Dziś nie ma takich związków jak kiedyś? I całe szczęście [felieton]
Podziwiamy pary z wieloletnim stażem z pokolenia naszych rodziców i dziadków, jednak często nie zwracamy uwagi na ciemne strony tego typu relacji.
- Joanna Twaróg
W tym artykule:
- Jak wyglądały związki naszych babć i prababć?
- Rozwód? „Mama powiedziała, że zazdrości mi możliwości wyboru”
- Toksyczne związki i walka o siebie
Rośnie liczba rozwodów – takie komunikaty pojawiają się w mediach regularnie. Te z kolei prowokują komentarze w stylu teraz ludzie wolą wyrzucić, wymienić na nowe niż naprawić albo w dzisiejszych czasach nie ma takich związków jak kiedyś. Oczywiście, że nie ma, bo czasy się zmieniły. Świat wygląda zupełnie inaczej niż kilkadziesiąt czy nawet kilkanaście lat temu. A osoby w relacjach mają inne potrzeby i oczekiwania (nie tylko) wobec swoich partnerów bądź partnerek. Co więcej, twierdzenie z pełnym przekonaniem, że kiedyś było lepiej – że kiedyś związki były lepsze, to duża odwaga.
Jak wyglądały związki naszych babć i prababć?
Na pewno część z was czytała (albo przynajmniej słyszała) o książce „Chłopki. Opowieść o naszych babkach” Joanny Kuciel-Frydryszak. Dzięki niej (w końcu) zwrócono uwagę na kobiety żyjące mniej więcej sto lat temu na polskich wsiach. To trudna, niezwykle poruszająca lektura, zmuszająca do refleksji. Autorka zwraca w niej uwagę na różne sfery życia, w tym na związki. Kobiety w zdecydowanej większości były zmuszane do małżeństw. Nie miały prawa głosu, wyboru. Ojcowie chętnie pozbywali się ich z domu, właściwie „oddawali” je mężom, od których od tamtej pory zależały ich losy. Historie opisane przez wspomnianą pisarkę są przepełnione cierpieniem i krzywdą. Ukazują skalę różnych form przemocy (od fizycznej, przez psychiczną, a na ekonomicznej kończąc). Ktoś mógłby pomyśleć, że to skrajne przypadki. Niestety nie. To codzienność. Tak do niedawna wyglądała codzienność kobiet w Polsce. Tak mogła wyglądać codzienność waszych prababć, babć, może nawet mam.
„Chłopki”: Chciałabym, żeby to była fikcja. Niestety te historie wydarzyły się naprawdę [recenzja]
„Chłopki. Opowieść o naszych babkach” to książka, która zmusza do refleksji i zmienia perspektywę. Wciąga, porusza, ale nie jest propozycją na jeden wieczór czy weekend. Możesz odłożyć ją na półkę, ale historie tych kobiet zostaną z tobą na długo.Nie bez powodu nawiązałam do „Chłopek” (przy okazji, bardzo polecam tę książkę osobom, które jeszcze jej nie czytały). Materiał zgromadzony przez Joannę Kuciel-Frydryszak doskonale pokazuje, dlaczego kiedyś ludzie trwali w małżeństwach przez całe swoje życie. Po pierwsze, kobiety nie miały innego wyjścia. Pod wieloma względami były uzależnione od swoich mężów. Co więcej, rozwody kiedyś były bardzo źle widziane. Zresztą, do niedawna były, natomiast w niektórych kręgach nadal są.
Rozwód? „Mama powiedziała, że zazdrości mi możliwości wyboru”
Rozwody czy nawet ogólniej – rozstania wielu osobom (niesłusznie) kojarzyły się z porażką. Dla wielu były powodem do wstydu. Uważano je za ostateczność. Niektórzy, przede wszystkim kobiety, nie mogli pozwolić sobie na rozwód, ponieważ nie mieli zaplecza finansowego, byli zależni od partnera czy partnerki i / lub nie mogli liczyć na wsparcie bliskich.
