Reklama

Nie da się wytłumaczyć tego, co dzieje się obecnie w Stanach Zjednoczonych w kilku zdaniach. A wręcz nie powinno się w ten sposób bagatelizować tamtejszej sytuacji. Z powodu pandemii koronawirusa, która USA dotknęła wyjątkowo dotkliwie – w tej chwili to już ponad 100 tysięcy zmarłych na COVID-19, w kraju wybuchł ogromny kryzys gospodarczy. Pracę straciło już ponad 40 milionów osób. To tak, jakby nagle bez środków do życia została cała Polska i jeszcze trochę. Jedną z ofiar skutków pandemii był też 46-letni Afroamerykanin, George Floyd. Jeszcze do niedawna pracował jako ochroniarz w jednej z restauracji Minneapolis. Dzisiaj jest symbolem znowu podzielonej i rozzłoszczonej Ameryki.

Reklama

Nie mogę oddychać – tak brzmiały ostatnie słowa Floyda przygniatanego kolanem prawie 9 minut przez funkcjonariusza policji, Dereka Chauvina. Cała sytuacja miała miejsce po tym, jak pracownik sklepu spożywczego w Minneaopolis zgłosił, że Floyd chciał zapłacić za papierosy fałszywym banknotem i nie chciał zwrócić towaru. Na prośby świadków zajścia, by oswobodzić duszonego kolanem Floyda, nie reagował ani Chauvin, ani inni obecni na miejscu funkcjonariusze. Wszystko to zostało uwiecznione w wideo, które dzisiaj w sieci może obejrzeć każdy (na własne ryzyko). George Floyd zmarł w drodze do szpitala. Te dramatyczne sceny miały miejsce 25 maja i zapoczątkowały lawinę protestów, początkowo pokojowych.

Amerykanie nie mogą oddychać

Na ulicach pojawiły się transparenty z hasłem „I can’t breathe”, czyli cytującym umierającego Floyda, czy doskonale znanym już „Black Lives Matter”. Ale marsze mające oddać hołd zamordowanemu przez policjanta mężczyźnie szybko przerodziły się w iście dantejskie sceny. Zaczęło dochodzić do brutalnych starć z policją, podpaleń, plądrowania sklepów. Najbardziej kryzysowa sytuacja od początku ma miejsce w Minneapolis, ale sumie 40 miast wprowadziło godzinę policyjną. Takiej sytuacji w Stanach Zjednoczonych nie było dawno. Jednak to, co stało się ogniwem zapalnym to problem, z jakim kraj zmaga się bez przerwy.

To, co obserwujemy w Stanach Zjednoczonych, już gdzieś wcześniej widzieliśmy. A dokładnie po tym, co wydarzyło się w 2014 roku w Missouri po zabójstwie Michaela Browna, w 2015 roku, kiedy w Baltimore zginął Freddie Greya, a rok później w Charlotte Keith Lamont. Za każdym razem była to niezwykła brutalność ze strony policji, której w Stanach Zjednoczonych wolno dużo. Do tego niestety dochodzą już kwestie stricte obyczajowe. Afroamerykanie zbyt często ginęli z rąk policjantów lub byli podejrzewani o zbrodnie, jakich nie popełnili tylko i wyłącznie ze względu na kolor ich skóry. W USA zamieszki na tle rasowym wywołane wyjątkową brutalnością ze strony policji były, są i czy nadal będą? W kwestii przyszłości można mieć (i trzeba) pewne nadzieje, gdyż niebawem Amerykanie będą wybierać nowego prezydenta. Ten aktualny w obliczu kryzysu, jaki dotknął kraj, zamiast łagodzić go, woli go pogłębiać.

Ameryka protestuje, a Donald Trump chowa się w bunkrze

Tam, gdzie jest plądrowanie, tam jest strzelanie – napisał na Twitterze Donald Trump. Słowa Trumpa, który uwielbia zabierać głos w ważnych kwestiach za pośrednictwem mediów społecznościowych, nie tylko są dowodem braku odpowiedzialności za to, co dzieje się w "rządzonym" przez niego państwie, ale niestety też dość wymownym przyzwoleniem na brutalność i przemoc. W niedzielę 31 maja do zamieszek doszło w Waszyngtonie w pobliżu Białego Domu. Mimo reakcji ze strony służb, Trump oraz jego rodzina musieli ukryć się w schronie. Ostatnio korzystał z niego George W. Bush podczas ataków z 11 września 2001 roku. Ani obywateli, ani komentatorów nie dziwi jednak postawa Trumpa, który nie jest przecież prezydentem wszystkich Amerykanów, a już na pewno nie Afroamerykanów.

Reklama

Protesty w czasach epidemii. Liczba zakażonych w Stanach Zjednoczonych ciągle rośnie

- Macie prawo demonstrować i protestować, niech Bóg błogosławi Amerykę. Jednak nie macie prawa zakażać innych, nie macie prawa zachowywać się w sposób, który naraża nasze zdrowie publiczne – apelował do protestujących, szczególnie tych agresywnych gubernator stanu Nowy Jork, Andrew Cuomo. To, jak nieprzestrzeganie reżimu sanitarnego przez Amerykanów wpływa na stan pandemii koronawirusa widać niestety w liczbach. W samą niedzielę w Stanach Zjednoczonych przybyło prawie 20 tysięcy zakażonych. Niebawem liczba przypadków w sumie może wynieść już 2 miliony. Donald Trump zapowiada, że jeśli zostanie wprowadzona szczepionka na COVID-19, zaszczepić będzie mógł się każdy obywatel. Tym, którzy są teraz na ulicach swoich miast, raczej trudno będzie w takie deklaracje uwierzyć.

Reklama
Reklama
Reklama