Zmniejszyłam je... Miałam dość tego, że rozmiar mnie definiował. „Odzyskałam kontrolę nad swoim ciałem”
W tym roku mija siedem lat, od kiedy zdecydowałam się na zmniejszenie piersi. Czy moje życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni? Nie. Ale odzyskałam kontrolę nad swoim ciałem i zaczęłam, paradoksalnie, oddychać pełną piersią.
- Łucja Jelonek
W tym artykule:
- Zmniejszenie piersi? Przecież to absurd
- Myślałam o tym bez ustanku
- Ile kosztuje zmniejszanie piersi?
- Jak wygląda lifting?
- Jak wygląda życie po zmniejszeniu biustu?
Zabiegi plastyczne wciąż wydają się wyrazem próżności. Kaprysem, niepotrzebnym wydatkiem. A zmniejszenie piersi? Przecież to absurd, pełny biust to marzenie niejednej kobiety (a z pewnością większości mężczyzn). Ja swojego nie znosiłam, do kliniki chirurgii plastycznej zgłosiłam się, gdy tylko zarobiłam potrzebne szesnaście tysięcy.
Piersi. Miałam wrażenie, że wszystko kręciło się wokół nich. Jedna z pierwszych myśli codziennie rano, to jak je okiełznać, ubrać, ukryć. Każda dziewczyna z dużym biustem to zna. Zamiast wybierać stylizacje, myślimy o ramiączkach, stanikach, haftkach. Najgorzej było latem.
Moje koleżanki nosiły bieliźniane sukienki z ramiączkami spaghetti, modne t-shirty z odsłoniętymi plecami, ja tonęłam w oversizowych, workowatych strojach, bo nie chciałam, żeby mój biust niepotrzebnie zwracał uwagę. „Klik”, ulubiony moment dnia, zdejmujesz stanik i w końcu czujesz się dobrze. Ale to tylko chwila ulgi.
Zmniejszenie piersi? Przecież to absurd
Duże piersi automatycznie robią z ciebie seksowną. Nieważne, czy akurat masz okres, jesteś zawalona robotą, albo masz problemy rodzinne i tak każdy widzi najpierw je, a potem ciebie. „Która to Łucja?”, „Ta cycata”. Ten opis powracał do mnie jak refren, jakby duży biust był tym, co mnie od początku do końca definiowało. Od wczesnej młodości wymyślałam różne strategie na poradzenie sobie z tą łatką. Na przemian podkreślałam go, udając, że mam te opinie gdzieś, lub chowałam w ciuchach – namiotach. Pamiętam, gdy raz w liceum zostałam wezwana na dywanik, gdy założyłam zbyt obcisłą bluzkę. „Niepotrzebnie prowokujesz chłopców” – myślałam, że zapadnę się pod ziemię.
Czas, gdy dorastałam, świat był wyjątkowo toksyczny dla młodych kobiet. W magazynach królowały wychudzone, strzeliste modelki w stylu „heroin chick“, a cat calling uważano za komplement. Byłam zbyt zahukana, by reagować. Przywykłam do wiecznego, ulicznego nagabywania.
Duży biust na dług czas skutecznie zniechęcił mnie do sportu. Bieganie z miseczką F to piekło, odpadała lekkoatletyka, do drużyny siatkówki, czy piłki ręcznej, zawsze byłam wybierana jako ostatnia. Nie chodziło o moje umiejętności, raczej o brak pewności siebie. Lubiłam się rozciągać, miałam predyspozycje do jogi, pilatesu. Byłam wytrwała i ambitna, ale moja wuefistka postawiła na mnie krzyżyk. Licealne zajęcia spędziłam na ławce rezerwowych, z naciąganą tróją w dzienniku. Ze sportem pożegnałam się na kilka ładnych lat, niestety.
Trend sexual wellness wkracza do Polski. Powitajcie wyższą formę samomiłości
Z roku na rok żyjemy coraz bardziej świadomie. Przykładamy ogromną wagę do tego, co jemy, jak trenujemy, śpimy i oddychamy. A co z naszym dobrostanem seksualnym? Oto w 2024 r. ostatecznie żegnamy się z seksualnym tabu i witamy lepsze, uważniejsze i przyjemniejsze życie seksualne.Myślałam o tym bez ustanku
Duży biust nie jest dla kobiet, jest dla facetów. Miałam wrażenie, ze dla niektórych mężczyzn byłam fetyszem. Umawiali się ze mną, bo lubili obfite kształty, ja grałam w tę grę, bo poczucie wartości miałam całkowicie ulokowane w wyglądzie. Przeglądałam się w oczach facetów, karmiłam ich uwagą. Jeden z nich nazywał mnie „małą Mi”, tak ponoć mówi się o drobnych dziewczynach z dużym biustem. Największy problem robił się w pracy. Choć pracowałam od świtu do nocy, dla niektórych przełożonych i współpracowników moje kompetencje były na drugim planie. Nie zliczę szowinistycznych żartów, których wysłuchałam. Dodam, że żenująco słabych. Nie pozdrawiam dziadersów pracujących w mediach.
