Dlaczego urlop menstruacyjny obowiązuje tylko w niektórych krajach?
Nie zgadniecie gdzie ten zwyczaj funkcjonuje na mocy prawa pracy!
Nie trzeba być kobietą cierpiąca na szczególnie nasilone bóle miesiączkowe, a w zasadzie nie trzeba w ogóle być kobietą (wystarczy wiedza, trochę wyobraźni i empatii) by wiedzieć, z jakim dyskomfortem co miesiąc mierzymy się z związku z okresem. Nie bez kozery więc te dni powinny być też szczególnie potraktowane także przez pracodawcę. Zgodnie z badaniami 80% kobiet doświadcza umiarkowanego bólu, ale pozostałej części dokucza on na tyle, że uniemożliwia codzienne funkcjonowanie, a w tym wywiązywanie się z obowiązków służbowych. Choć dla nas to wciąż marzenie ściętej głowy, wszystko wskazuje na to, że na świecie w tej kwestii coś drgnęło i temat zaczyna wracać na wokandę.
ZOBACZ TEŻ: Powstała gra oswajająca dziewczynki z pierwszą miesiączką
Jak się okazuje, w niektórych miejscach zwyczaj brania urlopu menstruacyjnego to już tradycja - np. Japonii takie prawo funkcjonuje już od końca lat 40. ubiegłego wieku. Choć nie jest to uregulowane wszędzie na tę samą modłę, w większości korporacji i mniejszych firm kobiecie przysługuje tzw. wolne fizjologiczne, którego zakres ustala pracodawca. Także niektóre azjatyckie kraje wychodzą naprzeciw kobiecej naturze - na Tajwanie miesiączkującym pracownicom przysługują 3 dni wolnego niewliczane do urlopu, a w Korei z powodu comiesięcznej niedyspozycji można liczyć na 1 dzień wolny od pracy.
ZOBACZ TEŻ: 8 powodów, dla których spóźnia ci się okres (i nie jest to ciąża)
Nawet w Zambii kobietom przysługuje taki jednodniowy przywilej, który z uwagi na silne tabu skrywa się pod hasłem dnia matki. Co więcej - w krajach północnej Afryki jest on regulowany prawnie jako jeden z paragrafów prawa pracy, a pracodawcom, którzy go nie respektują, grożą sankcje karne.
ZOBACZ TEŻ: Autorka książki "Tak, mam okres, a co?" rozprawia się z mitami na temat miesiączki
Prawo prawem, ale prawda jest jednak taka, że wiele kobiet np. w Indonezji mimo że ma taką możliwość, nie korzysta z niej w obawie przed upokorzeniem i naznaczeniem ze strony mężczyzn. Co ciekawe i znamienne, w krajach europejskich choć temat regularnie wraca w obieg szerszej dyskusji, póki co nie ma ze strony organów prawodawczych żadnych wiążących decyzji.
Jeśli głębiej się zastanowić, być może to właśnie kwestia niewłaściwej percepcji tego zjawiska leży u podstaw całkowitego jego ignorowania przez nasze prawo pracy i pracodawców? Czy można bowiem nazwać przywilejem coś, co w świetle praw człowieka powinno być kobiecie zagwarantowane?
ZOBACZ TEŻ: Brytyjska marka podpasek Bodyform pokazała w reklamie prawdziwą krew