Japonia - kraj dziwnych obyczajów. Co warto wiedzieć przed podróżą?
Marzysz o podróży do Japonii? Świetnie! Kiedy się tam wybierzesz, czeka cię przygoda życia, ale też spory szok kulturowy. Oto kilka faktów, które warto poznać, zanim wyruszysz w drogę.
Wraz z końcem marca rozpoczyna się hanami, czyli japońskie święto kontemplacji kwitnących drzew wiśni. To oznacza jedno - Instagram i TikTok zaleje fala różowych relacji z Kioto, Tokio czy Himeji. Możliwe, że kontent z japońskich podróży już was odnalazł - przez cały marzec japońskie parki ozdabiały kwiaty śliwki i pobocznych odmian wiśni (jak Kawazu Sakura, drzewo, dzięki któremu tokijska świątynia Sakura Jingu stała się miejscem Insta-pielgrzymek).
Takie widoki sprawiają, że trudno nie ulec pokusie chociażby sprawdzenia siatki lotów do Tokio. Zwłaszcza, że japońska kultura głęboko zakorzeniła się w naszych zachodnich umysłach, jednych uwodząc wyobrażeniami o szalonych stylizacjach z Harajuku, innych - opowieściami o gejszach i samurajach, a jeszcze innych - mistrzostwem w dziedzinie komiksu i animacji.
Jeśli o podróży do Japonii myślisz na poważnie, poza śledzeniem prognoz cen lotów, przyda ci się solidne przygotowanie. Na szczęście nie brakuje dostępnych w języku polskim przewodników, literatury faktu, mangi, anime czy podcastów prowadzonych przez polskich ekspatów w Tokio. Na start serwujemy ci mały poradnik, który pomoże rozprawić się z kilkoma stereotypami i wskaże największe zaskoczenia, które czekają na gaijinów na miejscu (z tym określeniem na cudzoziemca na pewno się w Japonii spotkacie!).
Słynne łazienki
Z czym kojarzy się Japonia? Poza anime, gejszami i kwiatem wiśni, na myśl przychodzą zaawansowane gadżety ułatwiające życie - przede wszystkim elektroniczne toalety, które potrafią wszystko i coraz częściej znajdują naśladowców wśród zachodnich producentów. Rzeczywiście Japończycy podchodzą do tematu WC bardzo poważnie, a publiczne szalety często projektowane są przez architektów światowej klasy (kilka z nich możecie zobaczyć w kinie, w filmie "Perfect Days" Wima Wnedersa). W hotelach, hostelach, knajpach, a nawet pociągach, korzystający mogą cieszyć się podgrzewaną deską i kilkoma ustawieniami automatycznego bidetu, a także... funkcją zagłuszania fizjologii szumem wody z głośnika.
Niestety, nie wszędzie jest tak różowo. Pechowi turyści na pewno trafią na tzw. Japan toilet, czyli bardzo ciasną toaletę na narciarza. Pewnym zaskoczeniem dla przybysza będzie też kąpiel. Japończycy mają w zwyczaju redukować metraż łazienki do minimum (zarówno w mieszkaniach, jak i hotelach), czego efektem są mikrowanny, mikropółki etc. Przekraczając próg łazienki, wkraczamy do maleńkiej plastikowej kapsuły. Podczas prysznica łatwo uderzyć o sufit głową, o umywalkę biodrem itd. Nie ma też co marzyć o zmieszczeniu wszystkich nabytków z rewelacyjnej japońskiej drogerii na półce pod lustrem.
Z ciasnotą w hotelowych łazienkach jednak łatwo się pogodzić, bo... cóż, podgrzewana deska. Oraz nielimitowany przydział dobrej jakości kosmetyków, które czekają na gości nawet w hostelach.
