Efekt Czarnka: dziewczynki mają „nie zachęcać” chłopaków ubiorem. Feministka odpowiada: #ŻyjęNieKuszę
Jak donoszą lokalne media, niektóre podstawówki na Pomorzu już zaczęły uczyć „cnót niewieścich”. Dziewczynki w szkołach muszą zakrywać ręce i nogi, by nie „kusić chłopców”. „Trudno mi wyrazić w pełni obrzydliwość tego pomysłu” - zauważa Martyna Jałoszyńska, autorka bloga „Feminizm Daily”.
W tym artykule:
- „Ugruntowanie cnót niewieścich” w polskich szkołach
- #ŻyjęNieKuszę - odpowiedź na nowe zasady ubioru dla dziewczynek
„Ugruntowanie cnót niewieścich” w polskich szkołach
Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek i jego doradcy pragną, by w polskich szkołach uczono „cnót niewieścich”. Jak podała „Wyborcza Trójmiasto”, w niektórych podstawówkach na Pomorzu już się to robi. Dziewczynki muszą zasłaniać ręce i nogi, by nie „zachęcać chłopaków”.
Lokalni dziennikarze donoszą, że uczennice Szkoły Podstawowej nr 16 im. Władysława Broniewskiego w Gdańsku nawet na wuefie mają mieć długie spodnie. Podobna sytuacja jest w Szkole Podstawowej im. Bohaterów Ziemi Gdańskiej w Pszczółkach (powiat gdański), gdzie „w trosce o dziewczynki” wprowadzono zakaz noszenia przez nie krótkich spodenek i koszulek na ramiączkach. Ręce muszą być zasłonięte do dłoni, nogi do kostek, by chłopcy „nie czuli się nieswojo”.
Tę nadgorliwość w realizacji założeń ministerstwa edukacji rodzice określają jasno - to „efekt Czarnka”. I wytykają hipokryzję tej polityki: z jednej strony trzeba unikać seksualizacji dzieci, ograniczając ich edukację seksualną. Z drugiej strony należy komunikować dziewczynkom: jesteście obiektami seksualnymi dla swoich kolegów.
Skandaliczne słowa posła PiS. Jego zdaniem przed trzydziestką kobiety powinny rodzić dzieci, a nie skupiać się na karierze zawodowej
Nowy poseł Prawa i Sprawiedliwości i wojewoda lubelski Przemysław Czarnek podczas konferencji w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim mówił o tym, że to feminizm i "późne" macierzyństwo są przyczyną zapaści demograficznej.#ŻyjęNieKuszę - odpowiedź na nowe zasady ubioru dla dziewczynek
Problem ten porusza na swoim Instagramie Martyna Jałoszyńska, autorka bloga „Feminizm Daily”, którą oburzyły doniesienia z pomorskich podstawówek.
Trudno mi wyrazić w pełni obrzydliwość tego pomysłu – pisze aktywistka. - Przerzucanie na ofiarę odpowiedzialności za naruszanie jej granic, molestowanie czy też gwałt to oczywiście nic nowego. Ale robienie tego przez instytucję publiczną, przez SZKOŁĘ - to jakiś novy level.shareFacebookTwitter
„Nie potrzebujemy takich chorych zakazów w polskich szkołach” – kontynuuje Jałoszyszyńska. I zwraca uwagę, że w miejsce tego typu narracji dzieciom i młodzieży przydałaby się rzetelna edukacja seksualna i antyprzemocowa.
Krótka spódnica nie jest zachętą do seksu. Głęboki dekolt nie jest zgodą na molestowanie. Bluzka na ramiączkach nie jest wabikiem. „Potrzebujemy, by decydenci zdali sobie w końcu sprawę z tego, że kobiety mają prawo ubierać się, jak chcą - a jeśli jakiś mężczyzna nie jest w stanie utrzymać przy nich swoich popędów na wodzy, to raczej to on stanowi zagrożenie, a nie kobieta” – zwraca uwagę autorka wpisu. Jałoszyńska zachęca użytkowniczki Instagrama do udostępniania na platformie swoich zdjęć w „zakazanych” strojach i opatrywania ich hasztagiem #ŻyjęNieKuszę.
„Bo noszenie bluzek na ramiączkach i spodenek to nie zaproszenie do molestowania ani 'kuszenie'” – podsumowuje autorka wpisu.