Zakończenie toksycznej przyjaźni było trudniejsze niż rozstanie. Bolało, ale teraz wiem, że było warto [FELIETON]
Myślałam, że się przyjaźnimy. Jednak po pewnym czasie zorientowałam się, że jedna z najważniejszych dziewczyn w moim życiu podcina mi skrzydła i wcale nie życzy mi dobrze. To była toksyczna przyjaźń, a jej zakończenie bolało bardziej niż rozstanie z chłopakiem.
- Mela Pękalska
W tym artykule:
- Toksyczna przyjaźń niczym toksyczny związek. Wyniszcza tak samo
- Zakończenie toksycznej przyjaźni bolało bardziej niż rozstanie
Choć znałyśmy się z M wcześniej, zaczęłyśmy się przyjaźnić dopiero w liceum. Łączyło nas naprawdę wiele. Chodziłyśmy do tej samej klasy, mieszkałyśmy blisko siebie, miałyśmy wspólnych znajomych i podobne zainteresowania. Powierzałyśmy sobie największe sekrety, wiedziałyśmy o sobie to, czego nie wiedział nikt inny (miejmy nadzieję, że tak zostało). Po prostu: trzymałyśmy się razem. Dzięki M po raz pierwszy w życiu uwierzyłam w przyjaźń. Niestety kilka lat później czar prysł. Okazało się, że pod płaszczykiem wsparcia i zrozumienia kryją się zazdrość, zawiść i manipulacja. Toksyczna przyjaźń istnieje naprawdę, a jej doświadczenie może być równie wyniszczające, co toksyczny związek. Nie mówiąc już o jej zakończeniu, które – moim zdaniem – można porównać do bolesnego rozstania z partnerem lub partnerką.
Toksyczna przyjaźń niczym toksyczny związek. Wyniszcza tak samo
Podobnie jak toksyczna miłość, toksyczna przyjaźń może mieć różne oblicza. Trudno o jedną – uniwersalną definicję. Może mieć związek z wykorzystywaniem, różnymi formami manipulacji czy brakiem szczerości. W przypadku moim i M chodziło o (niezdrową i na pewno niepotrzebną) rywalizację, zazdrość, niezrozumienie, które prowadziło do sprzeczek, a nawet do poważniejszych konfliktów, jak również podcinanie skrzydeł, a co za tym idzie: obniżanie poczucia własnej wartości.
Terapia to najlepsze, co dla siebie zrobiłam. Poczułam ulgę, zaczęłam żyć w zgodzie ze sobą [FELIETON]
Terapia pozwoliła mi poradzić sobie z lękiem i niepewnością, przyniosła mi ulgę. Dzięki niej zaczęłam żyć w zgodzie ze sobą. To zdecydowanie najlepsze, co zrobiłam dla siebie w (dotychczasowym) dorosłym życiu. I, co ciekawe, nie tylko ja tak uważam.M często krytykowała moje wybory, nie zgadzała się z nimi i nie tolerowała sprzeciwu. Narzucała swoje zdanie. Dawała rady, o które nikt nie prosił. Oficjalnie cieszyła się z moich sukcesów. Natomiast jej zdaniem nie osiągałam ich dzięki ciężkiej pracy, wysiłkowi czy talentowi, ale dlatego, że udało mi się. Kiedyś nie widziałam w tym nic złego, dziś jestem bardzo wyczulona na to sformułowanie. Dlatego – skoro już mam twoją uwagę – zachęcam do tego, by nie umniejszać ani sobie, ani innym. Wiesz mi, że szczery suport jest o wiele bardziej cool.
Niestety nie byłam świadomą, pewną siebie kobietą jak teraz. Dlatego dałam się wciągnąć w ten cały cyrk. Grałam w grę wymyśloną przez M, ale nie znałam jej zasad. Wierzyłam jej, przez co coraz mniej wierzyłam w samą siebie. To trwało dłużej niż liceum. Nasz kontakt został nieco ograniczony po tym, jak rozpoczęłyśmy studia w różnych miastach. Jednak narracja towarzysząca naszej znajomości nie zmieniła się. Toksyczna przyjaciółka chętnie komentowała to, co działo się w moim życiu (zazwyczaj negatywnie), odzywała się prawie wyłącznie wtedy, gdy czegoś potrzebowała, a jak prosiła o radę, szybko okazywało się, że nie była tym, co akurat chciała usłyszeć. Nadal robiłam wszystko nie tak jak (przynajmniej według niej) powinnam.
Straciłam przyjaciółkę. Nie miałam pojęcia, że to może tak boleć
Po 18 latach bliskości coś się wydarzyło. To było dla mnie jak koniec świata. Oto historia przyjaźni bez happy endu.Z czasem poznałam wiele nowych osób, przy których mogłam czuć się swobodnie i, po prostu, być sobą. Zaczęłam osiągać (nie tylko) zawodowe sukcesy, które dodały mi pewności siebie, a także potwierdziły moje umiejętności. Przeszłam terapię, a dzięki niej dowiedziałam się m.in., że jestem wystarczająca i mam prawo do własnych emocji. Nie musiałam, poza tym (a może nawet „przede wszystkim”) nie chciałam już nic nikomu udowadniać. A na pewno nie M.
Trudno wierzyć w sisterhood, gdy dziewczyna, którą traktowałam jak siostrę, nie cieszyła się z moich sukcesów i wcale nie życzyła mi dobrze. Pomogła mi praca nad sobą podczas wspomnianej terapii, jak również inne kobiety obecne w moim życiu. Mama, przyjaciółki (te prawdziwe), a nawet koleżanki z pracy pozwoliły mi uświadomić sobie, że sytuacja z M nie jest regułą w moim życiu, a wyjątkiem. Na szczęście.
Jak odzyskać przyjaciółkę i odnowić przyjaźń? O najlepsze porady zapytałyśmy psycholożki
Jeśli chcecie odnowić kontakt z byłą przyjaciółką, to idealnie trafiłyście. Psycholożka dzieli się swoimi sposobami na odzyskanie starej (i nie tylko) przyjaźni.Zakończenie toksycznej przyjaźni bolało bardziej niż rozstanie
Ta relacja, ta toksyczna przyjaźń została już zakończona. To był proces, a jego częścią była próba poradzenia sobie ze stratą, którą można porównać do żałoby. Rozstanie z przyjaciółką bolało tak samo jak to z chłopakiem. A może nawet bardziej. Nasze drogi rozeszły się i teraz każda z nas żyje swoim życiem. Jestem szczęśliwa i wszystko wskazuje na to, że M też nie narzeka. Nie mamy kontaktu i nie wiem, czy jeszcze kiedyś będziemy mieć. I to jest okej.
Gdy zakończyłam toksyczny związek, przestałam się dusić [FELIETON]
Rozstania bywają bolesne, ale mogą być też uwalniające. W momencie, w którym zakończyłam toksyczny związek, poczułam niesamowitą ulgę. Zaczęłam oddychać pełną piersią, moje skrzydła odrosły.