To dlaczego wciąż są osoby, które mają opory, żeby po niego sięgać? Holendrzy są wyluzowani, Polacy – niestety nie. Swobodny rozwój seksualności blokują tabu i podwójne standardy. O seksie mówi się w Polsce rzadko, a jeśli już, to utożsamia się go z prokreacją, ewentualnie przywołuje listę towarzyszących mu zagrożeń, jak niechciane ciąże i choroby weneryczne. Mało w tej narracji miejsca na przyjemność, potrzeby, eksperymenty, wolność wyboru. Seksualną emancypację kobiet traktuje się jak coś skrajnie niemoralnego, a te z nas, które otwarcie korzystają z takich cywilizacyjnych zdobyczy, jak przygody erotyczne na jedną noc czy układy typu przyjaciele z korzyściami, muszą się liczyć z tym, że ktoś oceni je jako puszczalskie. Lata pracy przed nami, więc warto zacząć już teraz – nie wychodząc z łóżka.

Seks bez strat

Sama świadomość, że decydując się na niezobowiązujący seks, przełamujesz narzucone przez kulturę ograniczenia, może być wyzwalająca i wzmacniająca. To pierwszy zysk, która płynie z przygodnego seksu. „Niby w dzisiejszych czasach to powinno być oczywiste, ale mimo to wciąż wypada – potwierdza dr Agata Loewe, psychoterapeutka i seksuolożka z Instytutu Pozytywnej Seksualności. – Pierwszą korzyścią jest na pewno zdanie sobie sprawy, że nam wolno i że to wcale nie świadczy o nas źle. Że mamy prawo do własnego ciała i korzystania z przyjemności, które to ciało daje, i to z kim tylko pragniemy.Taki seks podnosi poczucie własnej wartości, pozwala poczuć się atrakcyjną, widzianą”.

Tych zysków jest zdecydowanie więcej. Odchodzi presja, że seks musi prowadzić do poważnego związku na lata. Nie boisz się, że ktoś cię oceni, bo jeśli tak się stanie, to po prostu nigdy więcej nie pójdziesz z nim do łóżka, sprawa załatwiona. Taki układ świetnie służy zdobywaniu wiedzy o sobie i swoim ciele, o tym, co sprawia nam przyjemność, a co niekoniecznie. I choć nie niesie za sobą poważnych emocjonalnych konsekwencji, wciąż może być źródłem bliskości. „Taki seks można potraktować terapeutycznie, wykorzystać go, żeby wrócić na tory intymności. Przypomnieć sobie, jak to jest być blisko, i na nowo obudzić w sobie tęsknotę – mówi Agata Loewe. – Znam wiele kobiet, które żyją pracą, samorozwojem, samostanowieniem, i w ich życiu jest mało miejsca na związek. Albo racjonalizują sobie, że związek to tylko cierpienie, problemy, że trzeba się namęczyć, żeby znaleźć właściwą osobę. Tak można przeżyć wiele lat, nie angażując się w żadne relacje. Aż pojawia się ktoś, np. poznajemy go na wakacjach, kto nam uświadamia, że w sumie fajnie byłoby mieć jakąś bliskość. Ja akurat jestem fanką otwartego podejścia do jednorazowych przygód albo układów typu sex buddies. OK, być możemy nie mamy sobie do zaoferowania nic więcej, ale nie zamykajmy się, bo czasami takie seksualne relacje przeradzają się w coś więcej”.

Luźne romansowanie może też być niezłą szkołą budowania relacji, zwłaszcza dla tych, którzy mają tendencje, by zbyt szybko się nakręcać i snuć wizje wspólnej starości. Nie tędy droga. „Są osoby, które odgórnie szukają miłości i na każdą randkę idą z myślą o potencjalnym zamążpójściu. I tym samym nakładają na siebie gigantyczną presję – wyjaśnia Agata Loewe. – Gdy spotykamy się z kimś dla zabawy, jesteśmy bardziej wyluzowani. Kiedy nam nie zależy, bo wychodzimy z założenia, że pewnie ta randka nie będzie się niczym różnić od stu poprzednich, traktujemy takie spotkanie po prostu jako szansę na poznanie ciekawego człowieka. Przecież nawet jeśli ktoś nam powie na pierwszej randce, że szuka żony i chce mieć dzieci, a to właśnie chciałyśmy usłyszeć, to wcale nie znaczy, że się dopasujemy w zainteresowaniach, wartościach czy poglądach politycznych”. Seks, który z założenia nie ma prowadzić do związku, wymusza zupełnie inne nastawienie. Nie ma tu miejsca na zazdrość, na oczekiwania, na deklaracje. A jeśli zazdrość i oczekiwania się pojawią? Nie mówiłam, że to przyjemność dla każdego.