Myśl o zmniejszeniu piersi towarzyszyła mi w zasadzie bez ustanku. Ograniczały mnie finanse, ale nie miałam wątpliwości, że kiedyś to zrobię.
Najbardziej protestowali oczywiście faceci, z którymi się spotykałam. W głowie im się nie mieściło, że kobieta może się chcieć z własnej woli się tak okaleczyć. A ja w wolnych chwilach robiłam reaserch, szukałam kliniki i fantazjowałam, jakby to było mieć małe, kształtne piersi.
Marta Niedźwiecka w pierwszym odcinku Glamour Academy rozprawia się z tematem self-care
Glamour Academy to nowy videopodcast, w którym rozmawiamy z ekspertkami i ekspertami o ważnych dla Was sprawach. W pierwszym odcinku razem z psycholożką Martą Niedźwiecką bierzemy na warsztat self-care.Ile kosztuje zmniejszanie piersi?
Nie oszczędzałam, ale miałam trochę szczęścia. Dostałam niepodziewanie duży projekt, na którym mogłam zarobić akurat tyle, ile potrzebowałam na zabieg. Drogą pantoflową dowiedziałam się o sprawdzonej lekarce, która wykonywała tego typu operacje. Ma duże doświadczenie i poczucie estetyki. Umówiłam się na konsultację. Pani doktor, zamiast redukcji zaproponowała lifting piersi. Rozmiar miał się zmniejszyć z miseczki F na C, a kształt ujędrnić, zaokrąglić.
Poczułam, że „to się dzieje", że moje marzenie się spełnia.
Termin wypadał za parę miesięcy, ale natychmiast zrobiłam komplet badań, chciałam być przygotowana. I dobrze zrobiłam, bo kilka dni po konsultacji zadzwonił telefon. Zwolniło się miejsce na „już”. Zdecydowałam się bez wahania. Sam zabieg kosztował dwanaście tysięcy, ale musiałam mieć jeszcze odłożone pieniądze na laser, który miał zredukować blizny. Na pobyt w szpitalu miałam zaplanować dwa dni. Pakowałam się z poczuciem ekscytacji.
Jak wygląda lifting?
Poddałam się inwazyjnemu zabiegowi, ale wszystko odbyło się bardzo komfortowo, szybko. Moment, gdy pozwolono mi zdjąć bandaże i obejrzeć nowy biust, był dla mnie przełomowy. Miałam wrażenie, że moje ciało w końcu do mnie pasuje. Piersi były o dwa rozmiary mniejsze, uniesione, jędrne, piękne, choć pokryte bliznami. Następnego dnia po zabiegu, zabrałam swoje rzeczy, wezwałam ubera i pojechałam na śniadanie do miasta. Trochę przeholowałam, ale cóż, leciałam na adrenalinie i endorfinach. Mój zachwyt zelżał nieco podczas rekonwalescencji, Organizm upomniał się o odpoczynek.
Warto zarezerwować sobie dwa tygodnie urlopu, jeść i leżeć, pachnieć i kupować nowe ubrania. Sorry not sorry.
Jak wygląda życie po zmniejszeniu biustu?
Najważniejsze podczas rekonwalescencji jest zadbanie o blizny. Po zdjęciu szwów nie wolno ćwiczyć jeszcze przez sześć tygodni. Za to potem można wszystko. Biegać, skakać w dal, podnosić ciężary, nosić sukienki bez pleców, żyć. Zmiana w ciele nie jest jednak jednoznaczna ze zmianą mindsetu. Postanowiłam pójść na terapię. Dopiero praca nad sobą pomogła mi zbudować zdrową pewność siebie, absolutnie niezależną od wyglądu, pożegnałam się z odbijaniem w męskich spojrzeniach, zaczęłam realizować pasje: wkręciłam się w jogę, zaczęłam trenować tajski boks. Moja wuefistka z pewnością przewróciłaby oczami z niedowierzaniem. Serio, czasem zastanawiam się, czy nie pomyliłam kolejności, czy najpierw nie powinnam pójść na terapię, przepracować trudne emocje, przepłakać swoje, a dopiero potem iść pod nóż. Ale potem wkładam swoją super krótką mini z odkrytymi plecami i myślę sobie „zasłużyłaś na to, mała”.