Nowy film z Juliette Binoche jest hipnotyzujący. „Bulion i inne namiętności” to perła kina francuskiego
Tylko Francuzi mogli zrobić film tak apetyczny, że poezję dostrzec można nawet w siekaniu cebuli. „Bulion i inne namiętności” to uczta dla oczu. I nie tylko.
W tym artykule:
Produkcji skupiających się na sztuce kulinarnej mamy całkiem sporo i każda z nich na swój sposób cieszy oko oraz pobudza apetyt. Wśród nich warto wymienić takie dzieła jak „Menu”, „The Bear”, czy „Ugotowany”. Ukazują one jednak obraz, w którym dominują nerwowość i rywalizacja. Można odnieść wrażenie, że gwiazdki Michelina, dążenie do perfekcji oraz walka o przetrwanie na rynku odebrały szefom kuchni czystą radość z gotowania. „Bulion i inne namiętności” jest zupełnie inny. Każe się zatrzymać, patrzeć i chłonąć.
„Bulion i inne namiętności” – recenzja
Historia, którą przedstawia film osadzona jest w drugiej połowie XIX wieku. Bohaterami są wybitna kucharka Eugénie, grana przez Juliette Binoche, oraz gastronom, kucharz i smakosz Dodin, w którego wcielił się Benoît Magimel. Ta dwójka to prawdziwa śmietanka francuskiego kina. Eugénie i Dodin pracują i mieszkają razem, idealnie się dopełniają i mają wręcz wizjonerskie pomysły. Obserwujemy moment, kiedy to dochodzi do pewnego kulinarnego przełomu. Nasi bohaterowie nie chcą kontynuować wielowiekowej tradycji stołów uginających się od mięsa podanego z innym mięsem. Pragną lekkości, smakowania, zaspokajania zmysłów zamiast ciężkiego żołądka.
Dzięki temu widzimy na ekranie odę do warzyw i owoców, ale bez układania ich pęsetą w imię perfekcyjnej kompozycji na talerzu. Spontaniczność, sielskość, wiejskość oraz natura odgrywają ogromną rolę w podejściu do gotowania i podawania dań. Każdy ruch bohaterów jest pełen gracji, niczym w tańcu. Siekanie, układanie, ubijanie i smażenie docierają do zmysłów widza tak bardzo, że siedząc w fotelu kinowym, niemal naprawdę poczułam skwierczące z tymiankiem warzywa na patelni, polane klarowanym masełkiem. I jeszcze ten tytułowy bulion! Majstersztyk i wyraz namiętności do gotowania Eugénie i Dodina. Jednak oprócz kulinariów film ma kolejne warstwy do odkrycia i są one równie interesujące. Zaskakuje i wzrusza na różnych poziomach, których spoilerować już nie będę.
„Bulion i inne namiętności” – składniki
Jak w przypadku każdego smakowitego dania sukces polega na najlepszych składnikach i ich odpowiednim połączeniu. Reżyserem tego wysmakowanego filmu jest Tran Anh Hung, który scenariusz luźno oparł na powieści Marcela Rouffa, inspirując się autentyczną postacią Anthelme’a Brillata-Savarina. Co warto podkreślić, Tran za reżyserię tego filmu otrzymał Złotą Palmę w Cannes. Kadry, montaż i muzyka razem dają efekt wręcz poetycki. Za oprawę kulinarną „Bulionu i innych namiętności” odpowiada Pierre Gagnaire, słynny francuski szef kuchni, zatem nic tu nie jest jedynie inscenizacją. Chemia między Binoche i Magimel jest bardzo naturalna i widoczna już w samym spojrzeniu. Nie zabrakło również ciekawych postaci na drugim planie, które świetnie pokazują, czym tak naprawdę jest sztuka kulinarna, wolna od wymagań i ograniczeń. Każdy, kto lubi kameralne, wręcz intymne kino i kocha gotować, na tym filmie wręcz się rozpłynie. „Bulion i inne namiętności” to prawdziwa uczta dla zmysłów, która nie tylko ukazuje piękno kulinarnych arcydzieł, ale również przypomina, że gotowanie może być aktem miłości i pasji. W czasach, gdy sztuka kulinarna często podlega presji perfekcji i rywalizacji, ten film zachęca nas do zwolnienia tempa i czerpania radości z prostych, ale pięknych chwil w kuchni. Aż chce się gotować!