Orgazm jest dobry dla naszego ciała. Jakie są zalety orgazmu? Oto 7 jego pozytywnych skutków dla zdrowia i urody >>>

Bez zobowiązań, ale z zasadami

To, że przygodny seks i romanse mają wiele korzyści, nie znaczy wcale, że każdy musi ich próbować. Nie musisz, zwłaszcza jeśli wiesz, że zapłacisz za tę zabawę rozstrojem emocjonalnym. Komu odradza się seksualne przygody? „Są osoby, które bardzo lękowo podchodzą do relacji. Albo potrzebują głębokiej więzi emocjonalnej, muszą kogoś znać i ufać mu, żeby uprawiać z nim seks. Przypadkowe sytuacje wiążą się wtedy z dużym kosztem. Może pojawić się lęk przed obnażeniem się przed kimś obcym, bo gdy się otworzymy, to ten ktoś nas wykorzysta albo zrani” – wyjaśnia Agata Loewe. Nie poleca się takiego ryzyka również ludziom o wątłym poczuciu własnej wartości, którzy nie radzą sobie z odrzuceniem. Ani tym, którzy mimo jasno określonej sytuacji, łudzą się, że ta się zmieni i z czasem u drugiej osoby pojawią się zaangażowanie emocjonalne i chęć budowania głębszej relacji, nie tylko seksualnej. „Są też tacy, którzy potrafią miesiącami spotykać się z człowiekiem niechętnym do zaangażowania się. Brną, nawet gdy ta osoba mówi im prosto w twarz, że nie szuka relacji. I cierpią, nie potrafią się z takiego układu wydostać, bo zainwestowali w niego dużo emocji” – dodaje terapeutka. Bez zobowiązań nie znaczy bez zasad. Żeby nie wpakować się na minę, nie przypłacić luźnego romansu złamanym sercem, trzeba od razu ustalić reguły, którymi będzie rządziła się znajomość. Chodzicie ze sobą wyłącznie do łóżka, a może czasem również do kina? Umawiacie się wyłącznie na seks, a może na seks ze śniadaniem? Wszystko ma znaczenie, a każda relacja, nawet luźna i jedynie seksualna, wymaga otwartej, sprawnej komunikacji.

Dobry dotyk w pandemii

Promowanie przygodnego seksu w czasach, gdy każdy kontakt fizyczny z drugim, zwłaszcza obcym, człowiekiem niesie ze sobą ryzyko zarażenia koronawirusem, brzmi niepoważnie? Z jakiegoś powodu Holendrzy zalecają kontakty seksualne, oczywiście przy zachowaniu środków ostrożności. W Polsce o takich odgórnych rekomendacjach można z wiadomych powodów zapomnieć, co nie znaczy, że Polacy nie postanowili zadbać o swoje potrzeby dotyczące fizycznej bliskości w czasach, gdy jest ona towarem deficytowym. „Znam wiele takich historii. W drugim czy trzecim tygodniu zamknięcia ludzie zaczęli inwestować w swoje Tindery i Grindry, szukając właśnie takich relacji – opowiada Agata Loewe. – Oczywiście na określonych zasadach. Np. umawiają się, że w tym czasie nie będą spotykać ze zbyt wieloma osobami, żeby ograniczyć ryzyko zakażenia wirusem. Są też tacy, którzy bardzo lubią swój singielski styl życia i wręcz uciekają, gdy pojawia się okazja na bycie w fajnym związku. A teraz nie soecjalnie mogą prowadzić takie życie, nie bardzo też mogą kręcić nosem, więc dokonują optymalnego wyboru. Dla niektórych to będzie sposób na przeżycie lockdownu, dla innych może to być początek poważnego związku”. Niezależnie od tego, dlaczego się zaczyna i jak się kończy, seks bez związku jest źródłem satysfakcjonującego dotyku, a to podwójnie ważne, gdy jesteśmy pozbawieni regularnych bezpośrednich kontaktów z bliskimi, rodziną czy przyjaciółmi. Dotyk obniża poziom stresu, daje poczucie komfortu, wzmacnia odporność. W wielu badaniach naukowych udowodniono, że np. u dzieci brak takiej pozytywnej, zasilającej bliskości fizycznej (rodzice, którzy nie przytulają) poważnie odbija się na rozwoju. Dorosłym też szkodzi: destabilizuje działanie układu nerwowego i może prowadzić do zaburzeń emocjonalnych. Dobry dotyk poprawia jakość życia. Zwłaszcza gdy, tak jak teraz, wszystkim żyje się trudniej.

Zobacz także:

Seks na wakacjach: niezobowiązujące przygody erotyczne mogą mieć poważne konsekwencje? >>>

Agata Loewe, PhD – psycholożka kliniczna i międzykulturowa, psychoterapeutka systemowa, seksozofka, seksuolożka, założycielka Instytutu Pozytywnej Seksualności. Od 2009 roku współpracuje z instytucjami działającymi na rzecz równości w zakresie płci, genderu, seksualności oraz relacji i dostępu do praw seksualnych człowieka. Prowadzi prywatną praktykę oraz organizuje i prowadzi zajęcia dla osób, które chcą lepiej rozumieć własną seksualność oraz profesjonalnie pomagać innym w tym zakresie. Związana ze Światową Organizacją Zdrowia Seksualnego (WAS), amerykańskim SCU oraz brytyjskim Pink Therapy.