Kapcie
Brzydzisz się tzw. kapci dla gości? To co z Polsce jest przedmiotem żartów, w Japonii jest normą i obowiązkiem. Poza białymi jednorazówkami w hotelach, na pewno spotkacie na swojej drodze skórzane kapcie, które turyści wymieniają między sobą w herbaciarniach, świątyniach, zamkach, hostelach czy Airbnb. Nie ma kapci? Trzeba chodzić boso, często w tak zaskakujących miejscach jak przymierzalnia w sklepie odzieżowym.
Zmiana obuwia jest oczywiście obowiązkowa również podczas wizyt w domach Japończyków. I tu czeka czeka kolejna niespodzianka - laczki toaletowe. Nie wolno się mylić i wchodzić do łazienki z standardowych kapciach, ani na pokoje w tych z napisem "toilet". Takie rozwiązanie możecie spotkać również w hostelach.
Palenie
Japonia nie jest przyjazna dla palących turystów, zwłaszcza po nowelizacji przepisów w połowie marca tego roku. Jeszcze przed pandemicznym zamknięciem kraju, turystów mogła zaskoczyć nietypowa polityka antynikotynowa, która w opozycji do zachodnich trendów, zabraniała palenia na świeżym powietrzu, faworyzując zadymione pomieszczenia. Dym unosił się w palarniach w pociągach (a nawet w wyznaczonych wagonach!) oraz w restauracjach, które albo udostępniały sale dla palących i niepalących albo z braku miejsca... pomijały te drugie.
Ostatnio kraj, który od lat zmaga się z problemem nadużywania tytoniu (w latach 60. paliło ponad 80% wszystkich mężczyzn!), wprowadził dalsze ograniczenia. Stref dla palaczy jest coraz mniej, palarnie w pociągach zamknięto na klucz, a turystom pozostawiono mikroskopijne, często słabo wentylowane pomieszczenia w hotelach. Najtrudniej znaleźć palarnię na świeżym powietrzu, która dla zachodniego turysty byłaby znacznie bardziej akceptowalna niż zadymiona klitka.
Dlatego przed podróżą do Japonii dla własnej wygody naprawdę warto zmierzyć się z tematem rzucenia palenia. Co zrobić, jeśli nie uda się zerwać z nałogiem? Cóż, nieco lepiej wygląda sytuacja użytkowników podgrzewaczy tytoniu (np. glo Hyper). Podgrzewanie jest w kraju kwitnącej wiśni bardzo popularne (4,5%, w porównaniu do 12% entuzjastów tradycyjnych papierosów), dzięki czemu często można spotkać specjalne palarnie tylko dla podgrzewających.
Street food vs. knajpki
Masz wizję rozkoszowania się sashimi i powolnego popijania sake? Jej spełnienie nie będzie takie łatwe! Lokale gastronomiczne w Japonii są zwykle małe, co wiąże się z kolejkami nawet na godzinę oczekiwania. Z tłumem w porze obiadu i kolacji musimy się liczyć szczególnie w sezonie turystycznym (czyli, bagatela, przez jakieś dziewięć miesięcy w roku...). Często sam wystrój lokalu nie sprzyja długim posiadówkom, a nawet rozmowom z towarzyszami podróży.
Przykładowo Ichiran, kultowa sieciówka z najbardziej autentycznym ramenem, usadza gości przy barze, a poszczególne miejsca oddziela przepierzeniem. Wszystko aby zapewnić prywatność w czasie dozwolonego w Japonii głośnego siorbania albo... żeby zachęcić gości do szybkiego zwolnienia stolika dla następnych. Nawet izakaye, czyli odpowiednik pubów z alkoholem i przekąskami, często rezygnują ze stolików dla grup i grupek na rzecz ograniczonej przestrzeni przy barze.
Alternatywą jest street food na licznych, na ogół zadaszonych targach. Tam też króluje pośpiech, a ceny wcale nie ustępują tym restauracyjnym. Można za to upolować świeże ostrygi, ośmiorniczki nadziewane jajkiem albo... pierożki gyoza z targu w Kioto, które polecała na Instagramie rodzina Beckhamów.
