Maja Staśko wcale nie zaatakowała Roberta Lewandowskiego, ale wskazała na ważny problem. Dlaczego tak bardzo próbujemy odwracać wzrok od nierówności społecznych?
W sieci wrze po tym, jak aktywistka Maja Staśko na przykładzie Roberta Lewandowskiego wskazała na przepaść w zarobkach i braku odpowiedniej pomocy dla ofiar przemocy. Działaczkę zalała fala hejtu, zwłaszcza od mężczyzn, którą dodatkowo nakręcają artykuły z nagłówkami o tym, że krytykuje i atakuje znanego piłkarza.
Zaczęło się od tego, że w poniedziałek 22 marca Robert Lewandowski przyjął z rąk Andrzeja Dudy odznaczenie - Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski za swoje zasługi. Media rozpisywały się o sprawie także w kontekście tego, że piłkarz miał na sobie w trakcie spotkania drogi garnitur i zegarek o wartości mieszkania. To zwróciło uwagę Mai Staśko, aktywistki, która zaangażowana jest na co dzień w pomoc ofiarom przemocy, głównie kobietom i wytyka różne niesprawiedliwości na swoim instagramowym koncie czy na Twitterze.
Staśko napisała o tym, podkreślając w kolejnych tweetach i stories, że to tylko przykład ogromnych nierówności panujących w naszym społeczeństwie i tego, że praca pielęgniarek czy ratowników medycznych, również bardzo wyczerpująca, wymagająca lat nauki, a potem codziennego narażania swojego zdrowia i życia jest niesamowicie nisko wynagradzana. Że oczywiście to nie wina Lewandowskiego, że trafiają do niego ogromne pieniądze, że zgłaszają się kolejni reklamodawcy. Ale że coś jest zdecydowanie nie tak z naszym światem, gdzie nie docenia się prac tak podstawowych, tak niezbędnych, bez których jako społeczeństwo zapewne byśmy się nie obeszły i nie obeszli w przeciwieństwie do tego, co robią piłkarze (swoją drogą nieporównywalnie więcej zarabiających niż piłkarki). Że rzadko przeznacza się pieniądze na przykład na mieszkania dla ofiar przemocy, by nie musiały dzielić codzienności ze swoimi oprawcami.
Do tematu odniósł się nawet Tomasz Lis, pisząc, że piłkarz uczciwie zarobił na ten symboliczny już zegarek. Rzecz w tym, że dyskusja, zamiast potoczyć się w stronę nierówności, zwłaszcza w momencie kryzysowym, w momencie pandemii, dramatycznej sytuacji służby zdrowia, umierania ludzi, tracenia przez nich pracy, wciąż pchana jest na inne tory. Broniony jest biały bogaty mężczyzna, którego ośmieliła się skrytykować kobieta. Staśko zalały hejterskie komentarze, których szkoda przytaczać. Czy tak postępują dzielni mężczyźni? Tracąc czas na ubliżanie kobietom? Grożąc im gwałtem i/lub śmiercią? Albo choćby tylko pisząc, że pielęgniarki czy salowe mogły sobie wybrać inny zawód? Pewnie, mogły. Tylko kto by się wtedy opiekował nami w szpitalach, gdybyśmy wszystkie i wszyscy wyłącznie zakładali startup czy robili kariery sportowe? A pielęgniarki pewnie też mogły od razu urodzić się jako faceci, najlepiej w bogatej rodzinie i tylko pomnażać rodzinną fortunę, nie przejmując się niczym. Niestety na świecie nie wszystko jest takie proste. Nierówności są faktem. Dotykają ogromnej części ludzkości, ale nam wygodniej udawać, że sprawy nie ma. Pisać o ataku na piłkarza zamiast podjąć temat tego, na co tak naprawdę zwraca uwagę aktywistka. I co więcej, spróbować coś z tym zrobić.
Z Mają Staśko, influencerką i aktywistką, rozmawiamy o kulturze gwałtu i wparciu dla osób, które doświadczyły przemocy seksualnej
Dziennikarka, influencerka, która naprawdę ma pozytywny wpływ na otaczającą ją rzeczywistość. Maja Staśko na co dzień działa feministycznie i pomaga ofiarom przemocy seksualnej. A gdy widzi obłudę i niesprawiedliwość, nie milczy, tylko głośno krzyczy.