Reklama

W pierwszym kontakcie jest krucha i subtelna. Ale pozory mylą. Ta dziewczyna ma w sobie pokłady kobiecej siły, która pomogła jej przejść przez internetowe piekło. Teraz Andziak, czyli Angelika Trochonowicz, ma ponad milion obserwatorów na Instagramie, świetnie prosperujący biznes i szczęśliwą rodzinę. A wszystkim, którzy w nią wątpili, odpowiada: „dopiero się rozkręcam”.

Reklama

Marta Kutkowska: Zaczynałaś nagrywać jako nastolatka, wchodziłaś w dorosłość na oczach całej Polski. To było trudne dla Ciebie tak się odsłaniać, wystawiać na publiczną krytykę?

Angelika Trochonowicz: Teraz zawód youtubera, influencera to coś, o czym marzy co drugi nastolatek, a gdy zaczynałam, to była nowość i wielu moich rówieśników nie rozumiało, po co nagrywam. Byłam wyśmiewana, obrażana, grożono mi nawet pobiciem. Mocno to przeżywałam. Zawsze byłam bardzo silna psychicznie, ale nawet bardzo silną osobę możesz takim hejtem nadszarpnąć, a nawet złamać. Na szczęście miałam mamę, która stała za mną murem. Gdy pewnego dnia została wezwana do szkoły i poproszona przez nauczycieli, żebym sobie odpuściła, odpowiedziała, że nikt nie ma prawa mi tego zabronić. Wspierał mnie także mój pierwszy chłopak i ojczym, a od klasy maturalnej mój obecny mąż. To dzięki nim miałam siłę do działania.

Jakie momenty sprawiły, że z wrażliwej nastolatki stałaś się pewną siebie kobietą, która idzie po swoje?

Zaczynałam nagrywać z pasji, traktowałam to jak zabawę i nie przyszło mi nawet do głowy, że na tym można zarabiać, więc punktem zwrotnym były na pewno pierwsze propozycje współprac i pieniądze, które zaczęły się pojawiać. To mi dodało pewności, że to, co robię, jest wartościowe. Ale miałam też kilka kryzysów, kiedy rozważałam zawieszenie mojej działalności w internecie. Na przykład, gdy pokazywałam haule zakupowe, droższe ubrania, czy kosmetyki, które przywieźli ze Stanów moi rodzice, spotykałam się z olbrzymim hejtem. Wiele nieprzyjemnych komentarzy dotyczyło mojego wyglądu, a jak wiadomo, nastolatki są dość wrażliwe na tym punkcie. Nie wyróżniałam się specjalnie, ale bywały osoby, które złośliwie wynajdowały coś, do czego można było się przyczepić. I znów przetrwałam, bo jestem silna i mam wokół siebie bliskich, którzy mnie wspierali. Pojawił się Luka, mój mąż, który w momentach zwątpienia stawiał mnie do pionu, dodawał mi siły i budował moją pewność siebie. Mówił, że jestem najlepsza w tym co robię i nie mogę się poddawać. Dopingował mnie od samego początku i teraz też bardzo mnie wspiera. Jestem gotowa przyjąć obiektywną krytykę, a nawet tę nieuzasadnioną, bo wiem, że ilu ludzi, tyle opinii, a ja nie muszę podobać się każdemu. Ale jeżeli ktoś przekracza granicę, to klikam, usuwam i tego nie ma. I to jest jedna z najważniejszych lekcji, jakie dostałam od życia, nigdy nie przejmować tym, co myślą inni. Gdybym uległa, nie byłoby mnie dzisiaj w tym miejscu, a mam cudowne życie, za które jestem bardzo wdzięczna.

Masz poczucie, że coś straciłaś przez to, że tak wcześnie weszłaś na tę internetową drogę?

Myślę, że dobre relacje z rówieśnikami w szkole. Do momentu założenia kanału na YouTube miałam zawsze dużo znajomych, natomiast już w czasach gimnazjalnych, kiedy zaczęła się moja internetowa przygoda, znajomi, przyjaciele odsunęli się ode mnie przez to, że nagrywałam. Nie miałam zgranej paczki, zawsze byłam trochę z boku.

Skąd czerpiesz siłę?

W mojej rodzinie kobiety zawsze były bardzo silne. Moja babcia, mama, konsekwentnie dążyły do celu. I ja to zdecydowanie odziedziczyłam po nich. Nie wiem, jak można inaczej funkcjonować.

