Reklama

Czy wiecie, za co tak naprawdę płacicie, kupując kosmetyk? W każdym przypadku odpowiedź powinna być taka sama: za skład, ale niestety nie jest. Wśród wielu produktów z najwyższej półki cena jest taka a nie inna tylko i wyłącznie ze względu na tę półkę i jej "wysokość". Brandy, za którymi stoją ogromne koncerny, kuszą pięknymi opakowaniami i skutecznością. Po zakupie okazuje się, że jedyne co dostajemy, to tylko to opakowanie. Sugerowanie się cenami kosmetyków nie zawsze jest więc jedyną słuszną drogą. Zanim kupicie coś, na co będziecie musiały wydać nawet kilkaset złotych, lepiej upewnić się, czy przypadkiem nie ma na rynku czegoś o podobnym składzie i o wiele, wiele tańszego.

Reklama

Te dwa kremy mają podobne działanie, a różnica w ich cenie to prawie 700 zł!

Przed internautkami nie da się niczego ukryć. A na pewno złych składów kosmetyków. Nie trzeba być już ekspertem, żeby wiedzieć, czy coś jest dobre dla naszej skóry czy nie. Wystarczy zajrzeć na fora, grupy czy blogi prowadzone przez dziewczyny, dla których składy kosmetyków bynajmniej nie są czarną magią. A wiedzą jaką posiadają, chętnie dzielą się z innymi.

Jednym z takich miejsc jest np. facebook’owa grupa Składy kosmetyków przestaną być niewiadomą. Można tam znaleźć mnóstwo dyskusji na temat konkretnych produktów i ich składów, a także liczne porównania kosmetyków. Jej założycielka i administratorka, użytkowniczka o nicku Po prostu fuksja pokusiła się o bardzo interesujące zestawienie dwóch kremów: marki Guerlain (należącej do francuskiej grupy LVMH, która ma także takie marki jak Gucci, Dior czy Givenchy) oraz rodzimej firmy Bielenda, na pewno doskonale wam znanego i zapewne wielokrotnie obecnego w waszych kosmetyczkach czy w łazienkowych szafkach.

Użytkowniczka Po prostu fuksja wzięła na warsztat krem Guerlain Abeille Royale Night Cream, który kosztuje 719 zł oraz krem Bielenda Manuka Honey Nutri Elixir za 19,99 zł. Internautka przeanalizowała składy, które jej zdaniem są bardzo podobne. Co napisała? O tym pierwszym, że „składa się w większości z silikonów. Owszem mamy tu trochę dobrych rzeczy, np. skwalan i glicerynę na początku składu, ale… na końcu dodatkowo konserwant BHT, który nie jest uznawany za całkowicie bezpieczny. Mleczko pszczele, na którym opiera się ten krem w teorii jest gdzieś daleko po zapachu (limonene), no i o ile w tańszym kremie to jeszcze by uszło, to w takim "luksusowym", warto postawić na jakość, jak widać… niekoniecznie. Duży plus za peptydy, ale przy takim składzie tracą one znaczenie, niestety”. A na koniec dodała: „No wybaczcie, ale za tyle hajsu nikt nie chce kupować silikonowego ulepka, no nieee...”.

Krem Bielenda za niecałe 20 zł ma o niebo lepszy skład niż produkt luksusowej marki za 719 zł

Na drugi ogień poszedł prawie 700 zł tańszy(!) krem marki Bielenda, który zdaniem tej samej ekspertki od składów kosmetyków „bazuje na podobnych składnikach, ale jednocześnie nie ma silikonów oraz bazuje na bezpiecznych konserwantach. Dodatkowo mamy tu też lanolinę, beta karoten, witaminę C czy masło babassu. Jest fajnie!”. W podsumowaniu tej bitwy zwycięzca jest zatem tylko jeden: „w obu mamy trochę podobnych składników, jak masło kakaowe, mleczko pszczele, miód, ale… Bielenda ma więcej składników aktywnych i lepszy skład moim zdaniem”.

Reklama

Co warto wiedzieć o produkcie Bielendy? Krem Manuka Honey Nutri Elixir ma zapewnić skórze, szczególnie tej suchej i odwodnionej, optymalne nawilżenie, wspomóc jej regenerację i odżywienie. Oprócz tego wzmacnia i zmiękcza naskórek, eliminuje nieprzyjemne uczucie napięcia oraz pieczenia skóry, poprawia koloryt i dodaje cerze to, czego każda z nas oczekuje, czyli promiennego, zdrowego blasku. Inne internautki z grupy Składy kosmetyków przestaną być niewiadomą w komentarzach nie tyko wyraziły swój zachwyt trafnym porównaniem produktów, ale także samym kremem Bielenda. Więc choć oba kremy mają piękne złote opakowania, w tym przypadku tylko jedno owszem, pięknie się świeci, ale ma też coś jakościowego w środku. I nie kosztuje 719 zł, tylko 19,99 zł. Zaskoczone?

Reklama
Reklama
Reklama