Reklama

W tym artykule:

  1. Benefit Cosmetics High Beam – Opis
  2. Benefit Cosmetics High Beam – Recenzja
  3. Benefit Cosmetics Tickle czy Benefit Cosmetics High Beam?
  4. Benefit Cosmetics High Beam – Opinie
Reklama

Najwyraźniej Met Galę z 2019 roku i stylizację Hailey Bieber na ten wieczór zapamiętałam już na zawsze. Może dlatego, że wszystko było w niej idealne – różowa sukienka mocno odsłaniająca plecy, fryzura i makijaż, w którym pierwsze skrzypce grał rozświetlacz. Przypomniałam sobie o nim, kiedy nałożyłam po raz pierwszy na twarz rozświetlacz w płynie Benefit Cosmetics High Beam. Pomyślałam, że właśnie tego podświadomie szukałam przez cały czas. To nie mój pierwszy rozświetlacz. Jakiś czas temu dzieliłam się wrażeniami po przetestowaniu Benefit Cosmetics Tickle z efektem syrenki. Pomimo że z moim nowym odkryciem wiele go łączy, bo poza samą marką jest to również różowo-opalizujące wykończenie, to jednak efekt końcowy jest inny. Dzieje się tak z pewnością głównie za sprawą konsystencji, ale nie tylko. Jak plasuje się w zestawieniu z poprzednim i co sprawiło, że postanowiłam mu dedykować cały artykuł? O tym w dalszej części.

Benefit Cosmetics High Beam – Opis

Perłowy rozświetlacz w płynie Benefit Cosmetics High Beam to kosmetyk stworzony z myślą o urodowych entuzjastkach, które uwielbiają pełen blasku makijaż. Różowo-opalizująca formuła nie potrzebuje bowiem dużo czasu, żeby sprawić, że skóra będzie lśnić niczym na czerwonym dywanie. Efekt niezwykłego blasku można wykorzystać przede wszystkim do podkreślenia kości policzkowych, ale nie tylko ich. Kosmetyk można aplikować też na łuk kupidyna, nos, środek czoła czy pod łukami brwiowymi. Wszystko w zależności od tego, jaki efekt chcemy otrzymać. Z uwagi na bardzo wyraziste wykończenie kosmetyk może być zarówno opcją na co dzień, jak i na wieczorne wyjście. Dzięki temu, że jest odpowiedni do każdego typu cery mogą się nim cieszyć wszystkie osoby, którym podoba się efekt mocnego rozświetlenia. Jeżeli też się do nich zaliczacie, to poniżej czeka nie tylko moja recenzja, ale również opinie innych osób, które miały okazję go wypróbować na własnej skórze.

Ten korektor sprawia, że wyglądam jakbym się wyspała. Po wielu przetestowanych kosmetykach ten już ze mną zostanie

Testując wiele kosmetyków udaje mi się odkrywać prawdziwe perełki, które chcę zatrzymać już na zawsze. Jedną z nich jest korektor, dzięki któremu jestem w stanie ukryć, że brakuje mi snu.

Benefit Cosmetics High Beam – Recenzja

Rozświetlacze, bronzery i róże w kamieniu nie są mi obce. Ostatnio jednak zainteresowałam się płynnymi formułami. Na pierwszy ogień poszedł rozświetlacz Benefit Cosmetics High Beam. Przeczytałam trochę opinii na jego temat i zastanawiałam się, czy aplikacja faktycznie będzie taka skomplikowana. Okazało się jednak, że jedyne, na czym musiałam się mocno skupić, to jej tempo. Kosmetyk świetnie się trzyma, ale też zastyga ekspresowo. Nie ma szans na to, żeby przetrzeć miejsce, w którym go nie chcę palcem i było po problemie. To jednak ma też swój plus, bo dobrze zrobiony make-up zostaje już na swoim miejscu aż do demakijażu. Sam efekt jest bardzo wyrazisty. Rozświetlacz dodaje mocnego blasku. Róż jest w tym przypadku bardzo subtelny i świetnie współgra ze srebrnym połyskiem. Perłowe policzki robią wrażenie i za każdym razem śmieję się sama do siebie, że mam rozświetlacz jak gwiazda filmowa na czerwonym dywanie (lub różowym skoro już jesteśmy przy Met Gali z 2019 roku). Wystarczy dosłownie 30 sekund i gotowe.