6 powodów, dla których warto mieć czerwcowy numer GLAMOUR z Angeliką Trochonowicz (Andziaks) na okładce

Sprawdźcie, dlaczego warto sięgnąć po czerwcowe wydanie magazynu GLAMOUR z Angeliką Trochonowicz, czyli Andziaks, na okładce. W środku m.in. piękna sesja zdjęciowa i przejmujący wywiad z popularną influencerką.
Angelika Trochonowicz na okładce GLAMOUR
fot. MACIEJ NOWAK/BULLETPROOF WARSAW

Czy to, że do szóstego roku życia wychowywałaś się bez taty, jakoś cię ukształtowało?

Tak, bo od najmłodszych lat wiedziałam, że muszę polegać na sobie, nie było obok mnie taty, który rzuci mi świat do stóp. Ten temat do tej pory rozkłada mnie na łopatki, bo to nie jest tak, że jego w ogóle nie było, on mieszkał w tym samym mieście, ale nie zabiegał o kontakt ze mną. Pytałam mamy, dlaczego tata nie jest z nami, a ona odpowiadała, że tak już jest i wcale go nie potrzebujemy. Tata jest w ważny w życiu każdej dziewczynki i kiedy go nie ma, to poczucie własnej wartości jest mocno nadszarpnięte. Pamiętam, że bardzo zazdrościłam koleżankom, że spędzają czas ze swoimi ojcami i czasem zmyślałam, np. że idę wieczorem z tatą do cyrku. Z perspektywy czasu uważam, że ten brak bardzo mnie zbudował, bo do tej pory jestem samowystarczalna, nie potrzebuję opieki i pomocy mężczyzny, żeby poradzić sobie w życiu. Teraz mam cudownego męża, który mocno mnie wspiera, ale mam poczucie, że sama też mogę wszystko. No i gdy miałam sześć lat, w moim życiu pojawił się ojczym, który dał mi ciepło, którego mi brakowało. On pokazał mi świat i jego uważam za swojego prawdziwego tatę, którego darze ogromną miłością.

A ty swojemu tacie wybaczyłaś?

Myślę, że nie… całe życie czekałam, żeby on się do mnie odezwał. Sporadycznie rzeczywiście dzwonił, ale to nie był ojcowski telefon, czasem chciał po prostu autograf dla swojej znajomej, albo dawał mi do telefonu obce dziewczyny, żebym potwierdziła, że jest moim ojcem. Mój ojczym chciał mnie przysposobić, dać mi swoje nazwisko, a ja cały czas mówiłam, że lepiej nie, bo co będzie, gdy mój biologiczny tata się pojawi w moim życiu? Teraz bardzo tego żałuję, uważam, że od razu powinnam była odciąć się ojca grubą kreską. Gdy dowiedziałam się, że nie żyje, z jednej strony poczułam wielki żal, że już nie uda nam się naprawić tej relacji, z drugiej strony ulgę, że już nie muszę czekać. Odetchnęłam.

Jesteś młodziutką mamą.

Tak, ale to i tak później niż moja mama, która urodziłam mnie, gdy miała 19 lat. Młode macierzyństwo jest wspaniałe, bardzo się cieszę, że tak szybko zdecydowałam się na dziecko. Charlotte daje mi ogrom miłości. Nie mogę się doczekać drugiego dziecka. Ciąża to był dla mnie przepiękny stan, pamiętam, gdy sobie leżałam, głaskałam się po brzuchu i czekałam na córeczkę. Nie pamiętam już w ogóle tych niedogodności: mdłości, bólu kręgosłupa, nieprzespanych nocy. Czasem słyszę od dziewczyn, że nie chcą mieć dzieci, że boją się ciąży, czy porodu, a ja im powtarzam, że to jest warte wszystkich wyrzeczeń.

Andziaks szczerze o młodym macierzyństwie: „Nie mogę się doczekać drugiego dziecka” [Tylko u nas]

Andziaks została gwiazdą okładki najnowszego, czerwcowego wydania „Glamour”, w którym otworzyła się na wiele ważnych dla niej tematów. Jednym z nich było macierzyństwo. Influencerka szczerze opowiedziała o byciu młodą mamą.
Andziaks
fot. Maciej Nowak/Bulletproof Warsaw dla Glamour

Pojawienie się córki cię w waszym życiu zmieniło?

Byliśmy z mężem wiecznymi dziećmi, lekko podchodziliśmy do życia. Gdy pojawiła się Charlotte, musieliśmy szybko dorosnąć, nauczyć się odpowiedzialności. Staliśmy się poważniejsi. Co nie znaczy, że straciliśmy całą swoją beztroskę, nadal podróżujemy, bawimy się, po prostu teraz jest z nami Charli. Myślałam, że to niemożliwe, a jednak dziecko jeszcze bardziej nas do siebie zbliżyło.

--

Reklama

Fragment wywiadu pochodzi z czerwcowego numeru GLAMOUR z Angeliką Trochonowicz na okładce (w sprzedaży od 23 maja 2024).

Reklama
Reklama
Reklama