Kosze na śmieci
Przekąskę z targu zawsze należy zjeść obok stoiska, w którym ją kupiliśmy. Oficjalnym powodem jest ryzyko pobrudzenia czyjegoś płaszcza, gdy jemy idąc, nieoficjalnie - to jedyna szansa, żeby pozbyć się talerzyka, pałeczek czy zatłuszczonego papierka. Śmieci oddajemy do ręki sprzedawcy, bo... kosze nie istnieją. To znaczy istnieją, ale są wysoce limitowane. Normą podczas zwiedzania japońskich miast jest gromadzenie wszelkich odpadów w plecaku i odniesienie do hotelu, a przy odrobinie szczęścia - do kosza na śmieci w parku albo markecie.
Czasem plastik zdołamy wyrzucić przy automacie z napojami, ale nie każdy jest wyposażony w taki luksus. Oficjalnie powodem jest dbałość o recykling i ekologię, ale ciężko w to uwierzyć, gdy spojrzymy na naręcza plastikowych gratisów w hotelach albo zdecydowaną przewagę napojów w butelce nad źródełkami wody do bidonu. Cóż, w Japonii wszystko jest na opak.
Bariera językowa
Zaraz po Google Maps, najbardziej przydatną aplikacją w Japonii jest Translator. Japończycy niechętnie uczą się języków, co wynika m. in. z dość otwartego nacjonalizmu i małej popularności podróży zagranicznych (na ogół temat wyczerpuje miesiąc miodowy na Hawajach). Niemniej jednak, widoczny gołym okiem wzrost turystyki sprawił, że obecnie nieco łatwiej się porozumieć niż w czasach przedpandemicznych. W punktach informacji turystycznej czy eleganckich restauracjach o zachodnim menu możemy spodziewać się całkiem płynnej angielszczyzny, w małych barach - to my musimy zabłysnąć chociażby znajomością japońskich liczebników.
Co ciekawe, angielski jest obecny w przestrzeni publicznej, nierzadko w wykrzywionej formie. Tłumaczenia napisów potrafią zaskakiwać, a język reklamy - wręcz brzmi komicznie.
Segregacja płci
W Kraju Kwitnącej Wiśni funkcjonują nie tylko dużo bardziej opresyjne schematy ról płciowych, ale także sztywny podział przestrzeni. Niektóre z tych inicjatyw, jak wagony metra dla kobiet, mają na celu prewencję przemocy seksualnej, inne - są dla turysty z Zachodu niezrozumiałe. Oddzielne strefy męskie i żeńskie obowiązują oczywiście w onsenach, czyli publicznych łaźniach. Dotyczy to nie tylko obiektów miejskich, ale także hotelowych - niemożliwe jest więc skorzystanie z gorących wód w towarzystwie partnera innej płci.
Niektóre obiekty noclegowe wymagają też rozdzielenia grupy znajomych na przyporządkowane do płci pokoje, a słynne hotele kapsułowe mają męskie i żeńskie piętra, uniemożliwiając jakiekolwiek wspólne spędzanie czasu. Niby szczegół, ale trzeba o tym pamiętać podróżując w mieszanej grupie przyjaciół.
Japonia nie wydaje się też kierunkiem przyjaznym dla osób niebinarnych, a jakiekolwiek oznaki zacierania sztywnego podziału gender widoczne są tylko w modzie - torebki każdego kształtu i koloru stały się tam dodatkiem unisex.
Jeśli wymienione niespodzianki nie robią na tobie wrażenia, śmiało szukaj biletów! Japonia to wymarzony kierunek pod wieloma względami: widoków, kultury, kuchni, zakupów... Co najlepsze, sezon w tym kraju jest długi - trwa od wczesnej wiosny do później jesieni (często bardzo pogodnej). W okresie hanami można spodziewać się tłumów i wyższych cen, ale równie atrakcyjna będzie jesień, kiedy kolorów krajobrazom dodają czerwone liście klonów...