Benefit Cosmetics Tickle czy Benefit Cosmetics High Beam?

Odpowiedź na pytanie czy wybieram Benefit Cosmetics Tickle, czy jednak wolę Benefit Cosmetics High Beam jest trudna, bo choć są bardzo podobne, to też za sprawą konsystencji i ostatecznego efektu wiele je różni. Dwa różowo-opalizujące rozświetlacze wydały mi się na pierwszy rzut oka dość podobnymi kosmetykami. Z tego powodu przeprowadziłam eksperyment i zaaplikowałam je na skórę obok siebie. Wtedy już nie miałam złudzeń, że to zupełnie inne rozświetlacze. Który z nich jest lepszy? To zależy od kilku kwestii. Już same upodobania względem konsystencji mogą mieć tu decydujące znaczenie. Ja do niedawna od razu postawiłabym na wersję w kamieniu, a więc wygrałby Benefit Cosmetics Tickle. Sporo eksperymentuję i otwieram się na nowe, więc coraz częściej mam odwagę sięgać także po płynne kosmetyki. Z tego powodu nie przekreślam Benefit Cosmetics High Beam. W tym przypadku kluczowy jest zatem efekt końcowy. Tu różnica jest zasadnicza. Benefit Cosmetics High Beam pomimo że jest różowo-opalizującym kosmetykiem, to jednak w zestawieniu z Benefit Cosmetics Tickle, staje się przede wszystkim rozświetlaczem, a nie mieszanką rozświetlacza i różu. To najistotniejsza różnica, ale nie jedyna. Benefit Cosmetics High Beam ma perłowo-srebrne wykończenie, natomiast syreni Benefit Cosmetics Tickle mieni się złotymi refleksami. Ostateczny wybór zależy zatem od tego, który z tych efektów bardziej nas przekonuje. Mi ciężko rozsądzić i cieszę się, że mam oba.

Reklama

Benefit Cosmetics High Beam – Opinie

W internetowej perfumerii Sephora można znaleźć wiele opinii na temat rozświetlacza Benefit Cosmetics High Beam. Użytkowniczki, które miały okazję sprawdzić, jak prezentuje się w ich makijażu, dzielą się rozmaitymi wrażeniami, które mogą zachęcić lub zniechęcić do zakupu. Jakie wady i zalety Benefit Cosmetics High Beam są wymieniane w ich recenzjach najczęściej? Minusy to opakowanie, aplikacja wymagająca wprawy i fakt, że szybko zasycha. Plusy natomiast wskazują na piękny efekt, wydajność i łatwą aplikację. Pokazuje to zatem jasno, że najlepiej wypróbować go samodzielnie, bo ta sama kwestia może być odbierana w zupełnie inny sposób.

Bardzo lubię ten rozświetlacz głównie ze względu na kolor – większosć rozświetlaczy nie dość, że jest dla mnie za ciemna, to jeszcze do tego wpada za bardzo w złoty kolor, różowy lub brzoskwinię. Ten zdecydowanie ma bardziej różowe tony ale są one fajnie wyważone. Dla bladej cery o zimnym odcieniu – marzenie! Nie mam problemu z aplikacją chociaż pędzelek w buteleczce nie jest najpotrzebniejszy i najwygodniejszy. Za niego odejmuję jedną gwiazdkę. Poza tym fajny produkt, trwały, daje piękny zdrowy efekt. Polecam :) – napisała Hatshepsut na stronie sephora.pl. Jej zarzut dotyczący opakowania pojawia się też w kilku innych recenzjach.

Daje ładny i naturalny efekt świecenia, który można stopniować w zależności od ilości nałożonego płynu. Trzeba go szybko rozprowadzać po twarzy ponieważ szybko zasycha. Ja używam beauty blendera, który radzi sobie z tym problemem znakomicie. Jestem bardzo zadowolona z konsystencji rozświetlacza. Dodatkowo jest strasznie wydajny. Mam go już od pół roku, używam codziennie a wygląda jakby nie był używany. Polecam :) – oceniła Jagodalola w sklepie internetowym Sephora.

Reklama
Reklama
Reklama