, której jedno pytanie Czego zabrania Ci Twój facet? uruchomiło niewyobrażalną lawinę odpowiedzi, w które aż ciężko uwierzyć. Czemu piszę o tych dwóch sprawach razem, mimo że na pierwszy rzut oka nie mają one ze sobą nic wspólnego? A no mają, bo pokazują niestety głęboko zakorzenioną potrzebę wielu mężczyzn – potrzebę władzy absolutnej.
Zacznijmy jednak od początku. Wyżej wspomniany już doradca ministra, wypowiadając się dla „Naszego Dziennika”, dał popis wyjątkowej ignorancji i zacofania, kiedy zaczął rozwodzić się nad… właściwym wychowaniem kobiet, czyli... „ugruntowaniem dziewcząt do cnót niewieścich”.
Według niego „dziś obserwujemy w kulturze bardzo niebezpieczne zjawisko moralne, także religijne, pewnego zepsucia duchowego kobiety polegającego na rozbudzeniu w kobiecie pychy, która się przejawia próżnością, zainteresowaniem wyłącznie sobą, egotyzmem, zwalczaniem obiektywnego porządku na rzecz widzenia siebie”. Dodał również, że „jeśli takie postawy się upowszechnią, to jednocześnie zabija się rodzinę, zamyka się na płodność. A przecież ludzie potrzebują domu pojętego nie tylko jako miejsce, lecz jako etos”.
Nawet nie wiem od czego zacząć. Po pierwsze myślę, że panu dr Skrzydlewskiemu i ministrowi Czarnkowi, który ochoczo poparł słowa tego pierwszego, garnitury pomyliły się z sutannami. Po licznych już wypowiedziach i działaniach ministra edukacji niestety nie spodziewam się po nim niczego mądrego, tym bardziej po jego doradcach. Fiksacja ministra na punkcie religii i Kościoła katolickiego przejawia się w każdej wypowiedzi i kolejnych podejmowanych przez niego decyzjach, a z fanatyzmu nigdy nie wynika nic dobrego. Niektórzy mężczyźni mają ewidentnie ogromną potrzebę powrotu do systemu, w którym kobieta nie miała żadnych praw, a jedynie obowiązki względem męża, dzieci i domowego ogniska. Ta chora wizja oraz pragnienie panowania nad kobietami wynikają bardzo często przede wszystkim ze strachu i własnych nieprzepracowanych problemów.
Od wieków dziewczynki były wychowywane na posłuszne i uległe osoby, których głos, a tym bardziej potrzeby nie mają absolutnego znaczenia. Ministerstwu Edukacji i niestety wielu innym przestraszonym facetom marzy się jak widać wizja powrotu do porządku, gdzie mężczyzna rządzi, a kobieta… rodzi. Według dr Skrzydlewskiego odpowiednie wychowanie dziewczynek to takie, dzięki któremu zamknął buzie otwierając nogi, by bez słowa rodzić dzieci, sprzątać dom i usługiwać mężowi. Gilead jak się patrzy.
Kobietom cały czas wmawia się, że czegoś im nie wypada. Jesteśmy wiecznie poddawane ocenie i krytykowane za nasze wybory, nie ważne jakie by one nie były. Jesteśmy kształtowane w przeświadczeniu, że zawsze będziemy niewystarczające. Nie mamy nawet pełnego prawa do decydowania o własnym ciele! Wyobrażacie sobie chociażby rozpoczęcie dyskusji na temat regulowania płodności mężczyzn, ingerencji w ich ciała? No właśnie, ja też nie.
Od najmłodszych lat uczone jesteśmy posłuszeństwa, ustępowania miejsca mężczyznom, pokory i wymuszonej skromności. Jesteśmy uciszane, bo grzeczna dziewczynka nie podnosi głosu do momentu, aż go całkowicie straci. Grzeczna dziewczynka nie ma własnego zdania, ubiera się skromnie, nie dba o swoją przyjemność, w dorosłym życiu poświęca się mężczyźnie, polega na nim i bacznie słucha, jak tłumaczy jej świat. Własny głos bardzo ciężko odzyskać, często trzeba pracować na to latami. Ale kiedy się to udaje budzi przerażenie u całych zastępów niepewnych siebie, przerażonych facetów pokroju pana ministra właśnie.
