Moja mama dała mi najlepszą radę dotyczącą związków. To właśnie dzięki niej uwolniłam się od toksycznego partnera
Kończąc toksyczny związek, podjęłam walkę o siebie i swoje nowe – lepsze życie. Było to możliwe m.in. dzięki mojej mamie, a właściwie dzięki jednej radzie, którą dała mi, gdy byłam jeszcze nastolatką.
- Mela Pękalska
W tym artykule:
- Dzięki mojej mamie zakończyłam toksyczny związek
- Zakończenie toksycznego związku było trudne, ale było warto
Toksyczny związek mocno mnie przeczołgał, o czym, żyjąc w nim, nie miałam właściwie pojęcia. Od czasu do czasu w mojej głowie zapalały się czerwone lampki. Jednak skutecznie je ignorowałam albo usprawiedliwiałam swojego ówczesnego chłopaka i przekonywałam siebie samą, że problem jest we mnie, a nie w nim. Dopiero terapia oraz dłuższy wyjazd służbowy, podczas którego mieliśmy ograniczony kontakt, uświadomiły mi, że mój związek nie jest tym, czym powinien. Pomogła również pewna rada od mojej mamy. To dzięki niej byłam w stanie rozstać się z partnerem i zacząć nowy – lepszy rozdział w swoim życiu.
Dzięki mojej mamie zakończyłam toksyczny związek
Co ciekawe, mama podzieliła się ze mną wspomnianą radą wiele lat temu, gdy wchodziłam w wiek nastoletni. Pamiętam, że oglądałyśmy jakiś film, w którym główna bohaterka była całkowicie zależna od swojego męża. I właśnie wtedy mama zapytała mnie, czy wiem, o co przede wszystkim kobieta powinna zadbać, będąc w związku? Odpowiedzi, których udzieliłam, były dalekie od oczekiwanej. Ta brzmiała bowiem: o niezależność finansową. Nie może być tak, że nie masz własnych pieniędzy, że polegasz w tej kwestii wyłącznie na swoim partnerze – tłumaczyła. – Jesteś mądra i życzę ci jak najlepiej, ale zdarzają się różne sytuacje. Kobieta musi być na nie przygotowana – dodała. Dorastając, a potem będąc już młodą dorosłą, nie myślałam o radzie mojej mamy na co dzień. Jednak jej słowa zostały ze mną. Gdzieś w podświadomości. A potem mnie uratowały.
Terapia to najlepsze, co dla siebie zrobiłam. Poczułam ulgę, zaczęłam żyć w zgodzie ze sobą
Terapia pozwoliła mi poradzić sobie z lękiem i niepewnością, przyniosła mi ulgę. Dzięki niej zaczęłam żyć w zgodzie ze sobą. To zdecydowanie najlepsze, co zrobiłam dla siebie w (dotychczasowym) dorosłym życiu. I, co ciekawe, nie tylko ja tak uważam.Zakończenie toksycznego związku było trudne, ale było warto
Mieliśmy już całkiem nieźle ułożone życie. Uchodziliśmy za dobrze dobranych. W zasadzie nikt nie wiedział, że jest jakiś problem. Znajomi często zwracali uwagę na trudny charakter mojego ex, ale obracali wszystko w żart. W związku z tym podjęcie TEJ decyzji wymagało ode mnie ogromnej siły, a także odwagi. Odnalazłam je w sobie dzięki terapii (którą, co warto podkreślić, sama opłacałam). Dzięki regularnej i rzetelnej pracy pod okiem ekspertki. Wspomniany już wyjazd, podczas którego praktycznie nie mieliśmy ze sobą kontaktu, dał mi przestrzeń na przemyślenia. Będąc na drugim końcu świata, utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrze postępuję, stawiając swoje dobro na pierwszym miejscu. Poza tym wiedziałam, że mogę liczyć na wsparcie moich bliskich – rodziców i przyjaciółek. Natomiast finanse, na które zwracała uwagę moja mama, pozwoliły mi na działanie. Mogłam samodzielnie wynająć i utrzymać mieszkanie. Nie musiałam martwić się tym, że nie będę miała czego do garnka włożyć. Być może te potrzeby wydają się podstawowe. Jednak wiele osób, przede wszystkim kobiety, które są ofiarami przemocy ekonomicznej, nawet na to nie mogą sobie pozwolić, a przez to trwają w toksycznych czy nawet przemocowych relacjach. Nie powinno się tego oceniać, tylko wyciągnąć pomocną dłoń. Nawet, jeśli niepokojące sygnały są subtelne. Czasem naprawdę nie wiadomo, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami.
Gdy zakończyłam toksyczny związek, przestałam się dusić
Rozstania bywają bolesne, ale mogą być też uwalniające. W momencie, w którym zakończyłam toksyczny związek, poczułam niesamowitą ulgę. Zaczęłam oddychać pełną piersią, moje skrzydła odrosły.Od zakończenia mojego – trwającego blisko cztery lata toksycznego związku – minęło już ponad dwa lata. Rozstanie bardzo trudne i bolesne, ale jednocześnie uwalniające. Gdy zamknęłam ten rozdział, poczułam niesamowitą ulgę. Płakałam ze szczęścia. Mogłam, po prostu, być sobą. Jeżeli ktoś zapytałby mnie, czy warto walczyć o siebie, odpowiedziałabym, że zdecydowanie tak.