Jak się rozwiodłam, moja mama powiedziała, że zazdrości mi możliwości wyboru. Sama, z różnych powodów, nie mogła zdecydować się na ten krok, gdy była młoda – przyznała jedna z moich koleżanek.
Doskonale pamiętam też słowa mojej mamy, która powiedziała, że najważniejsza dla kobiety powinna być niezależność finansowa i dostęp do własnych pieniędzy. Słysząc to jako mała dziewczynka, nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile w tym prawdy. Teraz wiem, że to jedna z najlepszych rad, jaką otrzymałam w swoim dotychczasowym życiu.
Zofia Krawiec: „Wszystkie jesteśmy ofiarami polowań na czarownice” [WYWIAD]
„Jeśli nie przypatrzymy się archetypowi czarownicy, nie będziemy w stanie zrozumieć, z czym my – kobiety zmagamy się w dzisiejszych czasach” – mówi Zofia Krawiec, autorka poruszającej książki „Szepczące w ciemnościach”.Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że kiedyś małżeństwa i inne związki trwały latami, ponieważ często nie było innej możliwości. A nie dlatego, że były doskonałe. Choć, oczywiście, dobre i zdrowe relacje też się zdarzały i nadal zdarzają. Pary, które żyją ze sobą od lat, często przyznają, że łączy je prawdziwe uczucie, że szanują się wzajemnie, a jednocześnie, że wkładają dużo pracy w związek i często decydują się na kompromisy.
Można, ale oboje zmieniliśmy się w czasie trwania związku – stwierdziła inna koleżanka, która żyje w małżeństwie od ponad 20. lat.
Toksyczne związki i walka o siebie
Niestety wspomniane problemy w związkach nie zniknęły wraz z postępującym rozwojem. Nie dość, że wciąż mamy do czynienia chociażby z przemocą ekonomiczną i uzależnieniem od partnera / partnerki, to jeszcze pojawiają się zupełnie nowe, nieznane wcześniej trudności. Dużą popularnością cieszy się teraz termin „toksyczny związek”. To dość ogólne pojęcie. Może mieć związek z manipulacją, brakiem szacunku, umniejszaniem partnerowi czy partnerce.
Warto pamiętać, że zakończenie toksycznego związku jest bardzo, bardzo trudne. Wymaga ogromnej siły i odwagi. W takich wypadkach niezwykle pomocne okazuje się wsparcie bliskich, a także (a może nawet „przede wszystkim” specjalisty lub specjalistki). To prawdziwa walka o siebie i własny dobrostan.
Gdy zakończyłam toksyczny związek, przestałam się dusić [FELIETON]
Rozstania bywają bolesne, ale mogą być też uwalniające. W momencie, w którym zakończyłam toksyczny związek, poczułam niesamowitą ulgę. Zaczęłam oddychać pełną piersią, moje skrzydła odrosły.Pamiętam, jak sama zakończyłam toksyczny związek i zaczęłam mówić o swoich doświadczeniach. Kilka bliskich osób zapytało mnie wtedy, dlaczego żyłam tak długo z tak okropną osobą. Cóż, sprawa jest dość skomplikowana. Warto pamiętać, że osoby uwikłane w toksyczne relacje, często nie zdają sobie sprawy z beznadziejności tej sytuacji. Wydawało mi się, że skoro jestem tak nienormalna i głupia, jak twierdził mój ówczesny partner, powinnam być mu wdzięczna, że chce być ze mną mimo wszystkich wad. Myślałam, że na nic i nikogo lepszego nie zasługuję. Pomogła mi terapia. To najlepsze, co zrobiłam dla siebie jako dorosła osoba. Gdy zdecydowałam się na rozstanie, poczułam niesamowitą lekkość, mogłam swobodnie oddychać.
Zdaję sobie sprawę, że jestem uprzywilejowana. Jednocześnie mam nadzieję, że świadomość społeczna, a także wrażliwość i uważność na drugiego człowieka wzrasta. Uczymy się miłości do samych siebie i uświadamiamy sobie, że to klucz do sukcesu. Dopiero gdy uregulujemy relację z samą czy samym sobą, możemy zbudować coś dobrego i trwałego z drugą osobą.