I jak mogłoby się wydawać, że takich rodzynków jest niewielu, tak pytanie Czego zabrania Ci Twój facet? niestety wyprowadziło mnie z błędu. Przyznam, że niektóre odpowiedzi dziewczyn były tak absurdalne, że wywoływały u mnie śmiech. Jednak każda z tych odpowiedzi, nie ważne jak kuriozalna – była też przerażająca.
A więc czego na przykład zabraniają faceci swoim „partnerkom”?
- znieczulenia do porodu
- farbowania włosów, obcinania ich
- chodzenia bez stanika
- jedzenia (słodyczy, określonych posiłków, po 18)
- chodzenia do ginekologa - mężczyzny
- noszenia skarpetek, bo nie są sexy (LOL), noszenia stringów
- uczenia się, studiowania, rozwijania kariery, zarabiania więcej niż on
- używania tamponów
- depilacji
- malowania się
- noszenia stanika
- masturbacji, używania wibratora
- patrzenia w lustro (!)
- brania leków, chodzenia do lekarza (w tym psychiatry/psychologa)
- czytania książek (hit!)
- mówienia o swoich marzeniach …
Mogłabym wypisywać i wypisywać, ale wystarczy tych kilka przykładów. Po więcej zapraszam na instagramowy profil Asi (@joannapachla), gdzie zebrała wszystkie historie kobiet i zapisała w wyróżnionych stories. Te odpowiedzi dobitnie pokazują, jak bardzo mężczyźni są przekonani o swojej wyższości nad kobietami, a co więcej jak silną mają potrzebę poczucia kontroli. Wyraźnie widać, że wciąż mimo i tak ogromnego postępu oraz zmiany przekonań, masa facetów naprawdę uważa, że ma pełne prawo decydować o życiu i ciele kobiety. Zaczynając od fizjologii, cielesności, ubioru, przez czas wolny, wybór znajomych, a kończąc na nauce i karierze, itp.
WŁADZA ABSOLUTNA NA KAŻDEJ PŁASZCZYŹNIE.
Nie mam siły po raz kolejny pisać, że my – kobiety – mamy prawo do własnego zdania, do przyjemności, do decydowania o własnym ciele, że mamy prawo do samorozwoju, pracy, nauki, do miłości, czułości i przyjaźni. Mamy pełne prawo do przeżywania życia na własnych zasadach, do całego wachlarza doświadczeń, emocji i doznań.
Chciałabym tym razem o coś poprosić. Nie dawajcie sobie wmawiać, że wasz głos nie ma znaczenia. Nie wierzcie w to, że wasze działania są nic nie warte, albo że wasza wartość zależy od tego co macie na sobie. Pamiętajcie też, że nie jesteście same. Zawsze proście o pomoc i nie wstydźcie się tego. Edukujcie siebie, swoich bliskich i otoczenie, wyrażajcie głośno swoje zdanie, pokazujcie swoją siłę. Jeśli któraś z was jest w związku, w którym partner czegoś zabrania – to czego doświadczasz to przemoc, na którą nie zasługujesz. Jesteś mądra, zdolna i masz w sobie moc, tylko może musisz jej jeszcze poszukać. Nie dawaj przyzwolenia nikomu, żeby tobą pomiatał, rządził, ograniczał cię i dyktował, jak masz się zachowywać. Bądź dla siebie dobra i pamiętaj, że tylko i wyłącznie ty możesz decydować o sobie i swoim życiu. Wiem, że to nie łatwe, sama doświadczyłam takiej relacji i wiem, jak toksyczny związek wpływa na człowieka. Ale nawet jeżeli myślisz, że nic lepszego cię nie spotka, to wiedz, że to nie prawda. Najlepsze dopiero przed tobą. I przed nami wszystkimi. Nie damy się!