Reklama

W tym artykule:

  1. Zrównoważoność
  2. Zero waste
  3. Organiczność
  4. Neutralność emisyjna
  5. Biodegradowalność
Reklama

Zrównoważoność

Zrównoważoność to chyba najbardziej nadużywane eko-pojęcie. Czym tak właściwie jest? „Zrównoważony rozwój (…) polega na znajdowaniu takich rozwiązań (…), które pozwalają na aktywne włączenie w procesy rozwojowe wszystkich grup społecznych [w zakresie] poszanowania środowiska, postępu społecznego i wzrostu gospodarczego”, pisze Ministerstwo Rozwoju i Technologii. Czyli w skrócie rozwój gospodarczy na takim poziomie, na jaki pozwala nasz obecny rozwój cywilizacyjny. Aby poprowadzić w taki sposób biznes, niezbędne jest podejście holistyczne, czyli wdrożenie praktyk środowiskowych w każdy aspekt biznesu. LEDy i krany oszczędzające wodę to dobry początek, ale nie sprawią, że firma staje się zrównoważona. Przeważająca większość „zrównoważonych” marek w obrębie branży mody powinno się nazywać po imieniu: mniej szkodliwe.

Zero waste

Słowem wstępu, choć mianem “zero waste” często określa się filozofię marki lub model biznesowy, to jeśli pozna się faktyczną definicję tego pojęcia, nie ma to najmniejszego sensu. Zero waste to gospodarka skupiona wokół oszczędzania wody poprzez zmiany cyklów życia zasobów, np. przez ich recykling i upcykling. Moda, która co rusz wypuszcza nowe ciuchy nie może być zero waste. Kiedy mówi, że jest, najczęściej chodzi o taką konstrukcję wykrojów, w której powstaje jak najmniej skrawków materiału.

Kadr z kampanii kolekcji H&M Innovation Re-Enchantment Design Story, w której wykorzystano wyłącznie cekiny, dżety i koraliki z recyklingu. / fot. mat. prasowe H&M

Organiczność

Błędna praktyka w branży jest taka, że „organiczne” jest każde włókno naturalne, czyli bawełna, len i konopie. To fałszywe wykorzystanie tego słowa. Kiedy używa się go zgodnie z przeznaczeniem, oznacza ono, że w ubraniu nie ma żadnych pestycydów, herbicydów, defoliantów, genetycznie modyfikowanych organizmów, sztucznych barwników i materiałów ropopochodnych. W tym obszarze certyfikaty takie jak Global Organic Textile Standard powinny ujednolicić sprawę. Ale z certyfikatami są inne problemy: aby naprawdę móc nazwać produkt „organicznym” marka wiedzieć gdzie dokładnie jej bawełna, konopie czy len zostały wyhodowane.

Neutralność emisyjna

Aby stać się „neutralna emisyjnie”, firma musi zabierać z atmosfery tyle dwutlenku węgla, ile sama go emituje. Dana Thomas, European sustainability editor w Vogue UK, zwraca uwagę na różnicę pomiędzy firmami, które robią to poza własnymi łańcuchami dostaw – poprzez offsety i kredyty węglowe (np. zasadzę x drzew żeby zrekompensować x ton emisji) – i tymi, które faktycznie budują lepszą infrastrukturę w celu zredukowania emisji w ramach własnych struktur. „Firmy chowają się za neutralnością emisyjną i wirtualnymi liczbami. W rocznych raportach robią dobre wrażenie, ponieważ stosują offsety węglowe”, powiedziała. „Offesty nie oznaczają, że jest się neutralnym, bądź ujemnym emisyjnie. Musicie namacalnie zmniejszyć swoje emisje. A nie wciąż zanieczyszczając, posprzątać coś innego, gdzieś indziej”.

Biodegradowalność

Termin „biodegradowalny” najczęściej oznacza, że produkt rozłoży się na mniejsze kawałki zamiast zapychać wysypiska. Choć istnieją przesłanki o innowacjach w obrębie biodegradowalnych włókien sztucznych, generalnie materiały takie jak poliester i nylon rozkładają się setki lat. Z kolei włókna naturalne, takie jak bawełna, len, jedwab i konopie mają rozkładać się znacznie szybciej. Rzeczywistość nie jest jednak taka prosta. Nawet naturalny materiał, po tym jak zostanie on zabarwiony, potraktowany chemicznie, wymieszany z innymi włóknami i przejdzie wszystkie etapy produkcji, zupełnie traci swoją biodegradowalność. Co więcej, rozkład nawet czystych materiałów wymaga spełnienia pewnych warunków, o które ciężko na pierwszym lepszym wysypisku. Nierzadko mowa o bardzo wysokich temperaturach czy wilgotności. A te materiały, które barwiono lub traktowano chemicznie mogą i tak zostawić toksyczne osady. Na ten moment nie ma wymogów (z wyjątkiem Francji), które ubranie musi spełnić, aby producent mógł opisać go słowem „biodegradowalny”. Zamiast tego, szukaj materiałów „kompostowalnych”, przy których poprzeczkę postawiono znacznie wyżej.

Reklama

Tekst pierwotnie ukazał się w magazynie GLAMOUR (06/2023)

Reklama
Reklama
Reklama